04 Paź 2015, Nie 8:44, PID: 477400
Co prawda jestem już starym koniem, ale...Brakuje mi rodziców, ale nie tych, których mam. Brakuje mi wyrozumiałych, życzliwych opiekunów, którzy wysłuchaliby, co mam do powiedzenia, nie wyśmiewali ani nie szydzili. W mojej (tfu!) rodzinie nie było alkoholu, rozwodu, a jednak uważam, że rodzice zaniedbali mnie intelektualnie i emocjonalnie, czasami wręcz krzywdzili. Były dobre warunki materialne, ale to nie wszystko. Jestem w rozdarciu. Z jednej strony chcę samodzielności, niezależności, z drugiej-akceptacji i opieki rodziców. Ma ktoś z Was podobne przemyślenia? :-(
PhS
po drodze.
To o czym piszesz jest bardzo normalnym życiowym dylematem...małego dziecka.Kilkulatek potrzebuje,bardzo łaknie, rodzicielskiej uwagi,a jednocześnie jest pchany z dala od rodziców przez nieznaną mu siłę,która kiedyś-w dobrze ukształtowanej osobowości-wygra i doprowadzi do niezależności od rodziców.To,że przeżywasz siebie samą w ten sposób dobitnie pokazuje,że nie miałaś możliwości zrealizować swoich zadań rozwojowych z czasu gdy fizycznie byłaś małą dziewczynką.Twoi toksycznie rodzice Ci to uniemożliwili.Ja byłam wychowywana przez dalszą rodzinę,bo moich rodziców nie obchodziłam w najmniejszym stopniu-nawet czy mam gdzie mieszkać i czy mam sucho i czysto-byli alkoholikami-dlatego sama noszę w sobie oceany niewyrażonej wściekłości,a na moich plecach i w gardle-dławiącą mnie bezsilność.Korzystam od 6 lat z profesjonalnej pomocy i ostatnio bardzo otworzyłam się na ludzi
.

mt037 Rodzice ciągle mówią o pieniądzach, tak mnie wychowali, że ja też myślę o pieniądzach, co mnie to obchodzi, niech sobie żyją w tym zimnym świecie bez uczuć.