PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Zgłaszać się kto zlikwidowal fobie :)
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4
Osoby, które wyleczyły się z fobii spolecznej albo zrobiły cokolwiek w kierunku wyjścia z tego prosze niech się odezwą w tym poście. Bardzo jest to dla mnie ważne i myślę dla innych osób dotkniętych tą chorobą również.
Gdy się widzi, gdy inni tylko piszą jak im źle to danej osobie co to czyta jeszcze gorzej się robi. Dlatego piszmy tutaj jak wyjść z tego i niech to piszą osoby, które na serio z tego wyszły i mają coś do powiedzenia.
Gdy ktoś ma jakieś rady ale nic mu to nie pomogło to prosze się nie udzielać tutaj. Tylko i wyłacznie osoby, które miały fobie spoleczną a sie jej pozbyły.
Z góry wszystkim dziękuję :Stan - Uśmiecha się:
Trzeba sobie pomóc a nie tylko słuchac i czytać narzekania.. bo to do niczego nie prowadzi
Pozdrawiam.
Przeniosłam ten temat do tego działu ponieważ wydaje się że tutaj można znaleźć odpowiedź na pytanie zawarte w tytule.
Ok :Stan - Uśmiecha się:
Wiem że się miałem nie udzielać .Wydaje mi się że dużo ludzi tu nie napisze :Stan - Uśmiecha się:
Ważna jest każda osoba.
Serio nie ma nikogo takiego?? :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Jest mnóstwo takich osób, ale niekoniecznie zaglądają do tego tematu. Jestem na forum od niedawna, a widziałem już sporo postów osób, którym udało się niemal całkowicie przezwyciężyć fobię.

Właściwie to z ręką na sercu mogę napisać, że też poczyniłem w tym kierunku jakieś tam kroki.
tak sobie myśle... że poniekad udało mi sie zlikwidować niektóre z moich fobii. 1 na jedne pomogły leki 2 przestałam sie bać pod niektórymi względami ludzi, mimo,że zawsze mi powtarzano ,że rodzina jest najważniejsza a "Ci obcy" to dopiero nauczą mnie życia- a w sumie Ci obcy mi pomogli. 3 aaaach faceci, uwielbiam- a boje sie jeszcze bardziej, taki paradoks :Stan - Niezadowolony - Martwi się:mt073
Ja prawie wyszedłem z fobii. Objawy somatyczne prawie zniknęły (już nawet potrafię się kłócić z ludźmi w autobusie, nie daje sobie w koko odpuszczając). Tam gdzie pracuje, są nowi ludzie - nawet by nie pomyśleli, że ja jestem nieśmiały czy jakiś lękowy. Jeszcze nie potrafię się przełamać przy ludziach, przy których zawsze byłem nieśmiały, były jakoś wg mojej opinii wyżej niż ja - czyli śmiali). Oczywiście jestem na lekach i mogę je brać całe życie (seroxat) (+xanax, ale to zaczynam odstawiać, chce tylko sam seroxat przyjmować). Pozostały mi też trudności typu "chętnie pomogę kobiecie z wózkiem wnieść wózek do autobusu" ale "wstydzę się" chociaż "lęku nie mam".

Rok temu samopoczucie, akceptacja własnej osoby = 25%.
Teraz = 75%.

Przymierzam się do psychoterapii i rozmowach o moich lękach (może to pozwoli mi się jeszcze bardziej wyzwolić - i będę się martwił, że nie krzyknąłem w tłumie "cześć ludzie" :Stan - Uśmiecha się: ).

