PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Zgłaszać się kto zlikwidowal fobie :)
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4
Marianne napisał(a):Myślę, że jeśli ktoś wyszedł z fobii, to komentarze innych czy świadomość, że inni jeszcze w tym są, nie są w stanie wpędzić go w poczucie winy. No bo na jakiej podstawie? Nikt ot tak nagle nie zdrowieje, to jest pewien proces w czasie którego człowiek nad sobą pracuje i się zmienia, dlaczego to, że sobie poradził a inni nie, miało by w nim budzić poczucie winy, jeśli to nie jego wina? On ma wpływ jedynie na własne życie.
jesli w ten sposob to przedstawic to masz racje, ale ja mowie o innej sytuacji (nie o twojej). Mowie o sytuacji, gdy jest dwoje (czy grupka zżytych fobikow i jedno z nich zaczyna z fobii wychodzic. Wtedy moze, choc nie musi, pojawic sie problem, ktory opisalem wczesniej.


Cytat:Jeśli forum zrzesza ludzi, którzy mają ze sobą dość poważne problemy, to będzie dość dużo wątków w których opisują te problemy i ciemne strony życia, to raczej jasne. Ale ja nie odczuwam tego 'czegoś' co by sprawiało, że nie mam ochoty tu wracać, czy jakiejś negatywnej energii jeśli o to Ci chodziło.
Zauwazylem, to ze nie odczuwasz i jestes dosc zdeterminowana, ale ja probuje wyjasnic dlaczego jest nieduzo podobnych osob.
mam problem z cytowaniem:Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:

"Mowie o sytuacji, gdy jest dwoje (czy grupka zżytych fobikow i jedno z nich zaczyna z fobii wychodzic. Wtedy moze, choc nie musi, pojawic sie problem, ktory opisalem wczesniej."

Rozumiem o co Ci chodzi, trudno mi to stwierdzić, bo jak piszesz ja nie miałam takiej sytuacji, ale myślę, że rzeczywiście nie musi tak być. Może akurat ten fobik, który z tego wyszedł będzie wsparciem dla drugiego?


"Zauwazylem, to ze nie odczuwasz i jestes dosc zdeterminowana, ale ja probuje wyjasnic dlaczego jest nieduzo podobnych osob."

Dlatego, że inni odczuwają to 'coś'? Może po prostu osób, które się wyleczyły jest mało?
Po części zaliczam się do osób, które z fobii wyszły (albo z podobnych zaburzeń).
Czasem na forum zaglądam jednak mam na to coraz mniej czasu gdyż dość aktywnie ostatnio żyję :Stan - Uśmiecha się:. Druga rzecz to zmęczenie materiału. Nowe tematy zupełnie nie pogłębiają mojej wiedzy na temat fobii. Każdy kolejny opis przypadku jest do złudzenia podobny do poprzedniego. Oczywiście siedzi we mnie ta empatia, która chciała by nieść pomoc ale cała moja wiedza mieści się w zaledwie kilku książkach / pracach które można znaleźć w dziale "leki, terapie....". Nie jestem psychologiem i nie wiem w jaki sposób mogę dotrzeć do ludzi, zwłaszcza, że sam pamiętam jak to mnie próbowano przekonywać, że świat jest inny niż mi się wydaje.
Czyli pomogłeś sobie jedynie dzięki zmianie myślenia i bazując na tym co przeczytałeś w książkach psychologicznych?
w głównej mierze tak.
Najwięcej dało mi uświadomienie sobie, że to jak postrzegam świat może być błędne. Albo inaczej - niekorzystne, bo przez swoje negatywne myślenie przeciekało mi życie między palcami. Drugim etapem było poszukiwanie jak nauczyć się żyć w społeczeństwie jednocześnie czerpiąc z tego przyjemność. Jak uodpornić się na stres. Okazało się, że najważniejsza w tym wszystkim jest akceptacja. Akceptacja każdego możliwego scenariusza jaki może mi się przydarzyć. Dzięki temu łatwiej było mi zmieniać swoje negatywne myśli na bardziej racjonalne a z czasem naturalne stało się dla mnie myślenie pozytywne (co jednocześnie mobilizowało do aktywnego życia).
Czy oprócz książek były przy mnie osoby, które starały się mi pomóc?
Tak były ale ja tego nie dostrzegałem. Dopiero po kilku latach dotarło do mnie ile dobrych rad dostałem już wcześniej jednak nie byłem na nie otwarty. Musiałem sam do tych rad dojrzeć.
Tak sobie czytam ten temat i odkopuje :Stan - Uśmiecha się:
Ja dalej mam lęk, może troszeczkę mniejszy niz kiedys, ale ciagle jest nawet mocny (nie wyleczylem się jeszcze, ale chce) :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

