PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Chodzicie sami czy rezygnujecie?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8
KA_☕☕☕_WA napisał(a):A lubisz też gore?
Lubić horrory, a nie lubić gore to jak oglądać pornosy dla fabuły. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Proxi napisał(a):
KA_☕☕☕_WA napisał(a):A lubisz też gore?
Lubić horrory, a nie lubić gore to jak oglądać pornosy dla fabuły. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

Jednak nie są tożsame. Są osoby, które lubią horrory, a nie mogą obejrzeć do końca filmu "Men Behind The Sun"(oparty na faktach, polecam wyłącznie jak masz silny żołądek i różne niesmaczne rzeczy łatwo cię nie obrzydzają). W horrorach, a szczególnie tych klasy B lub tych nowszych, omija się często widok wnętrzności lub efekty są tak kiepskie, że powodują wyłącznie śmiech.
Moja babcia może obejrzeć horror bez zmrużenia okiem, ale na filmie gore wytrzyma maksymalnie 3 minuty.
Spodziewałem się ciekawszego porównania, Proxi.. Bardziej... hmm.. obrazowego.
Prawda jest taka KA_☕☕☕_WA że ja mam kontakt z bardzo małą liczbą ludzi.Parę osób w pracy ( mała firma ) i to starszych.I jeszcze parę osób ale ciężko mi o tym pisać bo wstyd gdyż od kąt pamiętam miałem styczność z osobami którzy jedynie pili i aktualnie wygląda to tak że czasem po pracy stanę pod monopolowym i z kimś pogadam kto tam przychodzi albo zawitam do starych znajomych którzy też tylko piją i siedzą przed telewizorem.Mam do czynienia ze złym towarzystwem ( i jak się zastanowię to nie raz miałem ) i takim którym na pewno nie może się chłopak pochwalić jakieś dziewczynie.Czasem się zastanawiam co jest dla mnie większym problemem: alkohol czy samotność.
KonradM napisał(a):Prawda jest taka KA_☕☕☕_WA że ja mam kontakt z bardzo małą liczbą ludzi.Parę osób w pracy ( mała firma ) i to starszych.I jeszcze parę osób ale ciężko mi o tym pisać bo wstyd gdyż od kąt pamiętam miałem styczność z osobami którzy jedynie pili i aktualnie wygląda to tak że czasem po pracy stanę pod monopolowym i z kimś pogadam kto tam przychodzi albo zawitam do starych znajomych którzy też tylko piją i siedzą przed telewizorem.Mam do czynienia ze złym towarzystwem ( i jak się zastanowię to nie raz miałem ) i takim którym na pewno nie może się chłopak pochwalić jakieś dziewczynie.Czasem się zastanawiam co jest dla mnie większym problemem: alkohol czy samotność.

