PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Gdzie pracujecie mając OU
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7
Czy dosyć powolny fobik nadaje się na stanowisko "pomoc kuchenna" lepienie pierogów i inne bzdury? Czy raczej nie zawracać sobie tym głowy? Chodzi o pracę typu praca chroniona dla niepełnosprawnych.
Ja akurat nie widzę siebie w kuchni bo tam to trzeba być szybkim, sprawnym i zaradnym.
Tam raczej trzeba być szybkim. No ale zawsze możesz spróbować swoich sił :Stan - Uśmiecha się:
Skoro tak, to nawet nie próbuję. Ja byłem szatniarzem i czasami nie wyrabiałem, bo oczywiście wszyscy(czekający) się spieszą.
ja bym tą pomoc kuchenną spróbowała, przynajmniej użerasz się tylko z pracownikami a nie z pracownikami i klientami
kurde, ja odkąd studiuje i codzienne oddaje tą kurtke szatniarzowi to sie zastanawiam nad taką pracą, tylko ze na uczelni to jeszcze luz, w jakichs klubach to pewnie o wiele gorzej.
Niestety gastronomia to głównie praca na czas. Wszystkim odradzam popularne fast foody, no chyba że wyjątkowo dobrze sobie ktoś radzi z presją czasu i włażeniem w dupe klientom...
Ale ja właśnie na uczelni pracowałem :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: Wszystko się pcha jedno przez drugie, nie ogarniasz potem kogo powinnaś obsłużyć. Jedni przynoszą kilka tobołków i musisz im chować pod ladę, któryś tam ma tylko lekką kurteczkę do odebrania i nawet staje pod numerkiem, ale Ty jesteś zajęta obsługą 60 studentów. Nie poszedłem do tej roboty kolejny raz, bo się tylko denerwowałem. Na szczęście byłem na lekach, to w miarę lekko to znosiłem. Był jednak taki krótki okres, że miałem dobrane fatalne leki i się zwyczajnie myliłem z numerkami i wiecie co usłyszałem? On się na liczbach nie zna O_o Studentki miały taką właśnie minę.

Porównianie miałem z szatnią w teatrze. Wszyscy ludzie, pięknie stali gęsiego, nikt się nie pchał. Dziewczyny rozdawały ubrania, ludzie brali je i odchodzili.

Dlatego nigdy już nie pójdę do pracy, gdzie trzeba mieć do czynienia ze studenciakami. To już wolę ze starymi bobami pracować.
(22 Sty 2019, Wto 20:30)Piesek napisał(a): [ -> ]Wszyscy ludzie, pięknie stali gęsiego, nikt się nie pchał. Dziewczyny rozdawały ubrania, ludzie brali je i odchodzili.
U mnie na uczelni jest właśnie tak, więc to nie reguła, że studenci zachowują się jak cebulaki :Stan - Uśmiecha się:
no właśnie u mnie też kolejeczka ale chyba ruch mniejszy po prostu, bo mam wydział na zadupiu, może tam w centrum na tych wydziałach to też tak wygląda jak opisujesz. Trafiłeś na jakiś chamski wydział heh :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
U mnie nie było aż tak beznadziejnie, że wszyscy stawali w kolejce jak chcieli. Te starsze roczniki, były w miarę ogarnięte, a problem był z nowicjuszami. Pracowałem dwa lata i portierzy mówili, że ich tak sami nauczyliśmy, że stają jak chcą...
(17 Sty 2019, Czw 9:59)Sparkle napisał(a): [ -> ]
(16 Sty 2019, Śro 17:35)inferno napisał(a): [ -> ]... Poza tym trzeba mieć jakieś środki na rozkręcenie takiej działalności.
Chyba można dostać środki z urzędu pracy, ale firma musi rok przetrwać.