Też mi brakuje pozytywnych historii, wlasnie jezeli chodzi o forum to odpychające bywa to że większość postów jest negatywnych, wiele osób się żali, pisze że nie da się tego wyleczyć :Stan - Uśmiecha się: (Ale czego oczekiwać po forum dla ludzi którzy negatywnie mysla, lęk, depresja hehe)

Sam czytając posty na temat wyleczenia miewam mieszane uczucia (jak to w internecie)
Jeden pisze wyleczyłem się, drugi pisze z tego nie da się wyleczyć... no i komu tu wierzyć... z jednej strony jest zazdrość, złość na siebie :Stan - Uśmiecha się: z drugiej jakaś nuta nadzieji, z innej "jemu sie udało a mnie nie" :Stan - Uśmiecha się:

Kiedyś na początku terapi Richardsa byłem wręcz mega pozytywnie nastawiony, ale często trace nadzieję a potem znowu ją zyskuje i już sam się pogubiłem hehe :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

Sam ostatnio myslalem o zalozeniu tematu "negatywny wplyw forum" bo jesli czytanie "mój lęk jest coraz mniejszy, akceptuje siebie... itp" ma w terapiach mieć pozytywny wpływ, to czy czytanie postów w pierwszej osobie "boje się iść do pracy itp" moze powiekszać lęk? :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
Choć na pewno forum daje sporo jezeli chodzi o pisanie o sobie, wyzalenie sie, zobaczenie ze nie tylko ja to mam itd.

Co do osób które wyleczyły się i poszły sobie to moze być sporo powodów?
Nikt nie chce czytać tego całego negatywizmu, negowania wyleczenia, albo po prostu juz uznaja temat fobi jako juz nie dotyczący ich, ja na pewno gwarantuje wam ze jak się wylecze to napisze wielkiego posta ze swoim życiorysem i historia leczenia, bo bardzo chcialbym dać wszystkim wskazówki co i jak i dać nadzieje i motywacje.

Na swoim przykładzie dodam że jak mam gorsze dni(lęk, depresja) to wchodze na forum, jak mam lepsze to nie wchodze... wiec w tym moze tkwić sekret :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Ci którzy sie wyleczyli, zachęcam was do napisania swojej historii, pomyslcie ze jakby ktos wam napisal to co wy zrobiliscie zeby pokonac lek wczesniej bylo by o wiele latwiej :Stan - Uśmiecha się:
Odpowiedź jest prosta - po prostu nie chce mi się dłużej taplać w tym aspekcie życia i rozmemływać JAK i DLACZEGO. Depresja i inne atrakcje są totalnie za mną, więc nie mam najmniejszej ochoty na analizy, dlaczego się udało. Tym bardziej publicznie. Dla mnie to jak wywlekanie na wierzch dawno zapomnianego brudu i pranie go aż do zdarcia skóry na palcach. Po co? I to nie jest jakiś pstryczek w nos dla ludzi tutaj, absolutnie. Chodzi o mnie i moją osobę, bo musiałabym się zmuszać, żeby takie rzeczy opisywać. A reakcje są "co za babsko, poszło sobie bez pożegnania".
Któregoś dnia stwierdzasz, że masz dość takiego życia i zwyczajnie bierzesz sprawy w swoje ręce. Bez łzawych pożegnań, wyrazów zazdrości (ale ci dobrze) i w ogóle tego klimatu i powietrza. Pozytywne historie wcale dobrze nie wpływają na ludzi z problemami, bo pojawia się właśnie najgorsze uczucie - zazdrość.
Czasem wchodzę i czytam posty i nawet mam ochotę coś napisać, ale mówiąc szczerze - szlag mnie trafia. To nie mój świat już. Czuję się jak w jakiejś książce.
To pożegnanie forum nie jest wypięciem się na coś albo kogoś. To zwyczajne życie, które już nie zazębia się o tematy depresji. I tyle. Z czegoś się rezygnuje, zamiast wpychać to sobie na siłę.
Inna sprawa, to że każdy jest indywidualnym bytem, i moja ścieżka wychodzenia z bajzlu w życiu wcale nie musi być odpowiednia dla kogoś innego. Każdy ma inne podwaliny pod takie problemy i inne sprawy, na których trzeba się skupić. U mnie to był brak egoizmu na przykład - za bardzo poświęcałam się dla innych, ale już nie mam z tym kłopotu :Stan - Uśmiecha się:
czytam moje wypowiedzi sprzed dwóch lat i niestety nie zmieniłem zdania ani troche (co nie jest typowe dla mnie).



