18 Mar 2010, Czw 22:46, PID: 199264
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 18 Mar 2010, Czw 22:51 przez krys840.)
Czuję, że przeżywam jakieś apogeum nieporadności, niemocy i bezsilności; też czuję się tak, że brakuje mi entuzjazmu do niemal wszystkiego, a życie jest momentami ciężkie. Mam wrażenie, że odsiaduję jakiś wyrok, bo powszechny tryb życia, jaki narzuca otoczenie jest dla mnie zbyt destrukcyjny. To styl życia, w którym przybiera się znamię - otoczenie odciska piętno wypalenia, zgorzknienia i rozgoryczenia, stąd izoluję się już dziesięć lat od standardów życia ponad stan fizyczny. Wypalony człowiek nie ma entuzjazmu, ale też staje się niebezpieczny dla siebie i innych jeśli nie potrafi odnaleźć alternatywy życia dla tego, który go wyjaławia. Powszechny tryb życia sprawia, że dopadają nas stany wegetatywne, ale to przejawa normalnego wycofania emocjonalnego z życia społecznego, które rujnuje zdrowie. Nie zmuszam się już pracy, a czekam ciągle, aż nadejdzie dzień, w którym sam mimowolnie będę miał entuzjazm do niej. Na razie przeżywam czasem katusze wewnętrzne, ale nie potrafię przystosować się do rytmu społecznego, który dziesiątki ludzi zaprowadza nawet na śmierć np. w wypadkach samochodowych. Żyjemy ponad stan i basta! Piłem niedawno duże ilości kawy, nie spałem, a teraz czuję się jak roślina. Trzeba czasu i cierpliwości, ale też alternatywy dla powszechnego stylu bycia, by nie dopadały nas frustracje. Uważam, że jeśli ktoś nie musi pełnić koniecznie wszystkich standardowych ról społecznych to powinien z nimi poczekać, choć mnie to kosztuje izolację społeczną, która mnie czasem bardzo boli. Różnie życie się toczy, ale odradzam walkę za wszelką cenę i szaleństwo, rozpustę, bo to życie, które długotermonowo nie przynosi stabilności wewnętrznej. Podziwiam cię, Funia, ciężko jest pogodzić wszystko bez szwanku dla siebie, zdrowia i kondycji. Zdrowie tak naprawdę topnieje z czasem, więc trzeba nim umiejętnie gospodarować.