PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Czym jest miłość?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3
No dobra, wiadomo, że głupie pytanie, ale chciałbym potraktować je z całą powagą i dowiedzieć się, czym dla Was jest miłość?

Jeśli to możliwe, to chciałbym prosić o odpowiedzi dotyczące Waszych aktualnych relacji i uczuć. 
Ludzie mają chyba tendencję do idealizowania wspomnień, a zarazem przeszłych relacji, co? Więc takie odpowiedzi nie będą prawdziwe, będą dotyczyć tylko wyobrażenia przeszłości, a nie tego, co naprawdę miało miejsce.
Dla mnie miłość to bardzo szerokie słowo, zawierające w sobie określone spektrum emocji, które przeżywam. Śmiało mogę powiedzieć, że kocham moich rodziców i moje rodzeństwo, jest to jednak inny rodzaj miłości niż ta do partnera. Rodzice darzą nas (a przynajmniej powinni) miłością bezwzględną, więc czuję ich miłość poprzez troskę, świadomość włożonego trudu w moje wychowanie, zaufanie i poczucie bezpieczeństwa, przyjemnością bycia z nimi i lojalnością. Miłością braterską/ siostrzaną darzę nie tylko swoje rodzeństwo, ale też przyjaciela. Braterska miłość jest według mnie bardziej wymagająca, bo nie jest bezwzględna, może stawiać wymagania, ale też ma pewne granice, opiera się na wzajemnej trosce, zaufaniu, poczuciu przyjemności ze spędzania razem czasu, lojalności, poczuciu bezpieczeństwa i czasem też frustracji. Podobną miłość do miłości braterskiej odczuwam do moich włochatych klusek, wiem, że one nie będę mnie w 100% kochały tylko dlatego, że daję im jeść. Muszę im dać też pewną niezależność, zaufanie, troskę i chwile przyjemności spędzone razem. Najpełniejszą miłością jest dla mnie miłość do partnera, która zawiera w sobie miłość braterską + pożądanie, stawia wymagania, uczy kompromisów, ale jest z jednej strony dająca poczucie siły, bezpieczeństwa i spokoju a z drugiej strony daje nutkę pikanterii. Miłość partnerska, miłość w związku zwykle zaczyna się burzliwym okresem zakochania, kiedy to obsesyjnie myślę o drugiej osobie, fantazjuję, czuję silne podniecenie, organizm reaguje pozytywnym stresem przy spotkaniu, wpadam w euforię gdy kolejny element "klika", zapominam że potrzebuję jeść, pić i spać. Teraz gdy jestem w związku 2,5 roku (od 2 lat mieszkamy razem) miłość stałą się bardziej spokojna, zakochanie minęło i teraz mam czas na doświadczanie drugiego człowieka bardziej w pełni. Dosłownie tydzień temu mieliśmy w związku kulminację kryzysu, który udało się załagodzić i pozwoliło nam to uświadomić sobie, że mimo swoich niedoskonałości i wad nadal się bardzo lubimy i pożądamy.
To zależy jaka miłość. 
Tak najbardziej ogólnie, miłość jest dla mnie silnym pozytywnym uczuciem do kogoś, chcę dla tej drugiej osoby jak najlepszych rzeczy, martwię się o nią, tęsknię za nią gdy długo jej nie widzę. Akceptuję tą osobę taką jaka jest. Lubię spędzać z nią czas. Może też podziwiam. Ale to chyba nie zawsze. Może po prostu doceniam czyjeś zalety, widzę je wyraźniej niż wady. Łatwiej mi wybaczać.
Miłość to takie populistyczne określenie reakcji chemicznej mającej miejsce w mózgu. Wydaje mi się, że głównie po to, bo ludzie potrzebują jakiegoś celu w życiu czy coś, niektórzy wierzą w boga, a dla innych ukochana osoba będzie sensem życia, dlatego też trzeba było to dobrze nazwać marketingowo. Ogólnie emocja (czy bardziej zestaw emocji) jak każda inna, tzn. może lepsza, bo daje dobrego boosta do samopoczucia na co dzień, ale jednak imho mocno overvalued, patrząc na to jak 90% dzieł kultury musi zawierać w sobie motyw miłości xd
Mechanizm stworzony przez naturę na drodze ewolucji, w kontrze do coraz lepiej rozwiniętego intelektu i co za tym idzie co raz sprawniejszym radzeniem sobie ze zwykłą zwierzęca chucią, żeby ludzie wbrew rozsądkowi dalej się mnożyli. xP
Miłość to takie coś w środku, kiedy się spotka dziewczynę 10/10.
(24 Kwi 2022, Nie 20:33)Rival napisał(a): [ -> ]Miłość to takie populistyczne określenie reakcji chemicznej mającej miejsce w mózgu. Wydaje mi się, że głównie po to, bo ludzie potrzebują jakiegoś celu w życiu czy coś, niektórzy wierzą w boga, a dla innych ukochana osoba będzie sensem życia, dlatego też trzeba było to dobrze nazwać marketingowo. Ogólnie emocja (czy bardziej zestaw emocji) jak każda inna, tzn. może lepsza, bo daje dobrego boosta do samopoczucia na co dzień, ale jednak imho mocno overvalued, patrząc na to jak 90% dzieł kultury musi zawierać w sobie motyw miłości xd
A co jak chemia się skończy, ale ludzie wciąż twierdzą, że się kochają?
(24 Kwi 2022, Nie 20:44)U5iebie napisał(a): [ -> ]Mechanizm stworzony przez naturę na drodze ewolucji, w kontrze do coraz lepiej rozwiniętego intelektu i co za tym idzie co raz sprawniejszym radzeniem sobie ze zwykłą zwierzęca chucią, żeby ludzie wbrew rozsądkowi dalej się mnożyli. xP