Przepraszam, ze dopiero teraz odpisuję, ale byłam przytłoczona egzaminami. :hamster_wryyy:
Rozumiem twoje trudności. Nie przejmuj się swoim środowiskiem, może ci ono dać jakąś łatkę, ale nigdy ciebie nie determinuje. Ważne, że starasz utrzymywać jakiś kontakt(nie ważne z jakimi osobami) i nie kisisz się we własnym sosie. Zawsze możesz znaleźć jakieś bratnie dusze tu na forum, będzie ci łatwiej. :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: A jeśli chodzi o to, że nie możesz się pochwalić tym dziewczynie... Według mnie jak taka kobieta, która nie jest w stanie zaakceptować ciebie i twoich problemów, nie zasługuje na ciebie. Nie ma sensu też się ukrywać z tym, bo niepotrzebnie będzie to budzić w tobie dyskomfort. Taka pani powinna docenić twój codzienny trud z jakim się zmagasz przebywając w takim środowisku. Próbowałeś już jakoś ograniczać alkohol?
Są dni kiedy nie pije ale jest ich stosunkowo mało.Odkąd pamiętam alkohol był koło mnie.Ojciec zawszę spędzał wolny czas na piciu z resztą nawet jak coś robił np.prace w ogródku czy cięcie drzewa to piwo gdzieś musiało stać obok niego.Gdy w młodości się zamknąłem w sobie to ci którzy zaoferowali mi swoją przyjaźń,którzy się chcieli ze mną kolegować to spędzali czas tylko siedząc i pijąc.I picie jest jednym z niewielu tematów na który mogę się wypowiedzieć.Ostatnio się zastanawiałem że może raczej powinienem zająć się problemem alkoholu a nie tego że nikogo nie mam,że nie umiem rozmawiać itp.Byłem nawet z ciekawości wczoraj na spotkaniu AA.Uważałem że to będzie polegało na rozmowach między sobą i jakiś psycholog/psychiatra będzie też w tych dyskusjach uczestniczył a tu po prostu ludzie się tylko i wyłącznie żalą.A ja jako ktoś nowy powinienem coś o sobie powiedzieć ale niby co ?Od czego tu zacząć ? Jeszcze większą presje zrobili u mnie inni uczestnicy gdyż co chwila zwracali się do mnie słowami " fajnie że z nami jesteś Konradzie ". A jeszcze presje potęgowało to że nie było tam jakiś kretynów i no-lifów mojego pokroju którzy nic nie robią tylko w czterech ścianach siedzą.Teraz jak sobie o tym pomyśle to tak mi głupio że najchętniej to bym się pod ziemie zapadł.A co się tyczy ludzi z którymi się widuje to prawda jest taka że ja tak naprawdę za nimi nie przepadam a oni za mną ale idę do nich byleby nie siedzieć w tym cholernym domu.Nie byłem się w stanie zarejestrować na tym forum bo pomimo tego że ludzie mają podobny problem do mojego to i tak są lepsi ode mnie bo mają chociaż chęci,ambicje,coś robią ze swoim życiem,rozwijają się a ja ani wykształcenia jakiegoś konkretnego o elokwencji i mówieniu inteligentnie z kulturą też mogę zapomnieć.Tak jak na tym AA ludzie tak ładnie i inteligentnie mówili o swoim życiu,przeżyciach,przemyśleniach i emocjach przy czym ja poczułem się jak wioskowy głupek.
