PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Chodzicie na imprezy?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10
RoseLedger napisał(a):Hmm... chciałabym ale nie umiem tańczyć :Stan - Niezadowolony - Smuci się:

Też nie umiem, ale jak jesteś w dobrym towarzystwie, przy dobrej muzyce i troszkę się napijesz dla rozluźnienia to nie ważne są umiejętności tylko dobra zabawa. Nie często tego doświadczam, ale jak się zdarzy jest naprawdę fajnie :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

grego napisał(a):hmm, w mojej okolicy to trzeba było umieć dobrze chlać i sie dobrze bić...

Nie myślałeś żeby zmienić otoczenie? Na to nigdy nie jest za późno. W Warszawie przykładowo jest mnóstwo miejsc, do których można się wybrać, ale tak jak w moim przypadku problemem jeszcze jest żeby mieć z kim się tam wybrać :Stare - Kwaśny:
no niestety kolego ale na zmiane otoczenia nie ma szans juz nawet nie chodzi o wiek i fobie, lęki itd. za dużo mnie tu trzyma gdzie jestem...

A odnośnie tańca to jak wiecie uważam to za objaw ciotyzmu i ped.... jeśli chodzi o facetów, oczywiscie nie musze przypominać, że tańczyć w ogóle nie umiem i nie lubię.
Ale co ciekawe jak na swoje poglądy i powiedzmy fobie (choć u mnie nie tak silną) mam jedną fantazje, a mianowicie... zatańczyć takie zaje....te tango (albo coś podobnego) i to samemu tak aby wszyscy w koło się gapili, a kobitki były mokre. Zakładając oczywiście, że umiałbym perfekcyjnie tańczyć z resztą bym sobie poradził, czasem mimo wszystko lubiłem zaszpanować. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Ja chciałabym zatańczyć kiedyś tak jak Ed Sheeran w teledysku do piosenki Thinking out loud. Oczywiście z jakimś przystojnym partnerem :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
Z tego co pamiętam to jednak tancerka odwaliła za Ed'a 90% roboty w tym teledysku. Tak też mogę zatańczyć z fajną partnerką :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Haha... może być. Mi to tam pasuje. Tylko żeby partner był wyższy :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
no i to by było na tyle jeśli chodzi o to, że wzrost dla kobiet nie ma znaczenia..., a od 2 tygodni waham się czy umówić się z dziewczyną podobną wzrostem, wielkie dzięki za rozwianie wątpliwości...
ojej... ale to tylko do tańca :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: Ja sama szaleję za facetem co ma tylko 5 cm więcej ode mnie :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: umów się z nią bo później będziesz żałował...
nawiasem mówiąc słabiutko to wyglądało w ty teledysku takie nie wiadomo co, płaszczenie się, tarzanie, nieskładne wygibasy no ale każdy ma swój gust. A takie tango ehh sztuka i klasa sama w sobie.... Wyobrażacie sobie na jakieś imprezie kazać zagrac tango i jako jedyni ze swoją partnerką je zatańczyc na sali bo nikt inny nie potrafi...
RoseLedger napisał(a):Haha... może być. Mi to tam pasuje. Tylko żeby partner był wyższy :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
188 8)

grego napisał(a):no i to by było na tyle jeśli chodzi o to, że wzrost dla kobiet nie ma znaczenia..., a od 2 tygodni waham się czy umówić się z dziewczyną podobną wzrostem, wielkie dzięki za rozwianie wątpliwości...
Eee równa wzrostem to jeszcze nie jest źle (no chyba, że założy szpilki) :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Umówić się możesz a przecież nie musisz dalej ciągnąć i iść do ołtarza. Gorzej będzie jeśli ona zapyta o powód odrzucenia, a Ty jej: "bo nie jesteś niższa wzrostem".
Felipe napisał(a):188 8)

Pasuje mi :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
grego napisał(a):nawiasem mówiąc słabiutko to wyglądało w ty teledysku takie nie wiadomo co, płaszczenie się, tarzanie, nieskładne wygibasy no ale każdy ma swój gust. A takie tango ehh sztuka i klasa sama w sobie.... Wyobrażacie sobie na jakieś imprezie kazać zagrac tango i jako jedyni ze swoją partnerką je zatańczyc na sali bo nikt inny nie potrafi...

