19 Maj 2019, Nie 17:34, PID: 792796
Mam podobnie do Ciebie pod względem lęku przed utratą tego, co udało się osiągnąć. Niestety też ciężko mi cokolwiek poradzić, bo wciąż trochę się z tym męczę - w kwestii związku, bo prace to jak na razie miałam tylko dorywcze i niespecjalnie mi na nich zależało.
Mimo że jestem w związku z już dość długim stażem i masą wspólnie przepracowanych problemów, to wciąż nie potrafię czuć się w pełni bezpiecznie, boję się tego, że nawet jakaś pierdoła może przeważyć szalę goryczy po wszystkim złym co już się wydarzyło i nagle cały świat runie. Świadomie wiem, że tak nie jest, ale lęki rządzą się swoimi prawami.
Szkopuł chyba tkwi właśnie w zaakceptowaniu siebie i dopuszczeniu myśli, że mimo wszystkiego co kiedyś nam nie wyszło, popełnionych błędów, wyrządzonych krzywd itd., zasługujemy na szczęście, akceptację i możliwość wspinania się wyżej. Nie musimy przecież przez całe życie pokutować za wcześniejsze porażki. : )
Mimo że jestem w związku z już dość długim stażem i masą wspólnie przepracowanych problemów, to wciąż nie potrafię czuć się w pełni bezpiecznie, boję się tego, że nawet jakaś pierdoła może przeważyć szalę goryczy po wszystkim złym co już się wydarzyło i nagle cały świat runie. Świadomie wiem, że tak nie jest, ale lęki rządzą się swoimi prawami.
Szkopuł chyba tkwi właśnie w zaakceptowaniu siebie i dopuszczeniu myśli, że mimo wszystkiego co kiedyś nam nie wyszło, popełnionych błędów, wyrządzonych krzywd itd., zasługujemy na szczęście, akceptację i możliwość wspinania się wyżej. Nie musimy przecież przez całe życie pokutować za wcześniejsze porażki. : )