02 Lip 2015, Czw 21:31, PID: 451268
Tośka napisał(a):Absolutnie nie! Wraz z nastaniem wiosny ożywam, mam więcej radości w sobie i energii do działania. Pomimo mego częstego marudzenia na forach, umiem cieszyć się z drobiazgów i niewiele potrzeba mi do szczęścia; dlatego zieleń, pogoda, błękit nieba i zapach kwiecia cieszyły mnie także wtedy, gdy byłam skrajnie samotna. I kiedy nie miałam z kim wyjść na wiosenny czy letni spacer, chodziłam sama i cieszyłam się pięknem świata, roślin, zwierząt. Dziś również cenię sobie samotne spacery.Naprawdę bardzo mądrze napisane No, właśnie, cieszyć się nawet z dupereli.
Przygnębia mnie aura zimowo-jesienna, szybko zapadający zmrok, plucha, ciemność, szarość, grube i przytłaczające ciało i duszę ciuchy. Nagonka sklepowo - medialna związana z grudniowymi świętami może nie tyle mnie przygnębia, co irytuje. To gorsze, zimne półrocze obfituje w wiele negatywnych dla mnie bodźców.
Kocham wiosnę i lato. Przyjemną aurę, słońce, błękit nieba, zieleń liści, kwiaty, owoce, owady, motyle, śpiew ptaków, koty wylegujące się w promieniach słońca. Ciepłe wieczory i noce, chrabąszcze, cykanie świerszczy, piegi powstające od słońca. Wesołe, kiczowate "umc umc" na wakacyjnych listach przebojów. Lekkie, kolorowe ubranka. I cieszyło mnie to także wówczas, gdy nie miałam do kogo gęby otworzyć ani się przytulić. Nie rozumiem, jak możecie się tak pogrążać, kiedy świat jest tak piękny i ma nam tyle do zaoferowania. Zawsze można odnaleźć odrobinę radości. Zazdrościcie innym pijackich libacji po nocach, wspólnych wypadów na haju, łudstoka i innej patologii? Nie ma czego zazdrościć, to denne i krótkotrwałe.
Oceniacie swoją wartość przez pryzmat tego, czy macie znajomych czy nie? Też kiedyś popełniałam ten błąd, trzeba się otrząsnąć i brać z życia tyle, ile się da, w każdej sytuacji. Nie marnujcie kolejnego lata tylko dlatego, że nie macie "paczki" do wspólnego chlania i gadania o *upie. Głowa do góry i idźcie na samotny spacer, chwytajcie słonko, bo nim się obejrzymy, a znów nadejdzie paskudna jesień.
Ja nigdy nie lubiłam jakoś specjalnie lata, bo raz, że się szkoła kończyła, dwa, że za ciepło, dobrze byłoby się poopalać, a nie lubiłam, dodatkowo człowiek się bardziej poci,
no i widoczny jak na... patelni
Och, jak lubiłam te listopadowe wieczory, kiedy się można było szlajać, nie zwracając na siebie uwagi, ulicami... ale jakoś mi przeszło i teraz to mi to w sumie rybka A kontakt z przyrodą ważny i uspokaja człowieka... mnie również nigdy nie przeszkadzały samotne spacery, przynajmniej szłam sobie gdzie chciałam, robiłam postoje gdzie chciałam i z niczego nie musiałam się tłumaczyć