nie uwazam, zeby ex-fobicy mieli jakis moralny obowiazek przychodzic tutaj i ciagnac ludzi za uszy. wyjscie z fobii nie wiaze sie z podpisaniem cyrografu na terapeute. poza tym, forum jest zwyczajnie dolujace i to odstrasza

kolejna kwestia: bycie ex-fobikiem nie oznacza bycia ekspertem w dziedzinie leczenia fobii, wiec nawet jak ktos by chcial, to moze nie wiedziec jak pomoc.

no i po co ktos ma wchodzic na forum, zeby uslyszec, ze nie mial fobii, albo nadal ma, albo ze wyleczenie nie jest jego zasluga, albo ze "jego sposob" jest zly, bo sie komus nie spodobal?

ostatnia kwestia: leczenie sprowadza sie do 3 sieżek: profesjonalna psychoterapia/wsparcie kogos bliskiego, kto potrafi pomoc, leki oraz info, które sa ogolnodostepne. Jak ktos jest zmotywowany, to predzej czy pozniej zdobedzie to czego potrzebuje. co najwyzej droga do celu moze byc dosc kręta...
..a wiekszosc historii/problemow fobikow jest bardzo podobna.
elo, zgłaszam się, pozbyłem się fobii w 97%. (jedyne co zostało to kontakty z przełożonymi, ale i z tym chyba coraz lepiej z roku na rok. no i może asertywność by się lepsza przydała)

BlankAvatar napisał(a):no i po co ktos ma wchodzic na forum, zeby uslyszec, ze nie mial fobii, albo nadal ma, albo ze wyleczenie nie jest jego zasluga, albo ze "jego sposob" jest zly, bo sie komus nie spodobal?
coś w tym jest.
Blank pytanie za 100 pkt, a ty wyszedłeś ze swojej fobii? :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: przeszedłeś tą krętą drogę? :Stan - Uśmiecha się:
(Jak zakladales temat to przyznaje nie widzialem i nie szukalem :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:)
tak, chyba moge powiedzieć, że wyszedłem
BlankAvatar napisał(a):no i po co ktos ma wchodzic na forum, zeby uslyszec, ze nie mial fobii, albo nadal ma, albo ze wyleczenie nie jest jego zasluga, albo ze "jego sposob" jest zly, bo sie komus nie spodobal?.
Ewentualnie "po co przyłazisz i się chwalisz, że sylwestra spędzasz z partnerem/masz fajną pracę/masz ciekawe życie"
no też
Jak ktoś zlikwidował to raczej tu nie zagląda.
Ja mam kropka w kropke jak polygon:

polygonW napisał(a):Najwięcej dało mi uświadomienie sobie, że to jak postrzegam świat może być błędne. Albo inaczej - niekorzystne, bo przez swoje negatywne myślenie przeciekało mi życie między palcami. Drugim etapem było poszukiwanie jak nauczyć się żyć w społeczeństwie jednocześnie czerpiąc z tego przyjemność. Jak uodpornić się na stres. Okazało się, że najważniejsza w tym wszystkim jest akceptacja. Akceptacja każdego możliwego scenariusza jaki może mi się przydarzyć. Dzięki temu łatwiej było mi zmieniać swoje negatywne myśli na bardziej racjonalne a z czasem naturalne stało się dla mnie myślenie pozytywne (co jednocześnie mobilizowało do aktywnego życia).
Czy oprócz książek były przy mnie osoby, które starały się mi pomóc?
Tak były ale ja tego nie dostrzegałem. Dopiero po kilku latach dotarło do mnie ile dobrych rad dostałem już wcześniej jednak nie byłem na nie otwarty. Musiałem sam do tych rad dojrzeć.
Moją fobię chyba stymuluje rodzina. Jak wyfrunąłem z domu rodzinnego na jakiś czas to czułem się świetnie. Po powrocie stare lęki powróciły. Dało mi to do myślenia.
Anitax napisał(a):Jak ktoś zlikwidował to raczej tu nie zagląda.
Ja mam kropka w kropke jak polygon:

polygonW napisał(a):Akceptacja każdego możliwego scenariusza jaki może mi się przydarzyć. Dzięki temu łatwiej było mi zmieniać swoje negatywne myśli na bardziej racjonalne a z czasem naturalne stało się dla mnie myślenie pozytywne (co jednocześnie mobilizowało do aktywnego życia)..

