03 Mar 2010, Śro 1:59, PID: 197620 
	
	
	
		Powiedzcie mi co mam zrobić  
  Mam dość ciężką fobię i chciałabym się w końcu zacząć leczyć bo mam już dość takiego życia... potrafie być sobą tylko w domu i w towarzystwie osób które bardzo dobrze znam. No i tu się pojawia problem: rodzice. Jakiś czas temu wydrukowałam im ze 3 strony o fobii społecznej to ojciec stwierdził że wymyślam i że nie mam czegoś takiego a mama nie odzywała się do mnie przez cały dzień.Później nawet słowem o tym nie wspomnieli. A ja tematu nie zaczne bo zwyczajnie nie potrafie z nimi rozmawiać nie da sie i tyle. W ogule. A co dopiero mam im mówić co czuję.Nie wykrztusiłabym ani słowa.Nigdy się mnie zapytali czy mam jakiś problem generalnie nic ich nie interesuje oprócz własnych problemów. Podjęłam jeszcze jedną próbę. Napisałam na kartce co czuję, jakie mam objawy itd zajęło mi to tydzień. Miałam zamiar im to dać. Ale to tak samo wyszło byłam do tego zmuszona. Bo pewnego dnia wracając z praktyk czułam się potwornie mimo że starałam się nie myśleć o tym co sądzą o mnie inni ludzie którzy mnie mijają jednak idąc 10 minut przez moją głowę zdążyło się przewinąć duużo złych myśli poczułam totalną pustkę i beznadzieje jak doszłam do domu to miałam łzy w oczach próbowałam to powstrzymać ale te uczucie wzrastało nigdy przedtem czegoś takiego nie czułam chciało mi się tylko usiąść i płakać do końca dnia tak to we mnie uderzyło że nie umiałam przestać  
  Nawet trudno mi to opisać. Tak jakby nagle wszystkie myśli zniknęły i wszystko i została tylko rozpacz. No i starałam się jakoś przemknąć po cichaczu do mojego pokoju ale pech chciał że chwilę potem weszła mama 
 I zaczęła pytać co się stało czemu płaczę nie wiedziałam co jej powiedzieć bo tak właściwie to płaczę bez powodu. Na początku nawet wyglądała jakby mi chciała pomóc ale jak jej dałam tą kartkę i ją przeczytała to tylko ze złością powiedziała: zawsze jakiś problem ! To trzeba do pschychologa iść. Potem się do mnie nie odzywała przez kilka godzin a jak już zaczęła to tak jakby się nic nie stało  
  i przez następny tydzień nic o tym nie mówiła dla mnie to wyraźny znak że chce żebym jej dała święty spokój i że jej to nie interesuje. Tylko że ja sama się nie zapiszę do psychiatry a co dopiero jechać tam autobusem  
  co mam zrobić ??  
	
	
	
	
	
  Mam dość ciężką fobię i chciałabym się w końcu zacząć leczyć bo mam już dość takiego życia... potrafie być sobą tylko w domu i w towarzystwie osób które bardzo dobrze znam. No i tu się pojawia problem: rodzice. Jakiś czas temu wydrukowałam im ze 3 strony o fobii społecznej to ojciec stwierdził że wymyślam i że nie mam czegoś takiego a mama nie odzywała się do mnie przez cały dzień.Później nawet słowem o tym nie wspomnieli. A ja tematu nie zaczne bo zwyczajnie nie potrafie z nimi rozmawiać nie da sie i tyle. W ogule. A co dopiero mam im mówić co czuję.Nie wykrztusiłabym ani słowa.Nigdy się mnie zapytali czy mam jakiś problem generalnie nic ich nie interesuje oprócz własnych problemów. Podjęłam jeszcze jedną próbę. Napisałam na kartce co czuję, jakie mam objawy itd zajęło mi to tydzień. Miałam zamiar im to dać. Ale to tak samo wyszło byłam do tego zmuszona. Bo pewnego dnia wracając z praktyk czułam się potwornie mimo że starałam się nie myśleć o tym co sądzą o mnie inni ludzie którzy mnie mijają jednak idąc 10 minut przez moją głowę zdążyło się przewinąć duużo złych myśli poczułam totalną pustkę i beznadzieje jak doszłam do domu to miałam łzy w oczach próbowałam to powstrzymać ale te uczucie wzrastało nigdy przedtem czegoś takiego nie czułam chciało mi się tylko usiąść i płakać do końca dnia tak to we mnie uderzyło że nie umiałam przestać  
  Nawet trudno mi to opisać. Tak jakby nagle wszystkie myśli zniknęły i wszystko i została tylko rozpacz. No i starałam się jakoś przemknąć po cichaczu do mojego pokoju ale pech chciał że chwilę potem weszła mama 
 I zaczęła pytać co się stało czemu płaczę nie wiedziałam co jej powiedzieć bo tak właściwie to płaczę bez powodu. Na początku nawet wyglądała jakby mi chciała pomóc ale jak jej dałam tą kartkę i ją przeczytała to tylko ze złością powiedziała: zawsze jakiś problem ! To trzeba do pschychologa iść. Potem się do mnie nie odzywała przez kilka godzin a jak już zaczęła to tak jakby się nic nie stało  
  i przez następny tydzień nic o tym nie mówiła dla mnie to wyraźny znak że chce żebym jej dała święty spokój i że jej to nie interesuje. Tylko że ja sama się nie zapiszę do psychiatry a co dopiero jechać tam autobusem  
  co mam zrobić ??  
	
 PhS

 
. Bo czasami nie wytrzymuję i robię im awanturę. Obecnie z nimi nie gadam praktycznie w ogóle, bo i po co. Fajnie też by było gdyby nie wchodzili mi w drogę, żebym miał pełną swobodę w działaniu. No ale tak fajnie nie ma.
	
  Do nich nic nigdy nie dociera obojętnie w jakiej sprawie i oczywiście uważają że zawsze mają rację. A gorzej mama bo daje mi aż za wyraźne znaki że nie do końca mnie akceptuje. Np wyjazd do rodziny, zawsze wychwala jacy to moi kuzyni czy kuzynki są dobre, uczynne, wygadane, potrafią wszystko załatwić. A oni oczywiście mają złe dzieci, wszyscy inni są lepsi.Jakaś kara boska ich spotkała.Aha i zawsze to przy mnie mówią  
.
 umiesz liczyć licz na siebie. 
  Na dodatek codziennie przechodzę obok tego budynku w drodze do szkoły  
 jak się przełamię to tam pójdę zapytam ile kosztuje wizyta i się zapiszę