13 Wrz 2009, Nie 9:20, PID: 175351
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 13 Wrz 2009, Nie 9:21 przez tomash88.)
Ja poszedłem na kurs zaraz po 18-stce, pieniadze dostałem od dziadka i przeznaczylem je na prawko. Po wykładach zacząłem jazdy po mieście. Momentami było ciężko ale to głównie wynikało z rozmyślania nad tym co mam mówić do instruktorów(było ich 3) niż z braku moich umiejętności. Pierwsze podejście oblałem, byłem jakby onieśmielony ta cała sytuacją ale juz za drugi razem poszlo o niebo lepiej i zdalem egzamin. Mam juz prawko ponad 2 lata.
Teraz myśle że jesli cos sie chce i pragnie to nawet jak odnosi sie jakies niepowodzenia warto nadal dazyc do celu.
Teraz myśle że jesli cos sie chce i pragnie to nawet jak odnosi sie jakies niepowodzenia warto nadal dazyc do celu.
PhS
). Właściwie mam świetne predyspozycje żeby zrobić prawko. Moja fobia nie jest już tak silna jak kiedyś, z instruktorem prawdopodobnie wytrzymam, najgorzej będzie na wykładach bo nienawidzę grup, z którymi muszę spędzać dużo czasu. Zawsze się boję że ktoś zacznie się ze mnie śmiać i tak będzie cały czas aż do końca spotkań... takie doświadczenie ze szkoły. Nie spodobałem się w podstawówce i byłem męczony czy wręcz torturowany przez całe 9 lat (w gimn. miałem prawie tą samą klasę bo wszystko było w jednej szkole)

Za 7 razem, gdy oblałam na ostatnim skrzyżowaniu przed MORDEM (w czasie powrotu z egzaminu, bo jego czas już minął) i to w sprawie tak dyskusyjnej, że właściwie miałam prawo złożyć odwołanie, stwierdziłam "shit happens" i podeszłam do tego totalnie olewczo.
. Tak czy siak, już dawno założylam, że będę do niego podchodzić parę razy. Poczekamy, zobaczymy.
Mam tego serdecznie dość. Podczas nauki szło mi nieźle, zero stresów, nawet było wesoło. Egzamin jest dla mnie czymś nie do przejścia. Noga okropnie skacze mi we wszystkie strony na sprzęgle, co ostatnio skutkowało oblaniem egzaminu na łuku, bo samochód mi zgasł, nim jeszcze ruszyłem. Z każdym egzaminem coraz bardziej się boję, nie wiem czy jest sens podchodzić po raz kolejny.
W dodatku są osoby, które dołują mnie zamiast powiedzieć dobre słowo po obalnym egzamie.
W najbliższym czasie wybieram się do lekarza i muszę o tym porozmawiać. Nie odpuszczę sobie prawa jazdy, za dużo kasy w to włożyłem by tak po prostu to pieprznąć.
Nie wiem, czy moja jazda była aż tak tragiczna, czy on się na instruktora nie nadawał. W każdym razie każda jazda z nim kosztowała mnie tyle stresu, co 3 egzaminy razem wzięte.


