PhobiaSocialis.pl
Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - Wersja do druku

+- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl)
+-- Dział: Działy tematyczne (https://www.phobiasocialis.pl/forum-9.html)
+--- Dział: Nieśmiałość, Fobia społeczna (https://www.phobiasocialis.pl/forum-11.html)
+--- Wątek: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. (/thread-2506.html)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7


Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - Funia - 25 Lut 2009

Ja tego nie wytrzymam, nie wytrzymam...
Nie wiem, co ze sobą zrobić.
Mam okropny bałagan w domu, który tutaj zawsze był...
Nie potrafię sobie poradzić z codziennością.
A muszę pozmywać, zamieść i wytrzeć podłogę, ugotować obiad, wyprać sobie skarpety, bo mam już wszystkie brudne tylko nie mam siły, żeby to zrobić. Jak ja mam żyć, co mam zrobić... Potrafię się nawet rozpłakać z tego powodu, że nie chce mi się zamieść podłogi... to jest chore, ja tego nie wytzrymam. Ciale myślę tylko o sprżataniu... to jest chore.
od grudnia ciągle chodze i płaczę. Prawie każdego dnia...
Nie chcę istnieć, nie chcę żyć...
Chodzę do psychologa, od stycznia ale to nic nie daje.
Ja nie dam rady, to wszystko jest do niczego, ja tego nie wytrzymam...
Ja się nie nadaję do życia...


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - Sosen - 25 Lut 2009

A może lepszy byłby mixik psycholog-psychiatra? W takich sytuacjach powinno się włączyć leki antydepresyjne.


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - Rock 89 - 25 Lut 2009

Tak, może i psychiatra też by się nadał. I leki... na pewnych etapach leczenia są zapewne bardzo przydatne. No i lepiej, żebyś miała kogoś blisko, to wiele ułatwia i dużo daje.


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - krys840 - 25 Lut 2009

Ja też tak zazwyczaj mam, że nie jestem w stanie czegoś zrobić, choćby to była bardzo prozaiczna czynność. Nie pracuję, a tylko próbuję się uczyć; jestem na rencie socjalnej. Mam problemy z bezsennością, bo ostatni dorywczo pracowałem jako pracownik gospodarczy. Dużo piłem, ale utrzymuję jednak stale aktywność fizyczną - trochę biegam (nawet teraz - zimą) i gram w siatkę. Unikam kontaktów z ludźmi, bywało że puszczały mi nerwy w środkach komunikacji miejskiej, ale zawsze przewidywałem, że może się coś takiego stać, dlatego potrafiłem konstruktywnie rozładować napięcie i złość. Tańczyłem i śpiewałem na ulicy, prowokowałem ludzi, a wszystko to robiłem w wyrazie desperacji, w wyniku niedostatecznego doświadczenia w walce o swoje prawo, do prowadzenia umiarkowanego trybu życia, niepowodującego stałych frustracji oraz zrozumienia szeregu zależności mnie wstrzymujących na co dzień itd... Dzisiaj nie szukam spokoju a towarzyszy niedoli chcących wiedzieć skąd, jak i dlaczego. Idę pod prąd i to sprawia, że nigdy nie tracę ducha. :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - żelka - 25 Lut 2009

Hej, zatrzymaj się , usiądź w spokoju i zastanów się skąd ta panika , powiedz sobie dam radę , uśmiechnij się. Zacznij sprzątać a panika minie.


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - Funia - 25 Lut 2009

Sosen napisał(a):A może lepszy byłby mixik psycholog-psychiatra? W takich sytuacjach powinno się włączyć leki antydepresyjne.
psychiatra też jest i z lekami też coś kombinuje.
Rock 89 napisał(a):No i lepiej, żebyś miała kogoś blisko, to wiele ułatwia i dużo daje.
Nie ma.
żelka napisał(a):Hej, zatrzymaj się , usiądź w spokoju i zastanów się skąd ta panika , powiedz sobie dam radę , uśmiechnij się. Zacznij sprzątać a panika minie.
W zeszłym tygodniu nawet zrobiłam w kuchni na szafkach generalne porządki i w ogóle coś mnie dopadło. Ale ja nie mam siły w kółko chodzić i sprzątać i prawie nic innego nie robić.


