20 Wrz 2015, Nie 21:58, PID: 473158 
	
	
	
		Witam. Chciałbym opowiedzieć wam moją historie ponieważ nie za bardzo mam sie do kogo zwrócić a nie wiem jak długo jeszcze pociągne. Mój problem polega na tym że gdy przebywam wśród ludzi boje się że mnie pobiją, wyśmieją, upokorzą lub w jaki kolwiek sposób skrzywdzą. Pojawia sie gula w gardle i zaczynam się trząść nie umiejąc poskładać jednego rozwiniętego zdania. Gdy idę ulicą lub jestem w sklepie jest to samo. Swobodnie czuje sie jedynie w domu. Wcześniej pojawiały sie różnego rodzaju omamy prześladowcze i głosy. Od tamtego czasu raczej staram sie nie wychodzić z domu. Psychiatra zdiagnozował schizofrenie i fobie społeczną. Przepisał leki które pomogły na omamy i wizje ale stres jak dla mnie nie do ogarnięcia jest nadal i trace nadzieje na normalny stan psychiczny. W zeszłym tygodniu zacząłem szkołe. Ucze sie w collegu. Cały czas gdy siedze na lekcjach mam wrażenie że uczniowie rozmawiają na mój temat, co gorsza obrażają mnie i wyśmiewają. Nie rozmawiam tam praktycznie z nikim. Strach jest przeogromny. Znajomość języka angielskiego w stopniu 30-40% nie pomaga. Przed tym wszystkim było fajnie, byłem otwarty, zawsze lubiałem poimprezować i ze wszystkimi rozmawiałem. Nie wiem co sie stało po drodze. Miałem plany. Colleg, studia, jakaś fajna dziewczyna, zawodowe pływanie. To wszystko jest nie do osiągnięcia w obecnej sytuacji. Czy jest sens żyć? Jutro znów ide do szkoły  i już teraz to przeżywam. Dziękuje za przeczytanie. Pozdrawiam
	
	
	
	
	
 PhS
 


 żyć i tak umrzesz
	
 Nota bene od pewnego czasu zauważyłem, że planowanie w życiu czegokolwiek jest śmieszne, bo zazwyczaj i tak większość planów daje w łeb. Widocznie jest mi pisane całe życie mieć pod górkę - chyba takie przeznaczenie i rola została mi napisana do odegrania w filmie pod tytułem "Życie". Postaram się być dobrym aktorem 