Jeżeli chodzi o Seroxat chce go brać do końca życia, lęk to zaburzenie - nie choroba. Tabletkami tego kolego i koleżanko nie wyleczysz.
Mnie tez sie poprawia... nie biore lekow, nigdy nie bralam... powiedzialam kilku osobom jak sie czuje przyznalam przed soba , ze jestem DDD, bywam na forach, czytam , ucze sie... wydaje mi sie , ze to juz za mna... jestem tu , zeby ostatecznie zamknac pewien rozdzial...
Czuje coraz wieksza ulge i.... spokoj...
Mi się wydaje, że w dużej mierze pokonałam swój lęk społeczny. Może nie jest idealnie, są momenty, gdy się stresuję wśród ludzi, mam zalękniony głos gdy coś mówię, ale w dużej mierze pokonałam fobię. Zrobiłam sobie terapię Richardsa, która mi bardzo pomogła, m.in. dzięki niej przetrwałam na pierwszym roku studiów i miałam pozytywne podejście do życia, studiowanie i przebywanie wśród ludzi było wręcz dla mnie czymś przyjemnym i radosnym (a kiedyś ogarniał mnie straszny lęk na myśl o tym, że mogłabym chodzić na zajęcia normalnie ze wszystkimi w grupie). Powtarzałam też sobie różne słowa, które pozwalały mi w siebie uwierzyć. Cały czas podejmuję wyzwania, które wymagają kontaktu z ludźmi, w ten sposób mam okazję pokonać swoje lęki. Spotykam się od czasu do czasu ze znajomymi, zdaję na prawo jazdy, czasem wyjdę na imprezę, od października studia, podjęłam się też pracy dorywczej. A zatem jest dobrze!:Stan - Uśmiecha się:
ja wyszłam, choć była to słaba fobia, tak mi sie wydaje. Ludzie o tym nie piszą, bo często spotyka się to z krytyką innych. Możesz poszperać, jest tu pare takich tematów. :Stan - Uśmiecha się: Także możesz mieć nadzieje :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Hej, walkę z fobią rozpocząłem rok temu, teraz uważam się tylko za trochę nieśmiałego :Stan - Uśmiecha się:

Dodam temat, w którym napiszę co mi bardzo pomogło :Stan - Uśmiecha się:
meh, wiekszosc ludzi, ktora sie wyleczyla, s+:Ikony bluzgi pieprz: z tego forum
Tak szybko jakby ich ktoś gonił :Husky - Podekscytowany:

Jasne, że tak, ktoś, kto nie ma fobii, nie będzie się już czuł dobrze na forum dla fobików : )

Denerwuje mnie jednak, kiedy stali użytkownicy znikają bez słowa, tak jakby trudno było napisać "wyleczyłe/am się z fobii dzięki xyz". To niewiele, a innym może pomóc, czy choćby dać nadzieję.

Dlatego szacun dla ludzi, którzy założyli swoje tematy w tym dziale : )
no nie jest to za grzeczne moze, choc jakos bardzo mnie to nie dziwi.

skoro wyleczenie z fobii polega na rezygnacji z myslenia 'fobicznego', a fora fobikow -mam wrazenie- nie sa miejscami, gdzie ludzie jednocza sie by pokonac zaburzenie, wymieniac sie doswiadczeniami, a raczej pokazuja to co w fobii najgorsze .. to niechec powrotu do tego wydaje mi sie uzasadniona.

moze to troche tak, jabky sie dziwic ze ex-alkoholik nie chce wracac do towarzystwa alkoholikow? zbyt ostry przyklad?


anyway, tak zupelnie zle nie jest. pojawiaja sie niekiedy tematy, ktora sluza czemus konstruktywnemu; mozliwosc poznania nowych ludzi, a potem przenoszenie tego na real, tez jest cool; czasem (choc chyba rzadziej) mozna znalezc jakies przydatne informacje.

eot
Nie chodzi o powrót do środowiska ,ale o głupie napisanie wątku w pozytywnej historii i zwyczajne pożegnanie się. Nie rozumiem ,że człowiek ,który wysilił się tak bardzo po prostu wychodzi po angielsku. To znaczy rozumiem jeśli powodem tego są dyskusje w tego typu wątkach. Czyli wmawianie ,że poprawa wynika z leków ,albo że będzie nawrót ,albo że tak na prawdę nigdy nie był chory i tak mu się wydawało bo przecież z tego się nie wychodzi. Sam myślałem ,że jakbym się zmienił na tyle to raczej nie chciałoby mi się gadać z nieudacznikami wmawiającymi mi ,że białe jest czarne bo przecież z tego się nie wychodzi i będą nawroty.
uno88 napisał(a):Nie chodzi o powrót do środowiska ,ale o głupie napisanie wątku w pozytywnej historii i zwyczajne pożegnanie się.
Tak, o to właśnie mi chodziło.