(niepopularna opinia)

No dokładnie, smuteczek, ale tak jest. Ludzie wiele rzeczy sobie ogólnie racjonalizują i tutaj jest tego idealny przykład. Czytasz sobie np, że do tego uczucia trzeba dojrzeć czy tego typu głupoty (racjonalizacje), a to tylko taki twór ewolucji, który ma na celu nas ogłupić i maksymalnie zwiększyć szanse na przedłużenie gatunku xd Raczej nic wzniosłego jak to większość ludzi uważa :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Czyli panowie udowodnili nam, że miłość nie istnieje (istnieje, ale nie), bo nie dość, że to tylko jakaś reakcja chemiczna w mózgu (a to powinno być coś niewytłumaczalnego, żeby było abstrakcyjne i szlachetne, wiadomo), to na dodatek jest to twór ewolucji, który ma oszukać nasz rozsądek (czyli coś irracjonalnego, wręcz złego), żebyśmy mogli przedłużyć nasz gatunek. No więc nie trzeba się w sumie nawet zastanawiać czym to jest, bo wiadomo, podstępna ewolucja wytworzyła to nieujarzmione uczucie, żebyśmy byli jej niewolnikami. Koniec tematu. Nie jest tak, że można w nią wpleść jakąś rozsądną myśl, która by jej nadawała bardziej przyziemnego, indywidualnego i nowoczesnego sensu. Już nie ma znaczenia, czy w czasie jakoś ewoluowała, albo czy pełni taką sama funkcje i ma takie samo znaczenia dla wszystkich.
Nikt tutaj nie pisał że miłość nie istnieje :f poza tym świadomość tego skąd się bierze nie wyklucza możliwości jej odczuwania. Czy ja wiem czy złego - z pozycji antynatalisty raczej uważam że tak xd
Kochanie, nie rań mnie
miłość istnieje. jak ktos kogoś kocha na śmierć i życie to jest miłość i jeśli jest w stanie umrzeć za kogoś i oddać wszystko komuś.
A to nie jest taki szlachetny uczuć wobec drugiej osoby, dajmy na to rodziców, braci, sióstr i kogoś jeszcze z kim chce się przeżyć okropne w pojedynkę żyćko?
Takie spoiwo dla relacji w którą wkładamy nadzieje i całe przysłowiowe serducho zupełnie racjonalnie.
Nie jakaś tam chemia niezależna od rozsądku, choć czasem też taka może być, taka naiwna platoniczna, to wtedy może i jest to zwykła chemia. No ale jak ktoś raz sobie przekalkuluje na chłodno i jeszcze wybierze sobie partnera życiowego i doceni jego oddanie to chyba nie jest tylko chemia niezależna od rozumu. Chyba zależy od wieku i podejścia.
Miłość to domena brzydkich i biednych ludzi, którzy nie mają powodzenia, więc kurczowo się trzymają tej jednej osoby i nadają temu jakieś górnolotne znaczenie, żeby czuć się lepiej z samymi sobą.

A tak naprawdę to nie.