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - shade - 25 Lut 2009

nie łam się Funiu 8)


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - Rock 89 - 25 Lut 2009

Funia, no to musi się ktoś taki znaleźć. Wyobraź sobie, że jesteś czyimś Aniołem, to musi być niesamowicie budujące. Wierzę, że to jakieś wyjście. Ponadto bądź trochę cierpliwa, leki zaczną działać (często działają dopiero po kilku tygodniach, czy miesiącach na tym akurat nie znam się za dobrze). Nadejdzie wiosna, odprężysz się, poznasz kogoś. I jakoś się wszystko ułoży, takie kryzysy się zdarzają i wierz mi, że można z nich wychodzić. Trzeba mieć tylko kogoś i coś, co pochłania, nurtuje i uniemożliwia myślom atakowanie.


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - krys840 - 25 Lut 2009

Nie uważasz, że może ktoś nie daje Ci wyraźnych powodów do tego, by się starać. Można robić sobie na złość tak długo, aż zacznają się kłębić bezlitosne myśli o beznadziejnym trwaniu i dopiero wtedy zaczynasz radykalnie działać albo się miotać. Można nawet skoczyć skądś... Najlepsze co możemy robić, to zwracać się z pomocą. Przykrym jest znaleźć się w sytuacji, z której nie widzimy wyjścia. Może wal co Ci leży na wątrobie. Co Cię na ogół wkurza?


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - Jan Dzban - 25 Lut 2009

Drugi raz zakładasz taki sam temat. Minęło, zdaje się, ok. półtora miesiąca. Ten psycholog Twój to jest ślepy czy głuchy? Czy może nie opowiadasz mu wszystkiego, co powinien wiedzieć?


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - mc - 25 Lut 2009

Rock 89 napisał(a):Trzeba mieć tylko kogoś i coś, co pochłania, nurtuje i uniemożliwia myślom atakowanie.
Lobotomia :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Co jest w złego w tych myślach? Niech sobie są :Stan - Uśmiecha się: Najważniejsze to nie dać tym myślom aby kierowały nami czy psuły nam nastrój tylko panować nad nimi tak jak sprawny jeździec panuje nad swoim koniem :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - Jędrek - 25 Lut 2009

Funia napisał(a):Ja się nie nadaję do życia...

Też się nie nadaję, a przynajmniej tak myślę ale w końcu myśli są konsekwencją pewnych doświadczeń.


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - Funia - 26 Lut 2009

Rock 89 napisał(a):Ponadto bądź trochę cierpliwa, leki zaczną działać (często działają dopiero po kilku tygodniach, czy miesiącach na tym akurat nie znam się za dobrze). Nadejdzie wiosna, odprężysz się, poznasz kogoś. I jakoś się wszystko ułoży, takie kryzysy się zdarzają i wierz mi, że można z nich wychodzić. Trzeba mieć tylko kogoś i coś, co pochłania, nurtuje i uniemożliwia myślom atakowanie.
Właściwie to ja prawie te same leki łykam już od paru lat, czasem psychiatra cos z nimi kombinuje jakieś zmainy, ale mu to nie wychodzi. Po za tym jakieś tabletki mają mi przywrócić ochotę do życia?

krys840 napisał(a):Może wal co Ci leży na wątrobie. Co Cię na ogół wkurza?
Ta okorpna niechęć do wszystkiego, do istnienia, niechęc do życia bez względu na to jakie ono jest. Niechęć do codzienności. Tak cholernie nie chcę tu być, istnieć. Bezradność, nawet wobec prostych rzeczy.
No i troche to, że tu jest okropny bajzel a ja nie umiem tego postrzątać.
I to, że nikt prawie nie dba o to, żeby ten dom jakoś wyglądał.

razviedka napisał(a):Drugi raz zakładasz taki sam temat. Minęło, zdaje się, ok. półtora miesiąca. Ten psycholog Twój to jest ślepy czy głuchy? Czy może nie opowiadasz mu wszystkiego, co powinien wiedzieć?
A niby co on może zrobić?
Powiedziałam mu, że czuje się nie zdolna do życia, powiedziałam mu o sytuacji jaka jest w domu, że nie chce mi się żyć, że jak wstaje to już myśle o tym żeby była noc i żebym poszła spać i żeby już to wszystko się skończyło.
A ona na to tylko, że wszystko można zmienić. Że dzieje się tak, iż ulegam psychicznym atakom ze strony taty, że się nade mną znęca psychicznie, że nie mam w domu spokoju. A ta moja niechęć do wszystkiego wynika z monotnii i z tego że robie rzeczy których nie chce robić. Powiedziała mi że to jest tak jak z książką, jak jakś ciekawa to się zaczytujemy bez opamiętania, a jak nie ciekawa, a musimy ją przeczytać to robimy to tak na odpieprz byle jak. Ja właśnie też tak żyje byle jak na odpieprz, żeby jakoś mi tak zleciało...


