25 Lip 2021, Nie 11:19, PID: 845756
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 25 Lip 2021, Nie 11:32 przez Ciasteczko.)
Cytat:Niby wszystko jest ok, na co dzień nie daje mi odczuć, że jestem pasożytem. Ale w kłótniach (ostatnio w listopadzie) wyrzyguje mi, że jestem największym dziwadłem na naszej ulicy, wyśmiewa moją pracę i zarobki. Myślę podobnie, więc te słowa powinny spłynąć po mnie jak po kaczce, ale w takich chwilach mam ochotę po prostu wyjść z domu i nie wrócić.
Masz przemocowego chłopaka, bo uderza pewnie w punkty, które bardzo Cię bola, przykro mi.
Nie zawsze jest tak, ze można znaleźć lepsza pracę z dnia na dzień, albo z dnia na dzień podnieść swoje kwalifikacje, to wymaga czasu i w tym czasie (szukania) lepej być w dobrym nastroju niż czuć się jak g*wno, bo ktoś Cię obraża
Cytat:Moje problemy nie wzięły się znikąd. Pijący ojciec, nadopiekuńcza matka, upokarzające incydenty, molestowanie w gimnazjum i wreszcie nadopiekuńczy chłopak i teraz mąż. Jednak wiem, że największą krzywdę zrobiłam sobie sama, gdy zamiast wziąć życie we własne ręce, oddałam je walkowerem.
Ja mojego chłopaka nigdy nie postrzegałm jako nadopiekuńczego, chociaż może coś w tym byc. Dawniej jak żyłam sobie sama i nie byłam w związku to wszystko musiałam łatwić też sama, ale pamiętam, że już wtedy unikałam jak ognia życia zawodowego i wszystkego co jest z tym związne. Ja nie czuje sie wychowywana nadopiekuńczo (chociaż próbowano w domu mi to wmówić), bo wiele rzeczy potrafię załatwić, mieszkam też za granicą i codziennie musze mierzyć się ze sprawami urzędowymi czy ogólnie prawem niemieckim jak chodzi o coś zwiazanego np. z pracą i jakoś sobie radzę. U mnie lęk przed pracą wynia z fobii społecznej oraz panicznego lęku przed porażką i byciem ocenianym.
Cytat:Wracając do tematu, ja również nigdy w życiu nie pracowałem, nie licząc wolontariatu i staży, które nie dają nawet najniższej krajowej. Co więcej, od dziecka nie wyszedłem z przekonania, że praca to jakiś nieosiągalny przywilej osób bardziej zaradnych ode mnie, że ja w sumie nie nadaję się do żadnej pracy i nie czuję się godny, by mi za cokolwiek można było zapłacić. "Wolę" robić rzeczy za darmo, bo wtedy nie boję się, że coś zawalę i ktoś będzie zły na moją pracę.
Ja mam bardzo podobnie. Tzn. jak widze ogłoszenie o np. zlecenie wykonania jakiegoś rysunku, ktore jest w ramach wolontariatu i takie, za które ko chce zapłacić to można się domyślić co wezmę xd Również nie potrafię upominać się o swoje pieniadze, chyba, że pracodawca "zapomni" zapłacić mi dość sporo z wypłaty, albo o całej zapomni, ale jak coś tam się troszku nie zgadza to ja nawt się nie upomnę, negocjowanie mojego wynagrodzzenia to dla mnie już wgl fantastyka, nie jestem w stanie wyobrazić sobie siebie w takim scenariuszu. Co najlepsze, to nie dotyczy tylko wykonwania pracy. Ja nawet za darmo oddaję rzeczy, ktorych chcę się pozbyć, albo po zdecydowanie niższej cenie, lub po targowaniu się. Mam nwet w takich sytuacjach myślenie, ze jak nie dam nisko to nikt nie kupi czegoś, bo to ode mnie.... Wiem, ze to żasłone ale ja mam tak niską samoocenę, że często odnoszę wrażenie, że dosłownie każdy mną gardzi i ma jakiś problem i że ja muszę ludziom "robić dobrze".
Cytat:Z drugiej strony marzę o tym, by być zaradny, ale zupełnie nie znam realiów, nie odnajduję się w społeczeństwie, przeraża mnie proces rekrutacji i ta cała autoprezentacja z nim związana. Ostatnio zacząłem bać się przyszłości, zacząłem wyobrażać sobie siebie pod mostem lub myśleć teoretycznie o samobójstwie. Nie potrafię rozmawiać z ludźmi wokół mnie - z rodziną, resztką znajomych, bo z takimi spotkaniami wiąże się widmo opowiadania o swojej aktualnej sytuacji społeczno-zawodowej, porównywanie się z bardziej ambitnymi jednostkami
Ja unikam towarzystwa ludzi poza tymi z inernetu i tymi (nieliczni, z obcych to wlaściwie jedna osoba), którzy sa w miarę na bieżąco z moim życiem. Boję się natomiast kontaktu z rodziną mojego chłopaka, bo oni bardzo oceniają człowieka po wykonywanym zawodzie (taka tradycjonalistyczna rodzina), w moim przypadku pewnie lepiej byłobu jakbm siedziała na d*pi ale miała dziecko na wychowaniu, niż pracowała na pól etatu jako sprzątaczka.
Cytat:Po liceum wszystko się zawaliło, załamanie psychiczne, działanie po omacku, lęki i codzienne myślenie o śmierci. Pojedyncze przebudzenia nie były w stanie pchnąć mnie do działania. W ogóle nie wiedziałem, co robię, nie było w tym żadnego planu, żyłem bardziej z dnia na dzień, odkładając myśl o przyszłości na potem. Wtedy też zacząłem olewać wiele spraw, chyba pierwszy raz w życiu poczułem, że nie muszę, mam wolną wolę i na wiele rzeczy położyłem przysłowiową "lachę", mając nadzieję, że długo nie pożyję.
Dziś mam 27 lat, jestem na utrzymaniu rodziców, czuję się najgorszym pasożytem, nie mam perspektyw i każdego wieczoru mam nadzieję, że jutro jakimś magicznym trafem się nie obudzę.
Byłeś z tym u specjalisty? To brzmi jak depresja albo silne zalamanie nerwowe. Nie dziwię się, że mialeś w* na przyszłość, bo w takim stanie trudno inaczej. Ja też żyję z dnia na dzień, u mnie teraz t skutek unikania konfrontacji z życiem i myślenia o nim. Żyję z myślą, że "jakoś to będze", a wiadomo, ze jet ch*jowo, bo ja mam odczucie jakbym nie miała kontroli nad swoim życem, a z drugiej strony panicznie boję się ją wziąć.