Kiedyś zarejestrował się tu użytkownik, który na wstępie napisał, że pokonanie fobii jest niemożliwe. Skąd taki wniosek? Policzył ilość pozytywnych historii w stosunku do liczby forumowiczów i wyszedł mu znikomy wynik. Kiedy mu napisałam, że przynajmniej kilka osób wyleczyło się z fobii bez informowania tego na forum, nie chciał w to uwierzyć :Memy - Cool Doge:
I trochę mu się nie dziwię.
Nie chcę rzucać nickami, ale było kilku aktywnych użytkowników, którzy nieraz żalili się na forum, prosili o radę, otrzymywali wsparcie, a potem zniknęli bez słowa pożegnania. A potem słyszałam z "drugiej ręki", że wyleczyli się z fobii.

I trochę przykro, że osobom, które kiedyś zwracały się tutaj o pomoc, po wszystkim nie chciało się napisać zaledwie kilku zdań o wyleczeniu.
Nie chodzi mi o pożegnanie (choć to miłe, ale nie zależy mi na tym), ale o to, że taki temat może być dla kogoś najlepszą radą. A przynajmniej dać nadzieję, że jednak da się z fobii wyjść, skoro pewnej liczbie osób się to udało.

Cytat:Czyli wmawianie ,że poprawa wynika z leków ,albo że będzie nawrót ,albo że tak na prawdę nigdy nie był chory i tak mu się wydawało bo przecież z tego się nie wychodzi.
No nie wiem, ja kojarzę w tej chwili jeden temat, który się zamienił w taką pyskówkę. Ale tam mocno zawinił autor, który stwierdził, że jak ktoś nie będzie go naśladował, to znaczy, że z fobii wyjść nie chce, więc nie dziwię się, że innych zirytowała taka postawa :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
tez mysle, ze takie tematy dalyby wiele nadzei innym. szkoda, ze takowych nie ma, ale podzielam obawy uno88.

no i wcale nie tak rzadko zdarzaja sie klotnie, kto ma wieksza fobia, albo kto nie ma w ogole. poza tym atmosfera czasem totalnej rezygnacji, pesymizmu i niezuasadnionego czarnowidztwa odstrasza. tym bardziej, kogos, kto chce miec 'fobie' za soba.

nie zdziwilbym sie tez, gdyby czesto sami terapeuci odradzali takie fora.
Ja pisałam o tym jak można się wyleczyć BEZ LEKÓW w wątku Śmiechoterapia i piszę o tym też w Jest sposób na fobie - zał. wątku Denoise - on pisze o meridianach a ja o śmiechoterapii.
Oboje doszliśmy do tych samych wniosków, że żeby się wyleczyć i normalnie żyć a nie jakoś funkcjonować oprócz zmiany nastawienia TRZEBA oddziaływać na ciało i uwolnić je od fizycznego napięcia.
BlankAvatar napisał(a):skoro wyleczenie z fobii polega na rezygnacji z myslenia 'fobicznego', a fora fobikow -mam wrazenie- nie sa miejscami, gdzie ludzie jednocza sie by pokonac zaburzenie, wymieniac sie doswiadczeniami, a raczej pokazuja to co w fobii najgorsze .. to niechec powrotu do tego wydaje mi sie uzasadniona.

moze to troche tak, jabky sie dziwic ze ex-alkoholik nie chce wracac do towarzystwa alkoholikow? zbyt ostry przyklad?
eot

Według mnie, mimo wszystko trudno porównywać alkoholika do fobika. Myślę, że niechęć powrotu alkoholika do środowiska wynika z tego, że 'alkoholikiem jest się przez całe życie'. A dlaczego się nim jest? Bo kiedy wypijesz drinka nawet 20 lat po wyleczeniu, możesz wrócić do picia i wpaść w ciąg.
W przypadku fobików sytuacja jest trochę inna. Myślę, że jest możliwe całkowite wyleczenie się, normalne życie i pozbawienie się objawów somatycznych. A jeśli ktoś czuje się zupełnie zdrowy i cieszy się życiem, to mając świadomość jak FS utrudnia życie, powinien chcieć się podzielić swoim doświadczeniem z innymi, żeby też nie cierpieli.
Kiedy ktoś wie, że rzeczywiście ma już to za sobą, że fobia to jakiś zamknięty etap w jego życiu, który go wzmocnił i z którym się pogodził to powrót do 'środowiska' nie powinien być dla niego żadnym problemem.
Według mnie, fora służą temu żeby się wyżalić i jednocześnie temu, żeby sobie nawzajem pomóc, to się raczej nie wyklucza.
no nie wiem nie wiem jak to jest z takimi forami. ja juz zdarzylem pare razy uslyszec, ze ogolnie to mialem lekko, mialem szczescie itd.