Ale to trzeba też jeszcze być prawie niewidomym
Chodzę na imprezy, ale sie w+:Ikony bluzgi kurka: sobote; siedziałam z koleżanką w barze, tak sobie gadałyśmy we dwie, nic sie nie działo ogólnie, ale jak tylko poszłam do baru to od razu przysiadł sie do niej jakis chłopak znajomy i gadali. To nie jest pierwsza taka akcja, w sumie nikt do mnie nie zagaduje na imprezach, chyba, że juz jest tak nawalony, że mu obojętne z kim i co gada.
Moje koleżanki nie są jakoś szczególnie uśmiechnięte, otwarte na innych, mało tego, olewają i np gapia w telefon pół imprezy, a jednak ktoś do nich cos ciągle mówi, zagaduje. Nie wiem, może mam mało znajomych czy co, bo tych co przysiadają sie do naszego stolika najczęściej pierwszy raz na oczy widzę.
Impreza?Pierwsze słyszę
Ja chodzę, ale nie zawsze. Najczęściej, jak ktoś sam gdzieś mnie wyciągnie. Ja raczej nie wychodzę z inicjatywą.
RoseLedger napisał(a):Pasuje mi :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
No to jesteśmy umówieni [Obrazek: dancing_smiley_emoticon_2.gif]

PonuryWiksiarz napisał(a):Ja chodzę, ale nie zawsze. Najczęściej, jak ktoś sam gdzieś mnie wyciągnie. Ja raczej nie wychodzę z inicjatywą.
Ja NIGDY nie wychodzę z inicjatywą :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Najczęściej w moim przypadku są to imprezy około firmowe, na których w 90% przewijają się ci sami ludzie. Po jakimś czasie jest to dołujące bo nie ma szans poznania kogoś nowego, interesującego.
Felipe napisał(a):No to jesteśmy umówieni [Obrazek: dancing_smiley_emoticon_2.gif]

No nie bardzo... kiedy i gdzie? :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
Szybka jesteś jak na fobika :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Odrazu do rzeczy - kiedy i gdzie... Terminy się dopasuje, jestem elastyczny... co do miejsca to proponuję Warszawę - największy wybór :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Haha... może to dowód na to że wychodzę z fobii? :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:

raz byłam w Warszawie jeszcze w podstawówce. To było wieki temu :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Nie chodzę bo nie lubię, leci tam muzyka nie najwyższych lotów, w tłumię czuję się jak ryba w paszczy niedźwiedzia, no i co ją mam tam niby robić?! Ta cała koncepcja imprezowania/ dyskotekowania/ tańcowania/ balowania/lansowania/ zawsze wydawała mi się jakaś bezsensowna... W dodatku można tam sobie nieźle popsuć słuch i gust muzyczny no i tyle w temacie. W sumie to miałby gdzieś takie imprezy ale czeka mnie ,,bal" maturalny i osiemnastka już za kilka miesięcy, a rodzice chcą mi urządzić ,,bibę w plenerze" :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami: a czas leci...
Na imprezy do jakiś klubów/ na dyskoteki nie chodzę w ogóle, przerażają mnie takie miejsca, ta otwartość i swoboda ludzi, której nie posiadam w najmniejszym stopniu. Jakbym poszła to skończyłoby się na panicznym lęku jak bardzo beznadziejnie tańczę no i zaraz doszłyby jakieś śmiechy, że jestem sztywna jak kołek, nie umiem się bawić itd :Stan - Różne - Zaskoczony:ops: ... Samo myślenie o tym mnie przeraża.
Nawet na koncerty nie chodzę chociaż czasem chciałabym, ale też czułabym się za bardzo spięta a wszyscy byliby wyluzowani. Jedynie na domówki czasem pójdę, ale aż tak często się to nie zdarza. Ale na szczęście tam nie trzeba tańczyć :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Ja zauważyłem u siebie, że zaczynam wychodzić coraz częściej na imprezy. Oczywiście nie doszedłem do etapu żebym poszedł gdzieś sam albo wyszedł z inicjatywą. Wyciągają mnie albo staram się dokleić :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Wczoraj byłem na sporej imprezie ze znajomymi z pracy, siostrą i jej koleżanką (wysoka, zgrabna, baaardzo fajna brunetka :Stan - Niezadowolony - Diabeł:) Co ciekawe before był u mnie w mieszkaniu (siostra wszystkich sprosiła), po imprezie byliśmy na afterze u znajomych kolegi gdzie było od cholery obcych mi osób i jakoś dobrze się bawiłem (oczywiście alkohol bardzo pomógł :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: ). Skończyliśmy o godzinie 13:00 :Stan - Uśmiecha się - LOL: Ale najbardziej zadowolony jestem z faktu, że kumpela siostry okazała się prawdziwą flirciarą i z klubu wracaliśmy już rączka pod rączkę 8)
Szkoda tylko, że ona wyjeżdża do innego miasta na kilka miesięcy... :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się: Takie moje szczęście.
Ja nie chodzę na imprezy. Nie lubię ani głośnych miejsc, ani nawet wszelkich domówek. Pomimo, że w życiu miałem wiele okazji, aby być w takich miejscach, prawie nigdy z tego nie korzystałem. Nie byłem ani na studniówce, ani na balu absolutoryjnym, nie organizowałem swojej osiemnastki, nie byłem nigdy u nikogo na żadnych urodzinach ani na Sylwestrze. Ostatnio poznałem już kilka osób, które podobnie jak ja nie lubią imprez. Dodam, że nie są to osoby nieśmiałe. Wręcz przeciwnie, są to ludzie pewni siebie i konkretni. Ale zdecydowanie mają podobne poglądy w tych kwestiach jak ja. Nie można sobie wmówić, że każdy "nie-fobik" imprezuję ile może. Nie każdy to lubi, bez względu na swoje lęki. Z wiekiem człowiek mniej zwraca uwagę na otoczenie. Ja w wieku 27 lat nie zwracam uwagi na to, co inni ludzie robią i jak się zachowują. Najważniejsze, aby samemu czuć się dobrze. Np. ostatnio byłem na nartach (mam w mieści stok narciarski) z koleżanką i uczyłem ją jeździć. To było dużo ciekawsze spędzenie czasu niż wyjście na jakąkolwiek imprezę. Z inną znajomą byłem na wystawie w muzeum. Z jeszcze inną koleżanką mam niedługo pójść pokaz zdjęć z podróży. Formy spędzania czasu są różne, nie każdy musi imprezować (fobia nie ma z tym aż tak wiele wspólnego).
Masz sporo racji. Oczywiście, że nie samymi imprezami człowiek żyje i nie każdy musi je lubić. Też nie urządzałem raczej swoich urodzin, z kilkoma wyjątkami. Ja na imprezy zacząłem chodzić naprawdę późno, na studiach byłem typowym odludkiem. Teraz zaczynam nadrabiać powoli stracony czas.