Jeszcze są środki unijne na zakup sprzętu do działalności.
Dostałam się do marketu budowlanego i zastanawiam się z czym to się dla mnie wiąże? Na rozmowie mówili o obsłudze na kasie i wykładaniu towaru itp. - brzmi banalnie... niby. Czy ktoś tu pracował w takim miejscu i może coś opowiedzieć? Co jeśli klient będzie szukał czegoś tam, a ja nie mam w ogóle wiedzy z branży budowlanej i nie będę umiała doradzić? Każą mi się tego wszystkiego uczyć? Istnieją jakieś materiały dla takich pracowników do obkucia na pamięć? Serio pytam. 
Mam mieszane odczucia, jak zawsze, ogólnie zmieniam zdanie co 5 minut i nie wiem czy rzeczywiście chce tam iść. Myślę, że warto jedynie po to by się przekonać czy spodoba mi się. 
Czy są tu osoby, które nie wiedzą jaką pracę chcieliby mieć i strzelają na oślep?
(25 Mar 2019, Pon 22:25)Kristen napisał(a): [ -> ]Dostałam się do marketu budowlanego i zastanawiam się z czym to się dla mnie wiąże? Na rozmowie mówili o obsłudze na kasie i wykładaniu towaru itp. - brzmi banalnie... niby. Czy ktoś tu pracował w takim miejscu i może coś opowiedzieć? Co jeśli klient będzie szukał czegoś tam, a ja nie mam w ogóle wiedzy z branży budowlanej i nie będę umiała doradzić? Każą mi się tego wszystkiego uczyć? Istnieją jakieś materiały dla takich pracowników do obkucia na pamięć? Serio pytam. 
Mam mieszane odczucia, jak zawsze, ogólnie zmieniam zdanie co 5 minut i nie wiem czy rzeczywiście chce tam iść. Myślę, że warto jedynie po to by się przekonać czy spodoba mi się. 
Czy są tu osoby, które nie wiedzą jaką pracę chcieliby mieć i strzelają na oślep?

Ja miałem jeszcze to całkiem niedawno ale teraz mi się wydaje że chyba się już zdecydowałem,myślę że póki co to mogę pracować na magazynie :Stan - Uśmiecha się:
Podziwiam osoby pracujące z OU. Dla mnie to jest temat nie do przeskoczenia. Kilkuletnie bezrobocie z przerwami na dorywcze :Różne - Koopa:. Dłużej wytrzymywałam tylko tam, gdzie nie było ludzi. W większości miejsc, gdzie trafiłam ludzie byli chamscy wobec mnie, przez co szybko z takich prac uciekałam. Podkopywało to moją samoocenę i przyczyniało się do długich okresów izolacji. Nie ma sensownych ofert pracy bez kontaktu z człowiekiem. Szukam i nie ma. Stagnacja, siedzenie w domu jest nie do zniesienia, wywołuje myśli samobójcze. Co w takim wypadku robić?
@Danna, może terapia na oddziale dziennym, żeby nie siedzieć w domu i jednocześnie nabywać umiejętności radzenia sobie w społeczności?
Miałaś styczność z psychiatrą, psychoterapią?
(05 Sty 2020, Nie 17:21)Żółwik napisał(a): [ -> ]@Danna, może terapia na oddziale dziennym, żeby nie siedzieć w domu i jednocześnie nabywać umiejętności radzenia sobie w społeczności?
Miałaś styczność z psychiatrą, psychoterapią?