czasem ktos sie pojawia tu i ma sie wrazenie, ze w rozny sposob, mniej lub bardziej subtelny, zostanie mu powiedziane, ze albo mial "latwiej", albo to czego dokonal to "i tak za malo".

mnie to jakos tam specjalnie nie dziwi. Wyobrazam sobie, ze to dla czesci osob moze byc denerwujace (jesli jeszcze nie bardziej dolujace) uslyszec, ze ktos sobie poradzil z podobnym problemem. Podejrzewam, ze dialog w srodku glowy wyglada mniej wiecej tak: "skoro on sobie poradzil, a ja nie, to swiadczy, ze jestem jeszcze wiekszym zerem niz myslalem". No i za tym moze isc -co nie jest dziwne- zlosc na osobe ktora te uczucia wywolala. Czasem po prostu idzie dołek, albo niedowiarstwo.

Z reszta, czesc szczerze nie wierzy, ze mozna wyjsc z fobii. Co tu duzo mowic.


jezu, ale eot robie.. nie, nie mysle, zeby fobik i alkoholik to bylo najlepsze porownanie.


ale konczac eot, chcialem jeszcze dodac jedna rzecz, ktora nie byla powiedziana wczesniej chyba. Jakas czesc zdrowych moze nie chciec wracac, dlatego ze zwiazala sie emocjonalnie z niektorymi uzytkownikami z forum. Wiem, ze brzmi to nielogicznie ale juz tlumacze :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

Wyobraz sobie, ze jest z toba coraz lepiej, pracujesz nad swoja fobia itd. ale masz tu przyjaciol, z ktorymi lepiej nie jest. W takiej sytuacji na dluzsza mete pojawia sie coraz wiecej negatywnych uczuc. No bo mozesz miec poczucie winy za to, ze gdy tobie jest lepiej, to z przyjaciołmi jest gorzej. Dodatkowo, przyjaciele oprocz radoscia na twoje sukcesy moga regowac negatywnie, albo wpadajac w dolek - bo sie porownuja z toba (tym wieksze pojawia sie poczucie winy u ciebie then) albo zloscia i moga zaczac dewaluowac twoje osiagniecia, stawac sie uszczypliwi, albo nawet toksyczni. Roznie bywa.
Moze byc rowniez tak, ze i u ciebie bedzie pojawiala sie zlosc na nich, w odpowiedzi na ich zlosc (albo wlasne poczucie winy) tym bardziej jesli zauwazasz, ze kiedy ty probujesz cos z sobą robic, to oni sa raczej na etapie negowania wszystkiego, pozostawania w biernosci, albo ignorowania problemow, ktore wedlug ciebie sa istotne przy fobii.

