18 Mar 2019, Pon 20:39, PID: 785893
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 18 Mar 2019, Pon 20:53 przez MissCthulhu.)
(18 Mar 2019, Pon 1:17)Kaspar Hauser napisał(a):(17 Mar 2019, Nie 16:52)MissCthulhu napisał(a): Wydawało mi się też, że wiele osób z fobią społeczną nie może zrobić tego, z czym mam i ja problem (fobia? związek? a w ogóle seks i stałe czy nie towarzystwo drugiego człowieka?) oraz ostatecznie decyduje się na towarzystwo Pani z R* lub innego portalu. Może intencjonalnie, może "samo wychodzi". Kwestia tylko, kto się przyzna - bo ja staram się, naprawdę staram przełamywać tabu i w swoim życiu, i ogólnie (ale nie szokować na siłę), natomiast zachowania takie spotykają się jeszcze z ostracyzmem, którego do końca ja z kolei nie rozumiem.
Oj tam, jesteś tu mile widziana; przynajmniej przeze mnie.
<ja na szybko i z emocjami>
Dziękuję, ha, szczególnie.
Wiecie, plot-twist w temacie. Dziś zostałam zaproszona na spotkanie w rodzaju randki...? Raczej tak, skoro pytanie zawierało w sobie wspomnienie o wariacjach intymnych po wypiciu wina w jakimś miejscu, czy tam piwa, kawy, "drink of choice" w miłym otoczeniu, potem pewnie jego mieszkaniu. Jakkolwiek prosto to zabrzmi - może nie będę musiała płacić [za towarzystwo na godziny] - ale odruchowo chciałam odmówić, a tymczasem zaproponowałam przyszły piątek. Nie chcę zamykać sobie ZAWSZE pewnych drzwi. Jeśli facet mi ucieknie albo mnie wystawi, no to wpiszę kolejną porażkę do CV i piszę to lajtowo, ale tak nie będzie to odebrane. A jeśli wystawi PO rozebraniu, to wolę nie myśleć.
Odpisałam, że nie mogę spotkać się u siebie nawet tak o, po koleżeńsku z różnych przyczyn; na szczęście będę pod koniec tygodnia po b. skromnej wypłacie, ale na dwa-trzy piwa w lokalu starczy czy coś, zgodnie z filozofią zaproponowania zapłacenia za siebie.
Tylko to nadeszło tak... Nagle. Wiem o nim tyle, że pochodzi z innego miasta (nie piszę, bo szczegóły i jest dość małe), oddalonego od obecnego, toteż najpierw wyraziłam zdziwienie faktem bycia w "moim" mieście przez niego. Czasowo czy tam nie... On wyraził, hm, zachwyt to za mocne słowo, ale upodobanie dla sposobu, w jaki przekazuję myśli, myślę i pojmuję sprawy także seksualne - zna mój, hm, "gust" - oraz z charakterystyczną dla siebie prostotą, ale nie chamstwem po prostu zapytał.
Podziwiam, bo ja bym NIGDY nie miała odwagi; nigdy nie odbyliśmy prywatnej rozmowy, ale zawsze gdzieś-tam się przy profilu kręcił.
Nie chcę, by ten temat zamienił się w "Drogi pamiętniczku..." i tak, dla niektórych szokiem będzie, że kobiety uprawiają seks dla przyjemności, hedonizmu; dla mnie szokiem było wczorajsze odkrycie, że moje libido wróciło na tyle, by móc podwójnie o sobie dać znać z rzędu i, hm, powiem tak - do podanego terminu (jeśli na niego przystanie) będę miała tysiąc myśli, będę płakać, cieszyć się, nie do końca wierzyć, na pewno postaram się utrzymywać z nim kontakt, by przez te kilka dni jeszcze sporo się dowiedzieć i wyczuć, czy chce pojawić się, bzyknąć i zniknąć, czy może (związku z tego nie będzie, raczej) coś trochę dłuższego, friends with benefits. Ale najpierw musi być etap friends, dopasowania się i zobaczenia, czy nie mam do czynienia z kompletnym freakiem (raczej nie, b. inteligentne i zdystansowane wypowiedzi, prawdziwy profil w socialach, znajomi), aczkolwiek różnie bywa. Po przeszłości, jestem ostrożna.
Porażka dobije mnie kompletnie; zwłaszcza, że jeden Adonis odpisał z błędem ortograficznym takim, że... - ale ortografia to nie ich główna pasja - a zwycięstwo doda skrzydeł.
Skoro nie bałam się skoku na bungee, to może i (obrazowo) nie bać się włożenia przez kogoś penisa w siebie? Chyba nie będzie niezręcznie w sferze gadanej, chyba obydwoje będziemy zdenerwowani; chyba, że jest takim Casanovą, że jako ciekawostkę postawił sobie zaliczenie kogoś takiego, jak ja, czy wdanie się w bliższą relację. Bo jednak w strefę komfortu SWOJĄ muszę go wpuścić (wzajemnie, jego pewnie jest większa) i swoją kulkę bezpieczeństwa opuścić.
Nie spodziewałam się tego, lepsze zawiązania fabuły są tylko w tureckich serialach...