Byłam kilka lat temu na oddziale dziennym, nic mi to nie dało poza diagnozą. Wszystko przerobiłam, leki przez wiele lat, kilka psychoterapii. Żadna niestety nie potrwała dłużej niż rok, bo miałam dosyć głupot wmawianych mi przez terapeutów. Przykład: mówię że nie jestem w stanie pójść do pracy, gdzie jest dużo ludzi i odpowiedzialność, a terapeuta mnie zachęca do pracy w obsłudze klienta z j. obcym - bo przecież znam ten język. Nie bierze totalnie pod uwagę moich lęków. Problem jest taki, że ja nie chcę mieć kontaktu z ludźmi, a każdy psychoterapeuta wmawia mi, że chcę i potrzebuję. Jestem skrajną introwertyczką, kontakt z ludźmi bardzo szybko mnie męczy. Najgorszy jest ten lęk przed pracą, bez ludzi można żyć, ale bez pieniędzy się nie da.
Co to były za "nurty terapii"?
(06 Sty 2020, Pon 8:29)Żółwik napisał(a): [ -> ]Co to były za "nurty terapii"?
Psychodynamiczna. Orientuję się trochę w nurtach i po niepowodzeniach z psychodynamicznym poszłam na kilka spotkań prywatnie w nurcie poznawczo-behawioralnym. Było ok, ale nie stać mnie na to, a na fundusz poznawczo-behawioralna jest trudno dostępna. Tak naprawdę nie czuję potrzeby chodzenia na terapię. Czułam jak miałam bardzo silne myśli samobójcze i mieszkałam sama. Na poznawczo-behawioralnej też terapeutka próbowała sprawić, że polubię życie i ludzi. Tylko ja nie chcę żyć, nie potrafię podejmować tych wszystkich trudnych decyzji, do których zmusza mnie życie. Nie potrafię się sama utrzymać. Życie jest dla mnie karą. Mam męża, którego bardzo kocham, ale nawet dla niego mi się nie chce nic zmienić. Nie zabiję się też że względu na niego. Wiem, że neguję wszystko, ale każda próba zmiany tego stanu, kończyła się powrotem do niego.
Teraz mam szczęście próbować poznawczo-behawioralnej na funduszowym oddziale dziennym. Zapowiada się nieźle.
Wieloletnia psychodynamika spektakularnych zmian nie przyniosła, choć trochę mnie przez życie prowadziła i czasem kroki do przodu były.
(06 Sty 2020, Pon 13:09)Żółwik napisał(a): [ -> ]Teraz mam szczęście próbować poznawczo-behawioralnej na funduszowym oddziale dziennym. Zapowiada się nieźle.
Wieloletnia psychodynamika spektakularnych zmian nie przyniosła, choć trochę mnie przez życie prowadziła i czasem kroki do przodu były.
Mam sceptyczne nastawienie do terapii. Trafić na dobrego terapeutę, który specjalizuje się w zagadnieniach, z którymi masz trudność, sam nie jest zaburzony, olewatorski albo próbujący zedrzeć z ciebie kasę - wyczyn.
Dzięki między innymi OU jestem na etapie być albo nie być. Mam prawie 30 lat, szukanie pracy zajmuje mi zbyt dużo czasu, zanim się zdecyduję na niezbędny krok mijają kolejne dni i miesiące. Z wiekiem jest tylko gorzej niestety, kiedyś po utracie pracy potrafiłem następną znaleźć nawet na drugi dzień. Oczywiście z wykształceniem średnim bez umiejętności nigdy nie miałem żadnej, którą bym lubił, wybierałem takie gdzie biorą prawie każdego kto jest sprawny fizycznie, tylko że zawsze w jakimś momencie panikowałem i przestawałem chodzić do pracy. Najdłużej na umowie o pracę byłem niecały rok, jak na mnie i tak długo, bo w reszcie prac na umowie zlecenie nie przekraczałem trzech-czterech miesięcy.

Kompletnie straciłem chęci do działania i pracowania, a jednocześnie nienawidzę swojego życia, a raczej mojego biernego postępowania. Jakiekolwiek działanie to jedyne co mi pozostało. W tej chwili nie potrafię się nawet utrzymać i zapewnić chociaż podstawowych potrzeb. Nie mogę uwierzyć, że doprowadziłem się do sytuacji gdzie nie mam pieniędzy na nic, czynsz niezapłacony, długi cały czas niespłacone i windykacja dobija się ze wszystkich stron. A ja k***@ dalej leżę i nie wiem co ze sobą zrobić. Dno. I wiem, że teraz jedynym wyjściem będzie pójście znowu do roboty, którą od początku będę nienawidzić, ale to nieważne (już mam jedną upatrzoną, tylko muszę się zebrać i iść). Muszę skierować myśli na to, że muszę się utrzymać i chcę jednak jeszcze trochę pożyć i coś zrobić z tym życiem. A niestety bez pieniędzy sobie nie pomogę. To co piszę to truizmy, ale z osobowością unikającą zwykłe problemy czasem urastają do ekstremum. W moim przypadku to przynajmniej kilka zmarnowanych lat, a jak o tym głębiej pomyślę to już dekada.
(20 Sty 2020, Pon 21:00)Loner napisał(a): [ -> ]Dzięki między innymi OU jestem na etapie być albo nie być. Mam prawie 30 lat, szukanie pracy zajmuje mi zbyt dużo czasu, zanim się zdecyduję na niezbędny krok mijają kolejne dni i miesiące. Z wiekiem jest tylko gorzej niestety, kiedyś po utracie pracy potrafiłem następną znaleźć nawet na drugi dzień. Oczywiście z wykształceniem średnim bez umiejętności nigdy nie miałem żadnej, którą bym lubił, wybierałem takie gdzie biorą prawie każdego kto jest sprawny fizycznie, tylko że zawsze w jakimś momencie panikowałem i przestawałem chodzić do pracy. Najdłużej na umowie o pracę byłem niecały rok, jak na mnie i tak długo, bo w reszcie prac na umowie zlecenie nie przekraczałem trzech-czterech miesięcy.