W skrocie, chodzi o to ze powstaje pewien "konflikt interesow" - mimo ze mozecie sie bardzo lubic, to twoje dobre samopoczucie moze wplywac negatywnie na ich samopoczucie, co potem odbija sie na twoim. No i chyba wiadomo, ze taki stan rzeczy raczej zbyt dlugo nie potrwa.
Hm, ok pisałam ze swojego punktu widzenia. Im lepiej się czuję, tym po prostu bardziej mi żal ludzi, którzy bez sensu się męczą tak jak ja się męczyłam. A kiedy czułam się naprawdę bardzo źle, to w sumie nie wiem czy w ogóle byłabym w stanie myśleć o kimś innym niż o mnie.
Nie wiem czy w moim najgorszym okresie uwierzyłabym, gdyby ktoś mi powiedział, że śmiech mi pomoże, trudno mi to teraz stwierdzić, trafiłam na to sama, a jak trafisz na coś sam, to zależy Ci, żeby okazało się, że to, w co uwierzyłeś jest prawdziwe.
A nie uważasz, że jest tak, że jeśli ktoś usłyszy o tym, że ktoś inny się wyleczył, to daje mu to nadzieję, że on też może normalnie żyć?
No pewnie, że może pojawić się złość u jednej czy drugiej strony, zdrową osobę może frustrować, że inni się tak wykańczają, chorzy z kolei mogą zazdrościć... Każdy musi przejść i wyjść z fobii sam, dla nikogo na pewno to nie jest łatwe, a raczej parafrazując to, co napisałeś, wydaje się niemożliwe, mi też się takie wydawało. Właśnie to, że to co się ze mną działo było takie bezsensowne paradoksalnie dało mi siłę. Kiedy zaczęłam się śmiać i okazało się, że mi to pomaga, stwierdziłam, że jeśli wyjdę z fobii i w czasie wychodzenia z 'czarnej dziury' będę ponad moim cierpieniem, to potem nie będzie już dla mnie rzeczy niemożliwych. A jednocześnie było to dla mnie bardzo ważne, żeby ta informacja, że można sobie pomóc dotarła do innych cierpiących na coś tak absurdalnego jak fobia społeczna.
Nie jestem w stanie przewidzieć jak zareagują ludzie na to, co ja piszę, czy będą mieli doła, czy akurat ich to zmotywuje do działania.
W każdym razie nie wydaje mi się, żeby to, że ktoś sobie nie radzi z fobią miało denerwować byłego fobika. Myślę, że mając świadomość jak trudne jest wyjście z fobii, powinien być w stosunku do fobików bardziej wyrozumiały, niż ktoś, kto przez to nie przechodził i nie ma wyobrażenia o tym jak męczące jest funkcjonowanie z FS.
Czy Ty w związku z tym co piszesz uważasz, że jeśli ktoś rzeczywiście poradził sobie z fobią, to nie powinien wracać na forum, tylko korzystać z uroków życia a cierpiących na fobię pozostawić samych sobie?
po prostu probuje wyjasnic motywy roznych ludzi, ktorzy "wychodza i juz nie wracaja"

wytlumaczenie typu: "ciesza sie zyciem i maja nas w dup*e" choc pewnie odnosi sie do jakiejs czesci, nie moze tlumaczyc zachowania ogolu.

dlatego mysle nad innymi przyczynami: chocby obawa przed negatywna reakcja czytajacych (bo mozna sie z taka spotkac)

albo z powodow troche bardziej osobistych, o ktorych wspomnialem wczesniej. Mowisz, ze ex-fobik moglby wykazywac sie wieksza wyrozumialoscia i mysle ze tak najczesciej jest. Ale na dluzsza mete moze byc trudniej. No bo mimo wszystko niefajnie jest miec poczucie winy z powodu wychodzenia z fobii, jesli chce sie wyjsc z fobii.

Nawet jesli nie wezmiemy pod uwage wzgledow osobistych, to pisanie o wychodzeniu z fobii, kiedy ma sie wrazenie, ze nikt nie slucha, albo jest opór (choc to moze byc tylko wrazenie a nie fakt) jest zapewne zwyczajnie frustrujace. Ale jak mowisz, kogos moze to wcale nie frustrowac, ale jak widac, nie ma takowych osob tutaj na pęczki.

Co do tego, ze pozytywne historie daja nadzeje, to na pewno. No ale nie wszystkim - u niektorych wywoluja depresje albo zlosc. Jasne, ze nie masz wplywu na to jak kto sie poczuje po przeczytaniu twojej historii. Nie powinnas tez czuc sie zle z tego powodu, bo masz dobre intencje. No ale jesli bedizesz spotykala sie wciaz z krytyka, to mzoe cie to w koncu zniechecic.


Anyway, tak sobie tutaj wchodze w psychike osob, ktore "nie wrocily" i rozkminiam rozne mozliwosci, a najprostszym wytlumaczeniem takiego stanu rzeczy, moze byc po prostu to, ze wiekszosc osob traktuje forum o fobii spolecznej jak forum internetowe. For real. Otrzymal taki ktos tu troche wsparcia, troche informacji, pomogl sobie i poszedl. Wcale nie musial sie poczucwac do tego by sie zegnac, albo zagrzewac innych do "walki". Pewnie byloby milo, ale niby czemu mialby to robic? Ktos mogl nawet o tym nie pomyslec. Ktos mogl chciec, ale nie wiedzial jak itd.


