09 Paź 2015, Pią 22:18, PID: 478682
chyab normalnieję, bo w tym roku jak nigdy wkuriwło mnei nadejście jesieni, i pierwszy raz myślę o niej "paskudna".
Co prawda zawsze lubiłem najbardziej z jesieni i pór roku w ogóle jesień wczesną, ciepłą, moze nawet bardziej będącą kalendarzowym końcem lata, z nieco wcześniejszymi i chłodniejszymi zachodami słońca, tym specyficznym zapachem powietrza, ale wciąż letnim klimatem, niemiej odkąd lato trwa dwa miesiące, w maju piździ jak na biegunie, w czerwcu też, a ja nie mam w mieszkaniu indywidualnego węzła c.o., to chociaż nie mam też klimatyzacji na temp. 35+ nadejscie jsesieni w+ mnie niesamowicie. Jeszcze dobrze w szortach, w samych bluzkach, koszulkach z krótkim rękawem człowiek nie pochodził, a tu juz jesień. Znowu te pieprzone kurtki, długie spodnie, cieple buty... i ten krótki dzień z powodu kretyńskiej strefy czasowej nijak nieprzystającej do położenia Polski (wiecie, że mamy najmniej słońca w godzinach aktywności ludzi w Europie?)
Co prawda zawsze lubiłem najbardziej z jesieni i pór roku w ogóle jesień wczesną, ciepłą, moze nawet bardziej będącą kalendarzowym końcem lata, z nieco wcześniejszymi i chłodniejszymi zachodami słońca, tym specyficznym zapachem powietrza, ale wciąż letnim klimatem, niemiej odkąd lato trwa dwa miesiące, w maju piździ jak na biegunie, w czerwcu też, a ja nie mam w mieszkaniu indywidualnego węzła c.o., to chociaż nie mam też klimatyzacji na temp. 35+ nadejscie jsesieni w+ mnie niesamowicie. Jeszcze dobrze w szortach, w samych bluzkach, koszulkach z krótkim rękawem człowiek nie pochodził, a tu juz jesień. Znowu te pieprzone kurtki, długie spodnie, cieple buty... i ten krótki dzień z powodu kretyńskiej strefy czasowej nijak nieprzystającej do położenia Polski (wiecie, że mamy najmniej słońca w godzinach aktywności ludzi w Europie?)