Konrad, naprawdę współczuję ci takiej sytuacji. Wydaje mi się, że to, że alkoholicy zaoferowali ci pomoc powinno być dla ciebie sygnałem, że jednak takie osoby są coś warte, choć niby spędzali czas tylko na piciu. To znaczy, że ty też nie powinieneś przekreślać swoich szans przez uzależnienie. Bliska mi osoba też od kilku lat zmaga się z tym problemem i wiem na czym to polega i dopiero gdy ciężka depresja ustąpiła, ta osoba zaczęła spotykać się ze znajomymi(niby też imprezowicze, którzy cały czas piją). Ów człowiek jeszcze nie wyleczył się do końca z alkoholizmu, lecz widzę, że zaczął pić w towarzystwie innych osób i to wyzwoliło w nim pozytywne emocje. Z czasem stwierdził, że może fajnie spędzać czas również bez flaszki przy boku. Myślę, ze dla ciebie dobrym pomysłem będzie popracowanie równolegle nad tymi dwoma problemami. Może terapia grupowa? Na pocieszenie mogę ci powiedzieć, że ja też jestem no-lifem i sama siebie określam jako "ułomna społecznie", ale ludzie jak widzą inne twoje walory to jakoś mniej uwagi zwracają na to. Co do trzymania się kurczowo takich toksycznych znajomości, żeby nie być samemu: ja też miałam taką sytuacje i z taką osobą powoli zrywałam kontakt, bo próba zasugerowania przeze mnie zmiany nie przynosiła skutków. I wiesz co? Poczułam się o wiele lepiej i o wiele łatwiej mi było nawiązać nowe znajomości. Nie zakładaj, że każda osoba jest od ciebie lepsza, bo tylko mogą się kreować na takie wybitne jednostki. Z tego co widzę, to nie masz jakiś braków w dobrym wypowiadaniu się. Uważam, że możesz mieć problemy z układaniem wypowiedzi na bieżąco, bo bardzo się stresujesz i nie jesteś przyzwyczajony do rozmowy przed grupką ludzi. Praktyka czyni mistrza. :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Poznać nowych znajomych tylko jak skoro tylko z tymi pijusami i ludzmi z pracy którzy też ode mnie wiele lat są starsi mam kontakt.Pijusy dzielą się na dwie kategorie:koledzy ojca którzy no wiadomo są o wiele lat starsi więc jakoś trudno z nimi mieć wspólny temat no i drudzy którzy kiedyś mieszkali u mnie na osiedlu a porozmawiać z nimi też mi ciężko bo to są po prostu idioci i kompletna patologia którzy są tylko nieco powyżej w hierarchii społecznej nad bezdomnymi.Był chłopak w moim wieku który pracował ze mną przez 2 lata ale parę miesięcy temu odszedł i może teraz zabrzmię jak homoseksualista ale tęsknie za nim tak że aż mi się płakać chce.Jestem kompletnym idiotom że przebywam z takimi ludźmi ( z resztą nie raz to słyszałem ) ale chęć posiedzenia chwile z kimś innym niż z rodzicami jest większa a strach przed wyśmianiem i ta " ułomność społeczna " uniemożliwia mi zaprzyjaźnienie się z jakimiś normalnymi ludźmi w moim wieku.Zawsze tak było.Ludzi ze szkoły i osiedla unikam albo udaje że nie poznaje bo nie mam co opowiadać a na dodatek część z nich wie że siedzę z lujami przez co jest mi jeszcze bardziej wstyd.Boje się że zmarnowałem sobie życie :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Cos tam
Spoleczna napisał(a):Odnoszę wrażenie Konradzie, że Ty sam się tak nakręcasz, to z kimś zadajesz zależy od CIEBIE.
Rozumiem, że ludzie gadają zazwyczaj o swoich znajomych, ale czy to oznacza że Ty musisz w ogóle coś wspominać o pijakach? Ktoś gada o znajomych to go po prostu słuchaj, a sam gadaj o czymś innym - np. widzisz, że kolo interesuje się komputerami to np. o tym mów i tyle. Mów o celebrytach z tv, politykach i jakichś swoich nawet" dziwnych" pasjach, a nie o żulach. Pierwsza próba powinien być taki znajomy ze szkoły do zagadania a kolejne próby znajomości to aktywności gdzie musisz być z ludźmi a nie tylko wyjść tam gdzie są.