Jakos potrafie zrozumiec akceptację najgorszego scenariusz w sensie przyjecia go do wiadomości, ale nie rozumiem jak stąd ma wypływac pozytywne myslenie!
a ja nie rozumiem, jak moze komuś pomóc terapia albo informacje. to niczego nie zmienia, tylko wciąż nie umiem sie pogodzić, ze przegrałem życie i nic dobrego mnie nie czeka. pewnie nigdy nie będę umiał, zawsze będę się czuł tak samo :Ikony bluzgi grzybek:, łudząc sie podświadomie, że jeszcze może być inaczej.
Zas, nie przegrałeś jeszcze życia- raczej dużo straciłeś w życiu, temu nie zaprzeczę, nie Ty jeden- ale nie pisz tak, że przegraleś- terapia może trochę zmienić myślenie ale raczej nie wyleczy- i tak wg. mnie najważniejsze jest szukanie okazji do kontaktu z ludźmi- nawet jak czujesz się z nimi źle, a jasne, że się tak będziesz czuł długo, chyba skoro, nie czułeś się nigdy dobrze
w ogóle to piszesz jak człowiek w depresji, bierzesz jakieś leki?

Cytat:pewnie nigdy nie będę umiał, zawsze będę się czuł tak samo :Ikony bluzgi grzybek:, łudząc sie podświadomie, że jeszcze może być inaczej.
to brzmi jakbyś sam nie wierzył, że będzie tak źle ale tak będzie jak nic nie zmienisz
w depresji? nie wiem, klocka spytaj, on jest eskpertę.

ja po prostu na każdym kroku widzę, że nie potrafię pójść, dalej, widzę tylko swoje ograniczenia i to, jaki jestem po+:Ikony bluzgi kochać 2:. wiem, jak wyglądały wszystkie moje podejścia do terapii, jak mnie tam rozumiano, jak mi "pomagano".
wiem, dlaczego znalazłem pracę - i praktycznie nie pomogła mi w tym terapia.
wiem, jak czułem się na studiach, kiedy miałem nadzieję, wiem niestety, jak to jest mysleć ianczej, czuć ten reklamowany wszedzie flow

tylko juz nie potrafię. nie ma tych czynników, które mi to ułatwiały, które mnie motywowały, dodatkowo minęło sześć pieprzonych lat.

ta teoria zacytowana powyżej niby jest fajna, tylko co z tego? nie da się ot tak wprowadzić jej w życie. nie każdy potrafi, ma tyle siły, nie każdy zaczyna zmieniać życie, kiedy jeszcze ma to sens. ci, którzy nie są tak silni, muszą przegrać, jak ja.

natomiast ad rem - też myślę, że nikt, komu sie udało, nie napisze o tym na forum. dlaczego - wyjaśniono dobrze powyżej
ananas filozoficzny napisał(a):
Anitax napisał(a):Jak ktoś zlikwidował to raczej tu nie zagląda.
Ja mam kropka w kropke jak polygon:

polygonW napisał(a):Akceptacja każdego możliwego scenariusza jaki może mi się przydarzyć. Dzięki temu łatwiej było mi zmieniać swoje negatywne myśli na bardziej racjonalne a z czasem naturalne stało się dla mnie myślenie pozytywne (co jednocześnie mobilizowało do aktywnego życia)..

Jakos potrafie zrozumiec akceptację najgorszego scenariusz w sensie przyjecia go do wiadomości, ale nie rozumiem jak stąd ma wypływac pozytywne myslenie!

Błąd ananas - akceptacja KAŻDEGO scenariusza, nie najgorszego jak napisałeś. Oznacza to zgodę także na scenariusz dobry/nijaki/świetny/nie do końca po twojej myśłli/całkowicie po twojej myśli/absolutnie inny niż mogłeś przewidzieć/itd. Scenariuszy jest nieskończona ilość, a nie ten jeden najgorszy na którym się skupiasz.