Dla mnie imprezy to jedna z niewielu szans, żeby poznać nowe osoby. Głównie mam tu na myśli jakaś fajną dziewczynę :Stan - Uśmiecha się - LOL:
A z ciekawości - gdzie poznałeś te koleżanki, z którymi wybrałeś się na narty, do muzeum czy na pokaz zdjęć?
Generalnie wszystkie nowe osoby poznawałem w internecie. Dodam, że nie na portalach randkowych, ale na portalach ogłoszeniowych (dział społeczność). Nie będę robił tutaj reklamy, więc nie napiszę gdzie. Ale generalnie pisałem ciekawe ogłoszenie, że chciałbym np. ciekawie spędzić czas (w zależności od tytułu ogłoszenia mogły to być np. narty, wyjście do kina czy do teatru, wspólne bieganie, czasami spacer czy wyjście na kawę). Generalnie możliwości jest wiele. Pamiętać należy, że lepiej nie odpowiadać na ogłoszenia dziewczyn/kobiet. Ponieważ wtedy efekt może być podobny jak na tych portalach randkowych (kobieta nie odpisze, ponieważ może dostała ze 100 różnych odpowiedzi wcześniej). Najlepiej samu napisać ciekawe ogłoszenie i czekać na odpowiedzi. Czasami dostawałem z 20 wiadomości. W ciągu ostatnich 3 lat umówiłem się z ok. 50 dziewczynami.

Schody zaczynają się dopiero na spotkaniu. Przez moje nieogarnięcie nie potrafię utrzymać takich znajomości. Najczęściej też dziewczyny wyczuwają, że coś jest nie tak. Zależy też, na kogo się trafi. Czasami pierwsze czy drugie spotkanie jest super. Dziewczyna sama piszę, że chce się umówić znowu. Ale w pewnym momencie zaczyna się robić nudno i nieciekawie. Odnoszę wrażenie, że powiedziałem już wszystko. Rozmowa "przestaje się kleić". Często kontakt się urywa u mnie po ok 4-5 spotkaniach (znajoma nie odpisuję na wiadomości). Generalnie nie traktuję tego jak randki, ale raczej jako "terapię". Mam problem, aby w realu kogoś poznać. To chociaż mogę poznawać w ten sposób. Nie mam zresztą problemu, aby przenieść znajomość z neta do realu. Nie stresują mnie takie spotkania. Spotkałem się kiedyś nawet z kobietą 20 lat ode mnie starszą. Umówiliśmy się tylko na kawę, choć wiadomo było, że tu chodzi o coś innego. Faktycznie, kobieta opowiadała całe spotkanie o swoich kochankach, byłem mężu, itp. Była dość zdziwiona, że nie spotkałem się z nią dla seksu. Ale było to dla mnie zbyt nienaturalne, przespać się z kobietą raptem kilka lat młodszą od mojej Mamy.

Zresztą, pomimo że nie chodzę na imprezy, okazji do seksu miałem w sumie nie mało. Sporo w życiu jeździłem np. na ćwiczenia terenowe w ramach studiów albo na różne inne wyjazdy związane z moimi zainteresowaniami. Na jednym takim wyjeździe "przyczepiła" się do mnie dziewczyna, która ewidentnie mnie podrywała. Generalnie była moim przeciwieństwem. Była ekstrawertyczką (była głośna, 1000 znajomych, itp.), była ode mnie wyższa i raczej też tęższa. Ale przez tydzień za mną chodziła, przytulała mnie, opowiadała koleżanką w mojej obecności, że będzie "miała tej nocy seks". Po wyjedzie pisała do mnie na FB. Ale kontakt się urwał. Zresztą średnio mnie interesuję taki przygodny seks. Takich przypadków było więcej. Dodam, że nie jestem w ogóle przystojny (niski, już łysiejący, itp.).

Pomimo, że odbiegłem od tematu, chciałem pokazać, że nie trzeba chodzić na imprezy, aby kogoś poznać. Jeśli się tego nie lubi, to nie ma sensu się zmuszać. Zresztą prawda jest taka, że fobia prędzej czy później da o sobie znać. Co najmniej u mnie tak jest, że na początku jest nawet fajnie, ale później jest coraz gorzej. W przypadku dziewczyn poznanych na imprezach może być podobnie. Jeśli jest alkohol oraz jacyś wspólni znajomi, którzy nakręcają imprezę, to łatwiej jest nawiązać z kimkolwiek znajomość. W rzeczywistości po imprezie (jak się spotkacie "w cztery oczy"), może być dużo ciężej utrzymać taką znajomość. Tutaj jest chyba główny problem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10