Kompletnie straciłem chęci do działania i pracowania, a jednocześnie nienawidzę swojego życia, a raczej mojego biernego postępowania. Jakiekolwiek działanie to jedyne co mi pozostało. W tej chwili nie potrafię się nawet utrzymać i zapewnić chociaż podstawowych potrzeb. Nie mogę uwierzyć, że doprowadziłem się do sytuacji gdzie nie mam pieniędzy na nic, czynsz niezapłacony, długi cały czas niespłacone i windykacja dobija się ze wszystkich stron. A ja k***@ dalej leżę i nie wiem co ze sobą zrobić. Dno. I wiem, że teraz jedynym wyjściem będzie pójście znowu do roboty, którą od początku będę nienawidzić, ale to nieważne (już mam jedną upatrzoną, tylko muszę się zebrać i iść). Muszę skierować myśli na to, że muszę się utrzymać i chcę jednak jeszcze trochę pożyć i coś zrobić z tym życiem. A niestety bez pieniędzy sobie nie pomogę. To co piszę to truizmy, ale z osobowością unikającą zwykłe problemy czasem urastają do ekstremum. W moim przypadku to przynajmniej kilka zmarnowanych lat, a jak o tym głębiej pomyślę to już dekada.



Cześć.Przede wszystkim nie można myśleć o straconym czasie. Jeszcze bardziej się tym pogrążysz w niemocy, a nie o to tutaj chodzi:Stan - Uśmiecha się:
Myślałeś o psychiatrze/ terapeucie? Farmakologii?
Jeżeli chodzi o pracę dla osoby z OU to akurat można powiedzieć że wygrałem na loterii
Pracuje jako elektronik, serwisuje autobusy i tramwaje. W praktyce wygląda to tak że 90%czasu siedzę na warsztacie i robię co chcę (np. oglądam jakiś film)bo nie ma roboty, a najbliższa żywa istota znajduje się ode mnie jakieś 100m xD
(20 Sty 2020, Pon 21:00)Loner napisał(a): [ -> ]Dzięki między innymi OU jestem na etapie być albo nie być. Mam prawie 30 lat, szukanie pracy zajmuje mi zbyt dużo czasu, zanim się zdecyduję na niezbędny krok mijają kolejne dni i miesiące. Z wiekiem jest tylko gorzej niestety, kiedyś po utracie pracy potrafiłem następną znaleźć nawet na drugi dzień. Oczywiście z wykształceniem średnim bez umiejętności nigdy nie miałem żadnej, którą bym lubił, wybierałem takie gdzie biorą prawie każdego kto jest sprawny fizycznie, tylko że zawsze w jakimś momencie panikowałem i przestawałem chodzić do pracy. Najdłużej na umowie o pracę byłem niecały rok, jak na mnie i tak długo, bo w reszcie prac na umowie zlecenie nie przekraczałem trzech-czterech miesięcy.

Kompletnie straciłem chęci do działania i pracowania, a jednocześnie nienawidzę swojego życia, a raczej mojego biernego postępowania. Jakiekolwiek działanie to jedyne co mi pozostało. W tej chwili nie potrafię się nawet utrzymać i zapewnić chociaż podstawowych potrzeb. Nie mogę uwierzyć, że doprowadziłem się do sytuacji gdzie nie mam pieniędzy na nic, czynsz niezapłacony, długi cały czas niespłacone i windykacja dobija się ze wszystkich stron. A ja k***@ dalej leżę i nie wiem co ze sobą zrobić. Dno. I wiem, że teraz jedynym wyjściem będzie pójście znowu do roboty, którą od początku będę nienawidzić, ale to nieważne (już mam jedną upatrzoną, tylko muszę się zebrać i iść). Muszę skierować myśli na to, że muszę się utrzymać i chcę jednak jeszcze trochę pożyć i coś zrobić z tym życiem. A niestety bez pieniędzy sobie nie pomogę. To co piszę to truizmy, ale z osobowością unikającą zwykłe problemy czasem urastają do ekstremum. W moim przypadku to przynajmniej kilka zmarnowanych lat, a jak o tym głębiej pomyślę to już dekada.