Jesli pozwolisz sobie na to, będziesz widział, że w sumie nie zawsze jest tak tragicznie jak zakładałeś, a dalej; ty nie jestes tak zły/słaby/gorszy/nieadekwatny/inny jak dotychczas myslałeś Swoją drogą posłuchaj głosu który mówi w twojej głowie,czy aby na pewno to twój głos, dotrzyj do tego kto to mówi (ktoś z rodziny, jakis nauczyciel którego sie bałeś, itd.) Zobaczysz,że do tego myślenia zaprogramowali cię inni ludzie ileś lat temu.

W następstwie tego powoli wracasz do równowagi psychicznej, zaczynasz dostrzegać, że myliłeś się wcześniej, świat nie jest aż tak agresywnie do Ciebie nastawiony, wlasciwie jest obojętny i od Ciebie zalezy jakie będzie Twoje dalsze życie. Uspokajasz się, nie oczekujesz juz ciosów z każdej strony, nie masz stale podniesionej gardy za to naturalnie nabierasz wiary, że bedzie dobrze i zaczynasz myśleć pozytywnie. To jest proces a nie nagła zmiana.
Anitax ma sens to co piszesz.
Akceptacja kazdego scenariusza oznacza akceptację najgorszego i najlepszego jesdnoczesnie. Analogicznie tego co anagorsze, ale i najlepsze w swiecie, w zyciu w nas samych.
To oczekiwanie najgorszego mogę się domyslić od kogo przyjąłem.

Skoro nie musi byc żle, bo może być tez dobrze, to można i warto działać.
Cytat:w depresji? nie wiem, klocka spytaj, on jest eskpertę.
po co pytać jakiegoś klocka, sam się znasz lepiej
Cytat:ta teoria zacytowana powyżej niby jest fajna, tylko co z tego? nie da się ot tak wprowadzić jej w życie. nie każdy potrafi, ma tyle siły, nie każdy zaczyna zmieniać życie, kiedy jeszcze ma to sens. ci, którzy nie są tak silni, muszą przegrać, jak ja.
no ale ja właśnie piszę, o tym, że Twoje myślenie jest typowe dla depresji i że jeśli od tego nie zaczniesz, to nie wykrzesasz w sobie tej motywacji, z resztą nie wiem, ja piszę teraz bardziej o sobie, mnie wyciągnęły leki, i to ziołowe, z fobii nie ale z depresji i to naprawdę silnej tak więc pomyśl może Zas, nad tym. Bo w sumie tak mi się wydaje, że o motywację w tej chwili u Ciebie chodzi, nie chcę się wtrącać, to raczej luźne przemyślenia.
Leki ziołowe leczące depresję?
Tak, pisałam w jednym wątku, ale nie chcę robić reklamy i pisać wszędzie. :Stan - Uśmiecha się:
chodzi mi o deprim
Nie jestem pewna, czy wniosę tu coś nowego, czy takie uwagi już się nie przewijały, ale u mnie pomocne było:

- silne ograniczenie toksycznych kontaktów (osoby poniżające, wykorzystujące, nie liczące się z uczuciami);
- informacje i terapie (najpierw behawioralno-poznawcza - poznanie podłoża lęków, teraz psycho-dynamiczna - wprowadzanie zmian);
- nawiązywanie nowych znajomości (wychodzenie ze strefy komfortu - na początek łatwiej na forum);
- koncentracja na rzeczywistości (ćwiczenia z uważności codziennie po 20 min, wyrabianie nawyku samodyscypliny - w toku);
- nie podwyższanie ciśnienia krwi -> powoduje lęki (biorę uspokajające leki ziołowe, rzuciłam mocną kawę);
- nauka asertywności (olewanie niekonstruktywnej krytyki, oduczanie się perfekcjonizmu i prokrastynacji - w toku);
- ograniczenie krytycyzmu wobec siebie i innych (mam tendencje do idealizacji/dewaluacji);
- szczerość zamiast budowania sztucznego ego, dążenie do korzystnych zmian (np. nie ukrywam przed znajomymi, że mam lęki);
- dbanie o siebie (sen, świeże powietrze, ruch, mniej cukru i soli -> też wpływają na ciśnienie).


Ogólnie sprowadza się to wszystko to akceptacji rzeczywistości (zamiast natrętnych ruminacji czy analizowania siebie). Ewentualnie dążenia do rzeczywistych zmian, jeśli coś we mnie czy otoczeniu jest dla mnie niekorzystne (np. potrzeba akceptacji -> zarywanie nocek, żeby klienci byli zadowoleni -> chroniczne zmęczenie -> stany depresyjne).
Stron: 1 2 3 4