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - krys840 - 26 Lut 2009

Wiesz ile jest powodów to tego, żeby nie chciało się nic. Począwszy od tego, że pewnie jesteś zmęczona walką z samą sobą, to może przytłaczać Cię ogrom nierozwikłanych wciąż na bieżąco spraw. Najistotniejsze jest jednak to, kiedy Twoje zamierzenia będą wykonalne - sny, marzenia, realizowane pragnienia, bo one tak naprawdę stanowią o naszym człowieczeństwie. Przecież musi nam się jednak w jakimś stopniu podobać, chociażby przez wzgląd na to, że nie jesteśmy w stanie zbyt wiele znieść, bo taka jest nasza społeczna natura. Klęską wszystkich jest to, że cierpienie zmusza nas czasem do radykalnych kroków i przyjmowania postaw aspołecznych, które dobitnie świadczą o powszechnej znieczulicy. Twoje cierpienie będzie wyrokować dla innych. Tak że jeśli nie otrzymujesz rzeczywistej pomocy ze strony innych, to z czasem zaczynasz zagrażać ich bezpieczeństwu. - To z perspektywy oględnie ujętych praw socjologiczno - psychologicznych czy z punktu widzenia Boskiego wymiaru sprawiedliwości. Czy natenczas potrafisz wymagać od siebie więcej? Prawdą jest to, że dopóki nie potrafisz odpowiedzieć sobie na pytanie ( ale bez cienia wątpliwości ) : Dlaczego nie widzę sensu - dopóty nie będziesz dysponowana do osiągania zamierzonych sobie celów. Osiągnięcia nie są jednak najważniejsze, trzeba bowiem podejmować się działań i to już wtedy jest Twoim moralnym zwycięstwem i minimum pozwalającym znośnie trwać, o ile sama pielęgnujesz wiarę w sens.


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - Whisper - 26 Lut 2009

Wybaczcie, ale te wszystkie Wasze rady dla koleżanki Funi moim zdaniem nie są pomocne. Gadanie w stylu "przełam się" bardziej może zaszkodzić niż pomóc. Gdyby potrafiła przełamać się "od tak", to już dawno by to zrobiła. Moja rada jest inna: pier... to. Jeżeli nie masz na coś wpływu, to się tym nie przejmuj. Bierz leki i obserwuj - jestem pewien, że z czasem będzie coraz lepiej. Wtedy powoli zacznij zmieniać swoje życie.


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - krys840 - 26 Lut 2009

Najrozsądniej chyba byołoby przeczekać, ale najpierw sprawdzić najbardziej odpowiednie dla Ciebie rozwiązania w tej chwili. Musiałabyś roztoczyć przed sobą z jak największą starannością natenczas perspektywy oraz stale próbować je weryfikować z rzeczywistością. Innymi słowy to, co powinnać robić w takiej sytuacji, to toczyć nieustannie bój ze samym sobą. Czasem potrzeba radykalnych działań, które jeśli mają uzasadnienie, to pozwalają odziskiwać nadzieję. Trzeba odszukiwać nadzieję nieustannie, a robiąc to, utrwalać się w wierze. Wzmacniaj się duchowo, ale też dbaj o siebie. Próbuj odpowiadać sobie na pytanie: Czy mogę zrobić więcej, jeśli w ogóle nie potrafię dotrzeć do sedna problemu. Najwyraźniej wolisz dać sobie czas na wytchnienie, ale nie chcesz tego z jakichś powodów widzieć. :Stan - Uśmiecha się:


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - Whisper - 26 Lut 2009

Cytat:Bo co mamy napisac kolezance?? Przeciez nikt nie poda gotowej recepty na odzyskanie sił do zycia i radosne życie. Kazdy musi podążac w swoim kierunku aby wyzdrowieć, a to są porady ktore moga pomóc.
Jednak jesli nie wyzwolisz w sobie jak najbardziej szczerej i prawdziwej chęci poprawy swojego bytu to nic sie nie zmieni i życie dalej jest do kitu

Ja wiem, że nie ma rozwiązania idealnego. Chodzi mi o to, że dobre rady z założenia mają obdarować kogoś jakąś wiedzą, której ta osoba nie posiada. Tymczasem ta osoba zdaje się doskonale zdawać sprawę z tego, co ma ze sobą zrobić tylko nie ma na to siły. I teraz jak wszyscy mówią, że ma zrobić coś, czego Ona zrobić nie może, to w Niej rodzi się frustracja, co szkodzi Jej jeszcze bardziej.
Skądinąd wielu na tym forum jest piewców propagandy sukcesu, która co niektórym znerwicowanym osobom znacznie bardziej szkodzi niż pomaga.
Wiem, że to co pisze brzmi jak krytyka wszystkich i wszystkiego, ale to, czego najbardziej brakuje mi na tym forum to realne podejście do problemu. Nie chce czytać postów pesymistycznych, ale nie chcę też słuchać propagandy, która niewiele ma wspólnego z naszą realną sytuacją.