Podbijam. :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Co do ciebie Konrad, to to zdanie przykuło moją uwagę: "Jestem kompletnym idiotom że przebywam z takimi ludźmi ( z resztą nie raz to słyszałem )". Wydaje mi się, że to oni nie zasługują na twoją uwagę skoro tak o tobie mówią i szufladkują cię tylko ze względu na towarzystwo, w którym przebywasz. Trzeba jak najszybciej odciąć się od takich ludzi, bo tylko niepotrzebnie sprawią, że będziesz miał niskie poczucie wartości. Znam jedną osobę, która otwarcie mówiła w jakim to patologicznym środowisku się nie wychowała, ale też udowadniała, że wyszła na zupełnie innego człowieka(przy okazji pokazując, że troszeczkę cech z tego środowiska przejęła). Ten człowiek darzony był przez innych szacunkiem.
Radzę ci skupić się na tym jaki ty jesteś, a nie jakie jest twoje środowisko.
Ci ludzie którzy krytykowali mnie to ludzie z którymi miałem kontakt ale dawno temu.Oni też nie byli super ale na pewno nie tacy jak ci aktualni znajomi.Może brak tematów z mojej strony jest spowodowany tym że od dawna otaczam się starszymi od siebie.Miałem lat 16-17 to miałem kolegów po 21 a jak skończyłem 18 to poszedłem do pracy.Jakiś czas temu przychodziłem do dziewczyny pracującej u mnie w żabce ale w końcu przestałem bo brakowało mi tematów do rozmowy bo ile mogę w kółko mówić o rodzicach i pracy?Powinienem się czymś zająć i właśnie myślę o pójściu na prawo jazdy.Też wczoraj mi ciotka zasugerowała że zapozna mnie z dziewczyną od siebie z pracy na co ja się tak zdenerwowałem że musiałem iść na jakieś piwo a miałem nie pić a zdenerwowałem i zdołowałem dlatego bo naprawdę bym chciał poznać jakąś kobietę ale niby o czym mam z nią rozmawiać,co ja mam o sobie powiedzieć,co mam jej zaoferować.Może na pierwszym spotkaniu coś będę miał do powiedzenia i na drugim też a co dalej?Tak w ogóle to ja mam chyba jakąś obsesje na punkcie życia towarzyskiego bo ja chciałbym kogoś z kim mógłbym każdą wolną chwile spędzać no ale w sumie to jak się siedzi z kimś cały czas to w końcu ludzie się sobą znudzą.Za to jak słyszę słowo związek to od razu mam przed oczami wymagania których nie dam rady spełnić.P.S. Rzadko co się z tymi ludźmi widuje( raz - dwa razy w tygodniu i posiedzę dosłownie chwile ) a pije przeważnie sam bo dla mnie piwo jest jak papieros więc może raczej powinienem się zająć problemem picia.
Masz wielkie szczęście, że ktoś stwarza dla ciebie sytuacje do poznania ludzi. Według mnie nie trzeba zadręczać się myślami przed nadchodzącymi wydarzeniami i pójść na żywioł. Dobrze, że wyrażasz chęć do poznania kogoś. Pomyśl czy osoba z którą miałbyś spędzić resztę życia miałaby cały czas widzieć tylko maskę, którą stwarzasz na potrzeby przyciągnięcia kogoś. Czy nie byłbyś zmęczony udawaniem przed kimś dla ciebie ważnym osoby którą nie jesteś? Ograniczenie picia jako reakcji na stres wydaje mi się być dobrym rozwiązaniem. Tylko staraj się to robić małymi kroczkami, nic na siłę. Tak samo jak ty mam problem z podporządkowywaniem się pod wymagania innych, ale nad tym pracuje. Jesteś takim samym człowiekiem jak oni i też możesz mieć jakieś realne wymagania. Zdobycie prawa jazdy wiąże się z wystawieniem się na stały nadzór i krytykę ze strony instruktora, więc musisz być na to gotowy. Na szczęście cały kurs i egzamin są już za mną, więc możesz się mnie pytać o sprawy z tym związane. Co do instruktora to radzę zapoznać się z ich charakterami(poprzez lekcje teoretyczne czy opinie w internecie) i wybranie jakiejś spokojnej osoby, żeby nie nasilać fobii społecznej. Nie wiem w jakim mieście mieszkasz, ale polecam ci instruktorów od samochodów z automatem(mogą też uczyć jazdy normalnym pojazdem), bo oni z reguły muszą być wyrozumiali dla kursantów, którzy są zmuszeni prowadzić taki samochód.
Ja raczej rezygnuje. Nie przepadam za chodzeniem w takie miejsca bez osoby towarzyszącej. Jakoś się wydaje to być bez sensu wtedy :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Spoleczna napisał(a):pijusy to trudniejsze towarzystwo niż normalne.:Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:


Może i tak ale ciężko jest zdobyć sympatie normalnych ludzi gdy 90 % ludzi z którymi obcowałeś/obcujesz to patologia a wiesz jak się mówi:z kim się zadajesz takim się stajesz.


Spoleczna napisał(a):Pierwsza próba powinien być taki znajomy ze szkoły do zagadania a kolejne próby znajomości to aktywności gdzie musisz być z ludźmi a nie tylko wyjść tam gdzie są.


W szkole nie byłem lubiany.Dano mi to odczuć w dzieciństwie jak i teraz.Na dodatek to unikanie.Ogólnie nie mam dobrej reputacji.A co się tyczy aktywności to co ja mogę powiedzieć.Zawsze tylko komputer,telewizja i alkohol.Ale muszę się pochwalić bo walczę z alkoholem,dwa tygodnie już nie pije i zapisałem się na terapie.Może tam mi coś pomogą.


KA_☕☕☕_WA napisał(a):Czy nie byłbyś zmęczony udawaniem przed kimś dla ciebie ważnym osoby którą nie jesteś?


Powiem ci że ja chyba nie wiem co to znaczy być sobą.Raczej nie jestem inicjatorem rozmowy a rozmawiam na tematy na które chce rozmawiać mój rozmówca.A z resztą o czym mam mówić skoro życie jest taką szarą rutyną.Dlatego będzie potrzeba zacząć coś w końcu robić ze swoim życiem.Urlop się zbliża i myślę o wycieczce do Oświęcimia.Zawszę chciałem tam pojechać.
proxi jest roznica miedzy brutalnoscia/krwia a filmem gore, ktory polega na pokazywaniu bezmyslnej sieczki z fruwajacymi flakami. ja gore nie lubie, ale np hannibal mi sie podobal bo tam sceny wypruwania wnetrzosci byly jakby to powiedziec "potrzebne" dla zbudowania fabuly
A zdecydowaliście się kiedyś na takie ryzyko i pojechaliście sami na jakąś dłuższą wyprawę, nawet jednodniową np. nad morze ?
Tak.
A gdzie tu "ryzyko"?
Proxi napisał(a):A gdzie tu "ryzyko"?

No co jak co ale dla takiego fobika pojechać gdzieś samemu to jest duże wyzwanie.
Ja wybrałam się kiedyś sama na jeden dzień do Łodzi. W sumie blisko :-P Zależało mi na jednym koncercie. Czułam się z tym bardzo dobrze. Wyprawę popsuł mi tylko jakiś Amerykanin (podobno), który przysiadł się do mnie w pubie i chciał rozmawiać. Nie umiem mówić "s+:Ikony bluzgi pierd:" miłym ludziom, więc musiałam stamtąd zwiać i resztę czasu spędziłam na samotnym szwędaniu się po mieście i leżeniu z innymi koncertowiczami na dworcu.
Jak chodzę gdzieś sama to wolę być sama niż żeby zaczepiali mnie obcy ludzie i próbowali ucinać ze mną jakieś pogawędki.
Proxi napisał(a):A gdzie tu "ryzyko"?
Ryzyko jest takie, że taka wyprawa może pogłebic fobię. jęsli ktos ma kłopot wyjść z domu dłuzszy samotny wyjazd może być dal niego zbyt trudny. Może przezywać bardzo silny lęk, poczuć się ośmieszony w jakiejś sytuacji, być narażony na czyjaś agresję, wreszcie się zgubić. To, żę go to nie zabije nie znaczy, ze go to wzmocni.,ale może byc wręcz przeciwnie. Możę utwierdzić się w tym, ze sobie nie potrafi radzić i jest beznadziejny, że ludzie sa wredni, a świat niebezpieczny. Stopień trudnosci podejmowanej aktywnosc i czas jej trwaniai musi być dostosowany do mozliwości osoby, tego jak powazne sa jej problemy.
Rezygnuję.
Chociaż do kina poszedłbym sam. Tak myślę. Problem w tym, że u mnie nie ma kina i musiałbym jechać do sąsiedniego miasta. To już jest za duży wysiłek.
Jedynym wydarzeniem na które wybrałem się sam było IEM w Katowicach, ale nie wiem, czy drugi raz dałbym radę. Pewnie nie, skoro na 4 kolejnych edycjach się nie pojawiłem.
Raz kiedyś sama byłam. Na koncercie Black Eyed Peas. Bardzo mi zależało, bo lubiłam ten zespół.
A tak to nigdzie nie chodzę sama, boję się. Jakie to durne - boję się reakcji ludzi wokół, tego, że pomyślą coś w stylu "buuu przyszła sama, na pewno nie ma żadnych znajoomyych" ...
Od dawna chciałam zostać wolontariuszem w schronisku w Korabiewicach, jeździć raz-dwa w miesiącu i zajmować się tamtejszymi psami. Ale nie, nie pojadę sama, wstydzę się :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony:
Od dawna też chciałam wybrać się do Kawiarni Terapeutycznej, która znajduje się jakieś 500 metrów od mojego domu :Husky - Podekscytowany: Cóż, w końcu jutro się wybieram, ale to dlatego, że są też inni chętni z forum :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Hehe Kitty, też mam taki problem ze schroniskiem. Jakbym miała z kim chociażby zacząć, to sprawa wyglądałaby zapewne inaczej. A tak to tylko o tym myślę i nic z tego nie wynika.

