25 Lip 2021, Nie 10:14, PID: 845753
(25 Lip 2021, Nie 8:10)Reszko napisał(a): Tak sobie czytam niektóre posty i chyba się zaczynam samonakręcać. U mnie w rodzinie nie było patologii, nikt nie pił, nie bił, nie umarł, społeczeństwo też nie było dla mnie jakoś specjalnie okrutne i chyba nie mam powodu, by się go bać. A jednak! A jednak jestem z+. I czuję w środku, że nie mam dla tego zupełnie żadnego usprawiedliwienia.
Nie nakręcaj się Jestem zdania, że u mnie czynnikiem decydującym była nadopiekuńczość matki, a potem partnera. Znam osoby z patologicznych domów, które mimo przeciwności losu świetnie sobie radzą w dorosłym życiu.
Ale gdy człowiek od dzieciństwa nie ma wpojonego poczucia własnej wartości, a jednocześnie nie jest zmuszony do samodzielności, to prosta droga do bycia życiowym nieudacznikiem. Z kolei dzieci wywodzące się z patologii, ale zdane wyłącznie na siebie, często wyrastają na ludzi zaradnych i osiągających sukcesy (choć nie bez problemów).
U mnie też nie było pochwał za naukę ani żadnych rad "co dalej". I tak samo oczekiwano, że jako zdolna uczennica łatwo sobie poradzę w dorosłym życiu.
Wiesz, kiedy udało mi się rozwinąć skrzydła? Gdy byłam zdana na siebie, np. podczas pracy za granicą. Wyjechałam praktycznie z obcymi sobie ludźmi i pełniłam rolę tłumacza, bo nikt oprócz mnie nie znał języka. Mimo że pracowałam ciężko fizycznie, czułam się chyba najlepiej w całym życiu. Głowa wolna od myślenia, brak czasu na analizę każdej pierdoły, codzienna rutyna ograniczająca się do zaspokojenia podstawowych potrzeb fizycznych - to mi pomogło.
Teraz mam zajęcie wymagające kreatywnego myślenia i ślęczenia przed komputerem, a po całym dniu czuję się jak wyciśnięta cytryna. Dodatkowo caly czas czekam, aż ktoś odkryje, że jestem za głupia, za powolna i za leniwa do tej pracy. Nie pomaga też otoczenie, które uważa, że "coś tam robię na komputerze, ale tak naprawdę uj wie co".
Dlatego teraz celuję znów w pracę fizyczną, mam nadzieję, że dzięki temu znów poczuję, że żyję.