PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Nie chce mi się żyć...
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10
Nie che mi się żyć ,gdy czytam lub słucham opinii nawiedzonych katolików o tym co NA PEWNO będzie i co mnie NA PEWNO spotka po śmierci. Chęć do życia przywraca we mnie prawdziwy i niewypaczony ludowymi mądrościami obraz wiary chrześcijańskiej. Nie dziwię się ludziom niewierzącym bo niektóre farmazony trudno znieść.
Pan Foka napisał(a):Nad każdym z nas czuwa pomocny, dobry duch.
[Obrazek: 02727222756405593920.png]

Nade mną od paru lat już nie czuwa! dokładnie od 16 roku życia...
do tego wieku wydawało mi się, że jestem wyjątkowa, i niezniszczalna. Niestety pewne wydarzenie zmieniło moje postrzeganie siebie i to o 180 stopni. Od tamtej pory mam dokładnie na odwrót - czyli postrzegam się jako jedną z wielu szarych istot, i jeśli coś złego ma się stać to właśnie mnie.
Nie czuje żadnej siły wyższej, która miałaby mnie w opiece. A kiedyś było dokładnie odwrotnie. Najgorsze, że to się ciągnie już 10 lat, jak sobie o tym pomyślę, to jestem przerażona i jeszcze bardziej sfrustrowana.
Bo jeśli to już się ciągnie tyle lat, to prawdopodobnie do końca życia tak będzie...
Trzeba walczyć o wszystko co innym przychodzi bez problemu. Takie życie jest bardzo męczące na dłuższą metę.

Pozdrawiam!
koli napisał(a):..pewne wydarzenie zmieniło moje postrzeganie siebie i to o 180 stopni.
Zmieniło się raz to może się zmienić jeszcze raz.
@koli najważniejsze, że chcesz coś z tym zrobić. Chęci i motywacja to pierwszy krok do sukcesu :Husky - Podekscytowany:

Ciężką pracą i wytrwałością można wiele osiągnąć. Wierzę, że Ci się uda :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
masterblaster napisał(a):
koli napisał(a):..pewne wydarzenie zmieniło moje postrzeganie siebie i to o 180 stopni.
Zmieniło się raz to może się zmienić jeszcze raz.

Też miałem taki moment. Tylko, że ta zmiana szła dalej aż osiągneła 360 stopni i wróciłem do punktu wyjścia. :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się:
parę dni temu miałem ochotę otruć się tabletkami:Stan - Niezadowolony - Smuci się::Stan - Niezadowolony - Smuci się:
ostatnio myślę o zważeniu się bo powoli kończy mi się umowa w pracy, zostało jeszcze kilka miesięcy i muszę podjąć decyzję bo boję się bezrobocia albo się jakoś odłączyć od tlenu albo zrobić jakiś przekręt albo czekać i mieć nadzieje że coś się innego znajdzie, na razie więc czekam ale jednocześnie obmyślam plan ulżenia sobie
Edarpi napisał(a):parę dni temu miałem ochotę otruć się tabletkami:Stan - Niezadowolony - Smuci się::Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Czemu tak chciałeś? To jest poważna sprawa .
Świat oferuje Ci tyle możliwości a ty chcesz się otruć?
Jak jesteś mężczyzną to popatrz na piękne kobiety i powinno Ci przejść od razu :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
@up
Jakby mi się chciało zabić to popatrzenie na piękne kobiety jeszcze by pogorszyło sprawę. Głodny patrzeniem się nie naje. Zresztą Edarpi pisał w innym wątku ,że jest gejem. Edarpi zamiast truć się tabletkami to lepiej pójdź do psychiatry po jakieś antydepresanty. Takie myśli nie biorą się z powietrza i z powietrzem nie odejdą, chyba że na krótko. Chyba ,że nie chcesz żyć, ja wychodzę z założenia że człowiek ma prawo o sobie decydować ,ale myślę że głupio byłoby umierać z powodu zwykłej depresji. Nic wzniosłego w tym nie ma ,a leki mogą dać ulgę jakiej potrzebujesz.
@zxc

chciałeś dobrze :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
Załatwić jakimikolwiek powszechnie dostępnymi lekami (zakładam, że fobik tak łatwo nie naściemnia odpowiedniemu lekarzowi o potrzebie zakupu odpowiednich środków) w zasadzie się nie da, to taka gra przed samym sobą albo próba zwrócenia uwagi. W najlepszym wypadku czeka cię pobyt w szpitalu. A mit spokojnego odejścia po łyknięciu "tych lepszych leków" zamienia się zazwyczaj w koszmarne męczarnie organizmu. Niefajna śmierć.
kiedyś próbowałem się załatwić takim lekiem nasennym którym załatwiają się często więźniowie, niestety po trzech dniach od przedawkowania obudziłem się kompletnie naćpany i tyle z tego miałem, nie polecam.
Nie ma fajnej samobójczej śmierci. Wystarczy wyobrazić sobie reakcję ludzi ,którzy odczepiają was od żyrandola. Skok z budynku to tłumy gapiów, będą robić zdjęcia i kręcić filmiki waszych flaków. Otrucie się to śmierć we własnych rzygach podczas torsji ,drgawek, ślinotoku i potwornego bólu. Każda jest trudna, ohydna i uwłaczająca dla człowieka. Najgorsza jest przyczyna ,czyli odczuwanie zwyczajnego dyskomfortu ,który powinno się leczyć.
Wszyscy znawcy tematu i doradcy, ale czy ktoś miał z was poważne myśli i zamiary samobójcze? Najłatwiej ocenić, że to głupota, że są możliwości, że psychiatra, że człowiek chory, że głupia depresja. A nikt nie zwraca uwagi, w jakiej człowiek musi być sytuacji, bądź ile się nazbierało takich sytuacji, że ma takie zamiary.

