12 Lut 2013, Wto 23:38, PID: 339180
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 12 Lut 2013, Wto 23:41 przez Zasió.)
OtoJa - Ale czytając miało sie wrażenie, że jednak robisz. zresztą, mozę to tylko przewrażliwienie na ogólną tendencję, polegającą na tym, ze gdy ktoś pisze.zali sie jaki jest samotny i ze z drugą osobą i dla niej byłoby mu raźniej/łatwiej, zaraz zaczynają sie debaty na temat uwieszania sie u czyjejś szyi, uzależnienia tip.
Jest w tym niby wiele racji, sam uczepiwszy sie w podstawówce i gimnazjum dwóch kumpli łatwo ignorowałem fobię (w ich towarzystwie, sam byłem przerażony perspektywą jakiejkolwiek sytuacji z rodzaju "ja kontra nauczyciel/woźna/pani w sklepie") - tyle że wtedy o naturze problemu nie miałem pojęcia i generalnie mniej byłem świadomy. Poza tym tyle było czasu na zmiany...Che che...
Ja doskonale wiem, że z drugą osobą byłoby mi łatwiej, nie tylko czuję to, także pojedyncze sytuacje okazania mi pewnego wsparcia były się bardzo pomocne. Może nie chodzi nawet o jakieś kolejne sukcesy na polu walki z fobią, ale zwyczajną zmianę szarego życia, która dodaje sił. Zapewne można argumentować, że nie zawsze tak to działa, czasem nawet pomimo świadomości osoby chorej, że istnieje potencjalne zagrozęnie "spoczęcia na laurach", ale nei usprawiedliwia to jednostronnego podejscia typu "on/ona na pewno chce znaleźć się w zwiazku, by przestać cokolwiek robić". rozumiem, ze tobie nie o to chodziło, ale widzisz, jak jest.
Jest w tym niby wiele racji, sam uczepiwszy sie w podstawówce i gimnazjum dwóch kumpli łatwo ignorowałem fobię (w ich towarzystwie, sam byłem przerażony perspektywą jakiejkolwiek sytuacji z rodzaju "ja kontra nauczyciel/woźna/pani w sklepie") - tyle że wtedy o naturze problemu nie miałem pojęcia i generalnie mniej byłem świadomy. Poza tym tyle było czasu na zmiany...Che che...
Ja doskonale wiem, że z drugą osobą byłoby mi łatwiej, nie tylko czuję to, także pojedyncze sytuacje okazania mi pewnego wsparcia były się bardzo pomocne. Może nie chodzi nawet o jakieś kolejne sukcesy na polu walki z fobią, ale zwyczajną zmianę szarego życia, która dodaje sił. Zapewne można argumentować, że nie zawsze tak to działa, czasem nawet pomimo świadomości osoby chorej, że istnieje potencjalne zagrozęnie "spoczęcia na laurach", ale nei usprawiedliwia to jednostronnego podejscia typu "on/ona na pewno chce znaleźć się w zwiazku, by przestać cokolwiek robić". rozumiem, ze tobie nie o to chodziło, ale widzisz, jak jest.