Same shit u mnie. Przez swoją bierność i prokrastynację zawaliłam mnóstwo rzeczy w życiu.
(25 Sty 2020, Sob 1:09)Bramborka90 napisał(a): [ -> ]
(20 Sty 2020, Pon 21:00)Loner napisał(a): [ -> ]Dzięki między innymi OU jestem na etapie być albo nie być. Mam prawie 30 lat, szukanie pracy zajmuje mi zbyt dużo czasu, zanim się zdecyduję na niezbędny krok mijają kolejne dni i miesiące. Z wiekiem jest tylko gorzej niestety, kiedyś po utracie pracy potrafiłem następną znaleźć nawet na drugi dzień. Oczywiście z wykształceniem średnim bez umiejętności nigdy nie miałem żadnej, którą bym lubił, wybierałem takie gdzie biorą prawie każdego kto jest sprawny fizycznie, tylko że zawsze w jakimś momencie panikowałem i przestawałem chodzić do pracy. Najdłużej na umowie o pracę byłem niecały rok, jak na mnie i tak długo, bo w reszcie prac na umowie zlecenie nie przekraczałem trzech-czterech miesięcy.

Kompletnie straciłem chęci do działania i pracowania, a jednocześnie nienawidzę swojego życia, a raczej mojego biernego postępowania. Jakiekolwiek działanie to jedyne co mi pozostało. W tej chwili nie potrafię się nawet utrzymać i zapewnić chociaż podstawowych potrzeb. Nie mogę uwierzyć, że doprowadziłem się do sytuacji gdzie nie mam pieniędzy na nic, czynsz niezapłacony, długi cały czas niespłacone i windykacja dobija się ze wszystkich stron. A ja k***@ dalej leżę i nie wiem co ze sobą zrobić. Dno. I wiem, że teraz jedynym wyjściem będzie pójście znowu do roboty, którą od początku będę nienawidzić, ale to nieważne (już mam jedną upatrzoną, tylko muszę się zebrać i iść). Muszę skierować myśli na to, że muszę się utrzymać i chcę jednak jeszcze trochę pożyć i coś zrobić z tym życiem. A niestety bez pieniędzy sobie nie pomogę. To co piszę to truizmy, ale z osobowością unikającą zwykłe problemy czasem urastają do ekstremum. W moim przypadku to przynajmniej kilka zmarnowanych lat, a jak o tym głębiej pomyślę to już dekada.



Cześć.Przede wszystkim nie można myśleć o straconym czasie. Jeszcze bardziej się tym pogrążysz w niemocy, a nie o to tutaj chodzi:Stan - Uśmiecha się:
Myślałeś o psychiatrze/ terapeucie? Farmakologii?
Tak chodziłem kilka miesięcy do psychiatry i na psychoterapie prywatnie. Niestety nie przewidziałem, że skończą mi się pieniądze tak szybko i nie planowałem dłuższego funkcjonowania bez pracy. Stało się inaczej i teraz mam inne priorytety finansowe w postaci długów różnego rodzaju. Mógłbym się zapisać państwowo na nfz, ale bez pracy nie mam ubezpieczenia, więc załatwienie pracy ma priorytet, bez niej kolejny miesiąc tylko mnie pogrąży.
(25 Sty 2020, Sob 8:30)Marcin1991x napisał(a): [ -> ]Jeżeli chodzi o pracę dla osoby z OU to akurat można powiedzieć że wygrałem na loterii
Pracuje jako elektronik, serwisuje autobusy i tramwaje. W praktyce wygląda to tak że 90%czasu siedzę na warsztacie i robię co chcę (np. oglądam jakiś film)bo nie ma roboty, a najbliższa żywa istota znajduje się ode mnie jakieś 100m xD
To faktycznie ustawiłeś się nieźle. I jeszcze konkretny zawód, konkretne zajęcie, coś co ciągle jest w sferze moich marzeń i którego brak jest wielką bolączką tylko utrudniającą funkcjonowanie w społeczeństwie.:Stan - Uśmiecha się:

@Danna
Same shit u mnie. Przez swoją bierność i prokrastynację zawaliłam mnóstwo rzeczy w życiu.
[/quote]
Jak sobie pomyślę, że jeszcze przy umiarkowanie dobrym zdrowiu fizycznym prawdopodobnie sporo ponad drugie tyle życia, to oł sziieeeeet, i co teraz?! XD
(25 Sty 2020, Sob 8:30)Marcin1991x napisał(a): [ -> ]Jeżeli chodzi o pracę dla osoby z OU to akurat można powiedzieć że wygrałem na loterii
Pracuje jako elektronik, serwisuje autobusy i tramwaje. W praktyce wygląda to tak że 90%czasu siedzę na warsztacie i robię co chcę (np. oglądam jakiś film)bo nie ma roboty, a najbliższa żywa istota znajduje się ode mnie jakieś 100m xD
Fajna sytuacja 🙂 zazdroszczę i chciałbym być na tyle kumaty żeby taki zawód mieć 🙂
Stron: 1 2 3 4 5 6 7