Leki to też tak na odczepne. Źle Ci? Weź tabsa, będzie lepiej. Tylko ile da się żyć na środku znieczulającym? Chyba, że ktoś lubi i mu to nie przeszkadza, proszę bardzo.
Z wiedzy doradców (w tym niż...z boku podpisanego) wnioskuję, że tak. Doskonale wiem, ostatnio znów mam nawroty, ale w przypływie zdrowszych uczuć czuję do siebie obrzydzenie.
Jestem znawcą i doradcą bo próbowałem oficjalnie 2 razy. Przepraszam ,że nie mam wyższych kompetencji ,ale jakbym miał to jednak już bym tu nie napisał. I doskonale wiem po sobie ,że na takie zamiary pomaga niewiele rzeczy. Najlepszy sposób to spuszczenie emocji z wentyla ,czyli po prostu chlastanie się, pomaga ,ale potem można się wstydzić blizn. Żaden inny sposób poza zadaniem sobie fizycznego bólu, nie przychodzi mi do głowy ,żeby przyniósł szybką ulgę. Leki proponuję dlatego bo dzięki nim przez dłuuugi czas ,można nie mieć takich zamiarów ,ani myśli. A trwanie w zamiarze samobójczym uważam za katorgę i nie wierzę ,że można z tym coś zrobić konstruktywnego.
Jestem na seronilu, wcześniej zażywałem mozarin. Przyszła ochota by połknąć całe opakowanie seronilu, kiedyś próbowałem się otruć tabletkami od bólu głowy (etopiryna), kiedy miałem 15 lat.
Sory. Byłem w takim stanie, że spuściłem emocje w pierwszym lepszym temacie. Nie ma usprawiedliwienia.
U mnie też były tabletki, jakieś antypsychotyki. Kalkulowałem poważnie, dawka jakoś dziesięciokrotnie przewyższająca LD50. Żyję, jak czytać, a do tego narobiłem wstydu rodzinie. Nie polecam. Zbyt duża szansa przeżycia, a co gorsza szansa przeżycia z poważnym uszkodzeniem ciała - wyobraźcie sobie paraliż choćby.

Moje obecne marzenie, to ustronne, malownicze miejsce o dużej różnicy wysokości. Oczywiście marzenia marzeniami, nigdy już później nie miałem próby, a myśli to zawsze prawie gdzieś tam pod czaszką siedzą.
Ja coraz bardziej się obawiam, że pęknie blokada, która mnie powstrzymuje...
Lecz się Edarpi. Jeśli obecny lek tego nie powstrzymuje, zmień lek. Jeśli lekarz ma problem ze zmianą leku, zmień obecnego lekarza.
Nigdy nie myślałem świadomie o fizycznym unicestwianiu się ale kilka razy przechodziłem chyba coś w rodzaju śmierci psychologicznej, kiedy pozbywałem się pewnych złudzeń lub fałszywych przekonań, co sprawiało, że cały dotychczasowy świat jakby przed oczami ulegał totalnej zagładzie i nic już nie było takie jak dawniej. To były dobre zmiany.
Edarpi napisał(a):Ja coraz bardziej się obawiam, że pęknie blokada, która mnie powstrzymuje...
Nie martw się, poza blokadami świadomymi są jeszcze blokady podświadome. O wiele mocniejsze.Nie raz uległem impulsowi i próbowałem ,ale wtedy momentalnie wszystko odchodzi. Próba samobójcza niesamowicie oczyszcza, wtedy to tylko reakcja świata irytuje, te przymusowe pobyty w szpitalu są żałosne bo przynoszą odwrotny skutek. Jakby niedoszłego samobójce całkowicie olać (zaraz po uratowaniu mu życia), w ogóle nie zareagować na niego to i tak od razu by nie próbował kolejny raz. Odebranie wolności nawet na krótki czas jest za to kolejnym świetnym powodem. Mogę pisać ,że samobójstwo to głupota ,ale wg. mnie żeby być w stanie się świadomie zabić to potrzeba hohones jakich mało. Tylko nie rozumiem czemu ludzie z tak wielkim hartem ducha ,nie wykorzystają go na życie. Może nigdy się nie dowiem, bo jestem słaby ,a słaby nigdy nie zrozumie silnego i na odwrót.
Kiedy miałem pracę to czułem się potrzebny. 10/11 miesięcy bez pracy i znowu czuję się jak kilka lat temu. Wieczorem przed snem przychodzą myśli, że lepiej byłoby nie żyć. Boję się tych momentów.
@up
Kogoś z prawdziwą wolą nie da się zatrzymać. Ktoś z prawdziwą wolą nie s+:Ikony bluzgi pieprz: samobójstwa, chyba ,że jakimś cudem ktoś go znajdzie. Ktoś z prawdziwą wolą wyjdzie po 7 dniach, odstawi leki i tak to zrobi. Tacy nie trafiają do szpitali ,tylko do kostnicy. Różnica w ilości samobójstw pomiędzy mężczyznami ,a kobietami wynika właśnie z tego ,że mężczyźni często robią to na serio ,a kobiety mają tylko wiele nieudanych prób.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10