10 Gru 2012, Pon 11:03, PID: 329500
Czy ktoś był wzywany do UP na grupowe poradnictwo zawodowe? O co tam chodzi i jak to będzie wyglądało?
Trochę się stresuję.
W ogóle to podczas rejestracji Pani powiedziała mi, żebym zgłosiła się pod koniec grudnia do podpisu czy odbioru czegoś tam (już nie pamiętam). Wiecie może o co może chodzić?
Trochę się stresuję.W ogóle to podczas rejestracji Pani powiedziała mi, żebym zgłosiła się pod koniec grudnia do podpisu czy odbioru czegoś tam (już nie pamiętam). Wiecie może o co może chodzić?
PhS
miało to pokazać naszą efektywność pracy albo w grupie i takie tam..były jakieś testy na predyspozycje zawodowe..w sumie to do przeżycia...było tez ćwiczenie rozmowy kwalifikacyjnej z potencjalnym pracodawcą..z kamerą żeby później to tłumaczyć pokazywać ewentualne błędy i poprawiać swoja postawę ..ale to mnie przerosło i na szczęście wiedziałam w który dzień będą te zajęcia więc po prostu nie przyszłam
Takie pierdoły, mówiąc wprost
przecież może akurat w tym dniu wyskoczyć cos bardzo pilnego do załatwienia
). Potem znowu siedziałam w domu, bo niby szukałam pracy, chodziłam z cv po biurach podróży, ale różnie to bywało. Na samą myśl o pracy z ludźmi mnie ściskało po tych doświadczeniach z tą babą na tym stażu i w ogóle. Tak minął kolejny rok w domu, aż wysłałam cv z czystej desperacji do jednego z hipermarketów i o dziwo zadzwonili do mnie, żebym przyszła na rozmowę. Rozmawiała ze mną nawet sympatyczna babka i się tak nie stresowałam. Następnie miałam wypełnić jakiś test matematyczny czy w ogóle umiem liczyć
. Wynik mi tak wyszedł na poziomie dostatecznym, bo zawsze miałam problem z matmą, gdyż jestem humanistą, ale zakwalifikowałam się na zatrudnienie, a poza tym pewnie mieli braki kadrowe, bo tam duża rotacja była. Zaczęłam pracę na kasie. Wytrzymałam cały okres próbny, 3 miesiące, ale przypłaciłam to początkiem anoreksji. Uciekłam stamtąd na studia, tym razem zaoczne i obiecałam sobie, że te drugie skończę, choćby nie wiem co. W między czasie zdałam sobie sprawę,że to nie jest już zwykła nieśmiałość, a coś więcej. Lęk z szukaniem pracy i stykaniem się z ludźmi był taki silny, że znowu zaczęłam myśleć o śmierci, nawet próbowałam je sobie odebrać, ale stchórzyłam, bo lęk przed śmiercią był chyba jeszcze silniejszy niż przed życiem. W okresie całych studiów pracowałam tylko raz przez parę miesięcy jako sprzątaczka. Gdy przyszła zima zaczęłam chorować, byłam nawet w szpitalu i mnie zwolnili. Potem rok później miałam praktyki studenckie na których nie nauczyłam się kompletnie nic. I tak przesiedziałam w domu przez parę lat do zeszłego roku, gdzie UP wysłał mnie na staż do biura podróży
na trzy miesiące. Na początku nie dogadywałam się z właścicielką tego biura. Miała do mnie pretensje, że np. czegoś tam nie umiem, ale z czasem zawiązała się między nami jakaś tam nic sympatii i widziałam, że mnie nawet polubiła mimo mych "defektów". Jak byłam sama w biurze to zawsze się modliłam,żeby nikt nie przyszedł. Na szczęście biuro było niewielkie i był mały ruch. Właścicielka narzekała na niskie obroty, a ja się cieszyłam, że nie ma ludzi :-). Po skończonym stażu zatrudniła mnie jeszcze na miesiąc na pół etatu, żeby ktoś jej biuro przypilnował gdy jechała do sanatorium. Po skończonej współpracy powiedziała mi, że gdybym nie znalazła pracy w przyszłym roku (czyli w 2012) to ona mnie może zatrudnić sezonowo na wakacje, ale oczywiście nie skorzystałam
. Potem jak zawsze byłam w okolicach jej biura to unikałam tego rejonu, żeby na nią nie natrafić, bo wtedy pewnie by się mnie pytała czy znalazłam już pracę. Wystarczy, że w domu mam ciągłe trucie na ten temat, że mam już tyle lat i nie mam nic itd.:-( . Podbudowująca gadka mego ojca
Dużo działałaś, mimo że nie udało Ci się dociągnąć "do końca".
), dlatego podziwiam maggie, bo jak bym poszła bez myślenia nad tym godzinami, to bym chociaż popracowała miesiąc - dwa. A tak to pewnie nic w tym czasie ze sobą nie zrobię i tylko rozkminiam, jak ja z tego zrezygnuję jak będzie miesiąc wypowiedzenia, a ja akurat znajdę siłę na coś lepszego 