Cytat:Najrozsądniej chyba byołoby przeczekać, ale najpierw sprawdzić najbardziej odpowiednie dla Ciebie rozwiązania w tej chwili.

Przeczekać, ale brać tabletki i malutkimi kroczkami iść do przodu.

Cytat:to, co powinnać robić w takiej sytuacji, to toczyć nieustannie bój ze samym sobą.

Bój ze samym sobą? Nerwica nie jest częścią nas. Nerwica jest obciążeniem naszego "ja", a nie jego częścią. Walcząc z nerwicą nie walczysz ze sobą. Na twój religijny Krys język powiedziałbym tak: Nerwica jest krzyżem, który musisz nosić.

Cytat: Najwyraźniej wolisz dać sobie czas na wytchnienie, ale nie chcesz tego z jakichś powodów widzieć.

Też mi się tak wydaje. Taka już jest nerwica. Zdrowy człowiek jak ma dosyć, to się załamuje, poddaje i popada w depresję. Nerwicowiec jest non-stop na polu walki.


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - SharkyPL - 26 Lut 2009

Nie jedz antydepresantów przede wszystkim.
Zderz się z bólem. Połóż, włącz smutną muzykę, zrób tak, by było jak najgorzej twojej psychice. Po możliwie najdłuższych katuszach, wstań i na przyszłość mów sobie: "mam za sobą takie coś, przeżyję i to".


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - Funia - 26 Lut 2009

Rock 89 napisał(a):Funia, no to musi się ktoś taki znaleźć. Nadejdzie wiosna, odprężysz się, poznasz kogoś. Trzeba mieć tylko kogoś i coś, co pochłania, nurtuje i uniemożliwia myślom atakowanie.
No pewnie, z nieba mi spadnie.
Kto by chciał się ze mną zadawać, jak ja nie potrafie o siebie zadbać. Mam wieczny bajzel w domu, każdy na widok czegoś takiego ucieknie.

krys840 napisał(a):Czy natenczas potrafisz wymagać od siebie więcej? Prawdą jest to, że dopóki nie potrafisz odpowiedzieć sobie na pytanie ( ale bez cienia wątpliwości ) : Dlaczego nie widzę sensu - dopóty nie będziesz dysponowana do osiągania zamierzonych sobie celów. Osiągnięcia nie są jednak najważniejsze, trzeba bowiem podejmować się działań i to już wtedy jest Twoim moralnym zwycięstwem i minimum pozwalającym znośnie trwać, o ile sama pielęgnujesz wiarę w sens.
Myślę, że jedną z rzeczy jest brak wsparcia od bliskiej osoby w codziennym życiu, przytłoczenie codziennością i samotność, ciągłe krytykowanie mnie powoduje niechęć do wszystkiego co się dzieje. Tak naprawdę to mam już wszystko (na pewno wiekszość ) gdzieś i żyję na odpieprz, żeby przez to jakoś tam przeboleć byle jak i żeby to wszystko juz się skończyło...
Po prostu nie umiem już inaczej nie da sie...

puremind napisał(a):Zyjesz na odpierz - sama sobie odpowiedziałas :Stan - Uśmiecha się:
Psycholog i prochy maja ci zmienic zycie? Zastanów sie najpierw czego ty chcesz od zycia. Bo jak czytam ty nie chcesz nic tylko biadolić ze życie do kitu i jakby dobrze ci z tym. Męczysz sie, masz żale ze zycie ci sie wali, ale wolisz takie bełkoty niz naprawde coś ze sobą zrobić. Zacznij sie cieszyć z małych rzeczy, tak mysle ze to jest nawet podstawą aby zyć jak najlepiej i z dobrym samopoczuciem :Stan - Uśmiecha się:
Nigdzie nie napisałam, że psycholog i leki, zwłaszcza leki same zdziałąją cuda.
Nie wiem, czego chce od zycia. Nie wiem, czego moge chcieć. Po co mam chciec... Wolałabym, żebvy się skończyło, bo mam juz to wszystko gdzieś
Nigdzie nie napisałąm, ze życie jest do kitu tylko że nie mam na nie ochoty.


