04 Kwi 2014, Pią 22:04, PID: 387746
Akurat temat związków, a przynajmniej ich rozpoczynania to moim zdaniem jeden z niewielu, w których mężczyźni (zwłaszcza ci z fobią, albo nieśmiali) mają gorzej.
U nas kulturowo się przyjęło, że mężczyzna ma "zdobywać" kobiety, a kobiety mają "być zdobywane". I oczywiście wiem, że są wyjątki, zresztą teraz może ta tendencja się zmienia, ale jednak takie przekonanie nadal pokutuje chyba każdemu gdzieś tam z tyłu głowy.
Więc jak jesteś nieśmiałą kobietą - przy odrobinie szczęścia wystarczy, że poczekasz. Znajdzie się jakiś "samiec alfa", który cię upoluje. Jak jesteś nieśmiałym mężczyzną... to możesz mieć problem, bo każdy niejako oczekuje od ciebie, że wyjdziesz z inicjatywą. A to przecież nawet nie chodzi o to że nie chcesz, po prostu nie potrafisz.
Ja się trzy lata zbierałem, żeby powiedzieć dziewczynie z klasy, że ją szanuję i lubię, a i tak zrobiłem to pod koniec szkoły, żeby w razie gdyby uznała, że jestem jakiś dziwny nie musieć tego widzieć gdzieś na jej twarzy (bo prawdopodobnie "widziałbym" to nawet, gdyby tego tam nie było, tak to już ze mną bywa). A wtedy nie chodziło mi nawet o związek, po prostu naprawdę ją lubiłem i szanowałem jako osobę (w sensie - gdyby była mężczyzną byłoby tak samo) i uznałem, że dobrze by było jej o tym powiedzieć. "Startowania" do dziewczyn pod kątem jakiejś "bliższej znajomości" nie jestem w sumie sobie nawet w stanie wyobrazić, a lata lecą...
U nas kulturowo się przyjęło, że mężczyzna ma "zdobywać" kobiety, a kobiety mają "być zdobywane". I oczywiście wiem, że są wyjątki, zresztą teraz może ta tendencja się zmienia, ale jednak takie przekonanie nadal pokutuje chyba każdemu gdzieś tam z tyłu głowy.
Więc jak jesteś nieśmiałą kobietą - przy odrobinie szczęścia wystarczy, że poczekasz. Znajdzie się jakiś "samiec alfa", który cię upoluje. Jak jesteś nieśmiałym mężczyzną... to możesz mieć problem, bo każdy niejako oczekuje od ciebie, że wyjdziesz z inicjatywą. A to przecież nawet nie chodzi o to że nie chcesz, po prostu nie potrafisz.
Ja się trzy lata zbierałem, żeby powiedzieć dziewczynie z klasy, że ją szanuję i lubię, a i tak zrobiłem to pod koniec szkoły, żeby w razie gdyby uznała, że jestem jakiś dziwny nie musieć tego widzieć gdzieś na jej twarzy (bo prawdopodobnie "widziałbym" to nawet, gdyby tego tam nie było, tak to już ze mną bywa). A wtedy nie chodziło mi nawet o związek, po prostu naprawdę ją lubiłem i szanowałem jako osobę (w sensie - gdyby była mężczyzną byłoby tak samo) i uznałem, że dobrze by było jej o tym powiedzieć. "Startowania" do dziewczyn pod kątem jakiejś "bliższej znajomości" nie jestem w sumie sobie nawet w stanie wyobrazić, a lata lecą...