W tym roku pojechałam sama na wakacje właśnie po to, by się przełamywać. Było bardzo stresująco. Najgorszy był chyba sam przejazd (nienawidzę jechać w miejsce, którego nie znam). Chciałam też pójść tam do jakiegoś baru czy coś, ale przy tym już wymiękłam. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
kitty napisał(a):Od dawna chciałam zostać wolontariuszem w schronisku w Korabiewicach, jeździć raz-dwa w miesiącu i zajmować się tamtejszymi psami. Ale nie, nie pojadę sama, wstydzę się :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony:

Też miałem takie obawy. Nawet wysłałem swoje zgłoszenie mailowo, ale nikt nie odpowiedział. Pewnego weekendu jednak się zawziąłem i pojechałem osobiście. Okazało się, że w moim schronisku (w Zielonej Górze) nie trzeba być nawet wolontariuszem aby zajmować się zwierzętami. Wystarczy wpaść do biura i podpisać jeden papierek i już można działać.

Jednak to wszystko zależy od schroniska, a głównie od tego czy schronisko jest zarządzane przez urząd miasta (lub spółkę zależną), czy przez prywatne stowarzyszenie/fundację. W przypadku gdy zarządzającym jest urząd miasta to przygotuj się na masę biurokracji w stylu: "organizujemy nabory tylko 2 razy w roku. Każdy musi przejść szkolenie BHP, itd". Schroniska zarządzane przez prywatne organizacje zwykle nie mają takich ograniczeń.

Przykładowo oprócz Zielonej Góry (którym zarządza stowarzyszenie), byłem również w schronisku w Oświęcimiu i w schronisku w Pszczynie. One również są zarządzane "prywatnie" i będąc tam nie musiałem nawet nic podpisywać. Nawet już z boksów można było samemu pieski wyprowadzać (w Zielonej Górze to pracownik wypuszczał i przekazywał psa). :Stan - Uśmiecha się: Wystarczyło, że się zjawiłem. Mógłbym być jakiś rytualnym mordercą psów i nikt by mi nic mi tam nie udowodnił. :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Natomiast będąc przejazdem, próbowałem też okazjonalnie odwiedzić schroniska w Szczecinie, Poznaniu lub Bielsku-Białym (zarządzane przez urzędasów) i tam są mega utrudnienia na każdym kroku.

Inna sprawa, jeżeli aplikujesz do schroniska zarządzanego przez urząd, to przygotuj się do tego, że może ono przypominać typową przechowalnię lub mordownię. Zwierzęta mogą być bardziej zabiedzone, chore mogą być usypiane (urzędasy nie chcą generować sobie dodatkowych kosztów, itp). Np. w Bielsku niedawno była afera. Dyrekcja kazała wywalić kilkadziesiąt kotów na wolność. Problem w tym, że wolontariusze alarmowali, że te koty, po wypuszczeniu, bez przerwy rozpaczliwie próbowały dostać się z powrotem na teren schroniska. Dyrekcja uzasadniła swą decyzję twierdząc, że to koty wolnobytujące... No coś musieli powiedzieć. :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się:


Mimo wszystko, gdziekolwiek trafisz, to polecam najbardziej wizyty w schronisku. :Stan - Uśmiecha się: Pieski będą wdzięczne, chociaż początkowo mogą traktować Cię, np. podczas spacerów, jako niepotrzebne "przedłużenie" smyczy. :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Dopiero z czasem człowiek staje się ich przyjacielem. :Stan - Uśmiecha się:
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8