Co do ostatniego pytania, to musze przyznac ze mam mieszane uczucia wobec for fobicznych (poza tym pytanie jest tak skonstruowane, zebym wyszedl na nieczula osobe, jesli powiem ze tak, ale nawet ze "troche tak").

Gdyby nie to forum, to bylbym w dup*e pewnie jeszcze dlugo, nie poznalbym tez roznych ludzi itd, ale z drugiej strony - to ze tak malo ex-fobikow tutaj pisze, musi swiadczyc, ze problem lezy w duzej czesci po stronie forum. Nie da sie wyjanic ich zachowania podobnymi, zlymi intencjami. No bo co? Wszyscy co wyszli z fobii zamienili sie w nieczulych drani i wola cieszyc sie zyciem niz zajmowac fobikami? Dajmy spokoj. Widocznie jest "cos takiego" na forum, co powoduje, ze tych osob jest tak malo. Co to jest to "cos", albo ile tych "cosiów" jest - trudno powiedziec.
BlankAvatar napisał(a):dlatego mysle nad innymi przyczynami: chocby obawa przed negatywna reakcja czytajacych (bo mozna sie z taka spotkac)
wszędzie w internecie można spotkać się z negatywnymi reakcjami, nie mam wrażenia, żeby to forum jakoś się pod tym względem wyróżniało - przynajmniej ja się tu z takimi nie spotkałam

BlankAvatar napisał(a):No bo mimo wszystko niefajnie jest miec poczucie winy z powodu wychodzenia z fobii, jesli chce sie wyjsc z fobii.

Myślę, że jeśli ktoś wyszedł z fobii, to komentarze innych czy świadomość, że inni jeszcze w tym są, nie są w stanie wpędzić go w poczucie winy. No bo na jakiej podstawie? Nikt ot tak nagle nie zdrowieje, to jest pewien proces w czasie którego człowiek nad sobą pracuje i się zmienia, dlaczego to, że sobie poradził a inni nie, miało by w nim budzić poczucie winy, jeśli to nie jego wina? On ma wpływ jedynie na własne życie.


BlankAvatar napisał(a):pisanie o wychodzeniu z fobii, kiedy ma sie wrazenie, ze nikt nie slucha, albo jest opór (choc to moze byc tylko wrazenie a nie fakt) jest zapewne zwyczajnie frustrujace.

Pewnie może być frustrujące, dlatego trzeba mówić o tym tak długo, aż ktoś zwróci na to co mówisz uwagę.

BlankAvatar napisał(a):No ale jesli bedizesz spotykala sie wciaz z krytyka, to mzoe cie to w koncu zniechecic.

Jednego zniechęci a drugiego wręcz przeciwnie, trudno uogólniać.


BlankAvatar napisał(a):Otrzymal taki ktos tu troche wsparcia, troche informacji, pomogl sobie i poszedl. Wcale nie musial sie poczucwac do tego by sie zegnac, albo zagrzewac innych do "walki". Pewnie byloby milo, ale niby czemu mialby to robic? Ktos mogl nawet o tym nie pomyslec. Ktos mogl chciec, ale nie wiedzial jak itd.

Opisujesz to tak, jakby to była bułka z masłem:Stan - Uśmiecha się: Jeśli ktoś rzeczywiście sobie pomógł i żyje bez fobii i znalazł sposób jak z tego wyjść to myślę, że zależy mu na tym, żeby innych uświadomić i żeby też mogli normalnie żyć. Dlatego, że wie jakie to jest cierpienie i nie chce żeby inni się niepotrzebnie męczyli jeśli jest z tego wyjście. Ale może nie wszystkim na tym zależy. (trochę się tu powtarzam chyba)

BlankAvatar napisał(a):Widocznie jest "cos takiego" na forum, co powoduje, ze tych osob jest tak malo. Co to jest to "cos", albo ile tych "cosiów" jest - trudno powiedziec.
Jeśli forum zrzesza ludzi, którzy mają ze sobą dość poważne problemy, to będzie dość dużo wątków w których opisują te problemy i ciemne strony życia, to raczej jasne. Ale ja nie odczuwam tego 'czegoś' co by sprawiało, że nie mam ochoty tu wracać, czy jakiejś negatywnej energii jeśli o to Ci chodziło.
Stron: 1 2 3 4