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - mc - 27 Lut 2009

SharkyPL napisał(a):Nie jedz antydepresantów przede wszystkim.
Zderz się z bólem. Połóż, włącz smutną muzykę, zrób tak, by było jak najgorzej twojej psychice. Po możliwie najdłuższych katuszach, wstań i na przyszłość mów sobie: "mam za sobą takie coś, przeżyję i to".
Dobre :Stan - Uśmiecha się: Polecam jaką muzę Joy Division, szczególnie drugą płytę "Closer", do tej pory nic smutniejszego nie słyszałem :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Tak w ogóle to coś w tym jest, ja oglądam dużo dołujących filmów, i wtedy chwilowo mi się pogarsza nastrój (ale nieznacznie), ale potem wszystko wraca do normy i jest tylko lepiej. Człowiek sie przyzwyczaja i później nic nie jest straszne. Stanąć z bólem i smutkiem twarzą w twarz, z podniesionym czołem niczym wojownik :Stan - Uśmiecha się: Moje doświadczenie jest takie, że jeżeli w ten sposób podejdziemy do smutku to dużo szybciej minie niż w innym przypadku :Stan - Uśmiecha się:

Generalnie u mnie zawsze sprawdza się zasada: nie staraj się robić nic aby zmienić kiepski nastrój, przyjrzyj się mu dokładnie, szczerze i bez oceniania, a sam wkrótce zniknie. :Stan - Uśmiecha się:


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - Szpulka - 27 Lut 2009

Funia psycholog od razu nie zdziała wielu cudów, od razu ci nie pomoże, na to trzeba czasu. A co do bałaganu, spróbuj stopniowo "oschlewić" swoje mieszkanie, zacznij może od odzieży, a potem stopniowo ogarnij kąty, zobaczysz że w czytych pomieszczeniach człowiek inaczej się czuje


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - Rock 89 - 27 Lut 2009

Funia napisał(a):
Rock 89 napisał(a):Funia, no to musi się ktoś taki znaleźć. Nadejdzie wiosna, odprężysz się, poznasz kogoś. Trzeba mieć tylko kogoś i coś, co pochłania, nurtuje i uniemożliwia myślom atakowanie.
No pewnie, z nieba mi spadnie.
Kto by chciał się ze mną zadawać, jak ja nie potrafie o siebie zadbać. Mam wieczny bajzel w domu, każdy na widok czegoś takiego ucieknie.

Może i spadnie, kto to może wiedzieć? Mężczyźni lubią nieśmiałe dziewczyny. Dla wielu jest to straszliwie silny magnes, chcą zatrzymać taką pannę przy sobie na dłużej.
Są tacy, że kiedy się z nimi rozmawia od razu można poczuć się lżej. Spotkasz kiedyś takiego i powiesz mu oględnie o swoim problemie, a on powinien zrozumieć. Wielu jest takich, którzy chcieliby się opiekować, to nie tylko kobiety tak mają. Bądź o to spokojna.


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - Zielona Kredka - 27 Lut 2009

Może trzeba zmienić leki? Albo w ogóle psychiatrę? A nawet i psychologa.

Tylko własnie problem w tym, że nawet najlepszy Ci nie pomoże, jeśli sama nie będziesz chciała z tego wyjść. Ach, uwierz w to, że tabletki Ci pomogą. To dużo daje.

A gdyby tak wynająć jakąś pomoc i zrobić wspólnie generalne porządki?


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - SharkyPL - 27 Lut 2009

Zły nastrój jest sygnałem, że coś nie tak z organizmem. Zabijanie go antydepresantami to omijanie sedna problemu.


Re: Nie chcę zyć, nie chcę tu być, nie wytrzymam tego. - Funia - 27 Lut 2009

Rock 89 napisał(a):Może i spadnie, kto to może wiedzieć? Mężczyźni lubią nieśmiałe dziewczyny. Dla wielu jest to straszliwie silny magnes, chcą zatrzymać taką pannę przy sobie na dłużej.
Są tacy, że kiedy się z nimi rozmawia od razu można poczuć się lżej. Spotkasz kiedyś takiego i powiesz mu oględnie o swoim problemie, a on powinien zrozumieć. Wielu jest takich, którzy chcieliby się opiekować, to nie tylko kobiety tak mają. Bądź o to spokojna.
Wiem, że mężczyźni lubią nieśmiałe kobiety i są też tacy co lubią się opiekować. Tylko, że w tej norze to ja nie mam możliwości poznać kogokolwiek. jak ja z domu nigdzie nie wychodze, to mówie, że mi z nieba spadnie.

Zielona Kredka napisał(a):A gdyby tak wynająć jakąś pomoc i zrobić wspólnie generalne porządki?
Niby jaką pomoc?


This forum uses Lukasz Tkacz MyBB addons.