Dobra, głuptakuję sobie, a miało być na poważnie, więc myślę, że miłość jest wtedy, kiedy mamy pełniejszy obraz danej osoby, bo mieliśmy okazję lepiej ją poznać, widzimy zarówno jej zalety, jak i wady, ale akceptujemy i lubimy ją właśnie taką, czujemy przywiązanie i cieszy nas kontakt z nią i wspólnie spędzany czas. Troszczymy się o nią i chcemy dla niej jak najlepiej (ale niekoniecznie kosztem siebie, bo siebie też można kochać). Nie damy nikomu jej skrzywdzić. Jesteśmy lojalni i darzymy kochaną osobę szacunkiem. Nie interesuje nas ktoś "lepszy", bo to już by była inna osoba, a my chcemy tą. Jak jej nie ma obok przez dłuższy czas, to jest smuteczek, a jak ją tracimy forever, to jest turbo smuteczek. Miłość to ciepełko, oddanie i poczucie bezpieczeństwa.
Większość tych rzeczy bym odniosła do wielu rodzajów miłości, nie tylko partnerskiej. Tak ja to widzę, ale definicji może być wiele, bo różni ludzie różnie odczuwają miłość i mogą kłaść akcent na inne kwestie.
Wszystko, cokolwiek czujemy, myślimy, nasz rozsądek, jest "chemią w mózgu" (choć oczywiście to nie jest tylko prosty wyrzut neurotransmiterów - w miłości również). Nie ujmuje to, w moim odczuciu, niesamowitości tych zjawisk. Społecznie oceniamy zachowania altruistyczne jako dobre - stąd pewnie miłość, teoretycznie skłaniająca ku poświęcaniu się dla kogoś, jest postrzegana, jako coś wzniosłego. A tak to jest mi chyba najbliżej do tego, co napisała phobiaa. Ciekawie posłuchać, jak to postrzegają inni ludzie. Przypomina mi się w takich wypadkach de mono: Kochać to nie znaczy zawsze to samo Można kochać tak lekko, można kochać bez granic. No ciekawe ciekawe.
Uuu, tylu nadinterpretacji i wkładania w usta ludziom słów, już dawno nie przeczytałem, co dzisiaj ze strony liska. xP
Nie ma nadinterpretacji, ludzie na różne sposoby tłumaczą sobie wyższość nad innymi, np. sugerując im ponadprzeciętną ślepotę. Weganie twierdzą, że mięsożercy wierzą w mięso rosnące na drzewach, ateiści że katole wierzą w brodacza w chmurach, a realiści (tak to nazwijmy), że przeciętny obywatel jest kompletnie nieświadomy swej biologii i wierzy w świat magii i kucyków.
A tę świadomość uzyskali dzięki swej ponadprzeciętnej (140 IQ) inteligencji, która pozwoliła im wyrwać się z okowów cielesności i fałszu. Np. Rival nie bawi się w takie głupoty jak casualowy seks (podszepty ewolucji dążące do rozrodu), nie korzysta z używek (substancje smyrają neuroprzekaźniki, lol), a już na pewno nie chodzi do klubu, który jest tylko miejscem złożonym z różnych tam atomów, molestowanym falami dźwiękowymi i sztucznie, nierealistycznie odbieranym percepcyjnie przez pręciki w oczach. A jeśli już korzysta, to czysto intelektualnie obejmuje ich kwantową istotę w przerwie od matematycznego słuchania Xenakisa i Scelsiego.

Tja, naditerpretuję i wkładam do buzi, wiem.
(25 Kwi 2022, Pon 17:53)Pan Foka napisał(a): [ -> ]Tja, naditerpretuję i wkładam do buzi, wiem.
Nom
(25 Kwi 2022, Pon 17:53)Clint Ruin napisał(a): [ -> ]Nie ma nadinterpretacji, ludzie na różne sposoby tłumaczą sobie wyższość nad innymi, np. sugerując im ponadprzeciętną ślepotę. Weganie twierdzą, że mięsożercy wierzą w mięso rosnące na drzewach, ateiści że katole wierzą w brodacza w chmurach, a realiści (tak to nazwijmy), że przeciętny obywatel jest kompletnie nieświadomy swej biologii i wierzy w świat magii i kucyków.
A tę świadomość uzyskali dzięki swej ponadprzeciętnej (140 IQ) inteligencji, która pozwoliła im wyrwać się z okowów cielesności i fałszu. Np. Rival nie bawi się w takie głupoty jak casualowy seks (podszepty ewolucji dążące do rozrodu), nie korzysta z używek (substancje smyrają neuroprzekaźniki, lol), a już na pewno nie chodzi do klubu, który jest tylko miejscem złożonym z różnych tam atomów, molestowanym falami dźwiękowymi i sztucznie, nierealistycznie odbieranym percepcyjnie przez pręciki w oczach. A jeśli już korzysta, to czysto intelektualnie obejmuje ich kwantową istotę w przerwie od matematycznego słuchania Xenakisa i Scelsiego.

Tja, naditerpretuję i wkładam do buzi, wiem.

Co do samej zasady, to tak, istnieje w kosmosie i totalnie się zgadzam, co do Rivala :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: Jednak nieprzypadkowy dobór światopoglądów, które eksponują swoją wyższość, wygląda mi na racjonalizację własnych poglądów. Ateizm jest głupi, bo ateiści nie rozumieją, w co nie wierzą. Możnaby też pomyśleć, że mięsożercy racjonalizują sobie znęcanie się nad zwierzętami tym, że veganizm to tylko wymysł dla podreperowania poczucia własnej wartości. Ciekawe, że w przykładach nie ma np. w jaki sposób swoją wyższość kontemplują katolicy.
Kto nadinterpretacją wojuje, ten od nadinterpretacji ginie :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
"
Cytat:Wszystko, cokolwiek czujemy, myślimy, nasz rozsądek, jest "chemią w mózgu" (choć oczywiście to nie jest tylko prosty wyrzut neurotransmiterów - w miłości również). 

Więc nie ma gorszych lub lepszych interpretacji rzeczywistości i cudzych motywacji, bo te także byłyby jedynie ta gorzej osławioną chemią w mózgu, nawet jeśli towarzyszy temu oparcie o naukę w postaci braku dowodów rzeczowych (tutaj wiara vs ateizm)
Zależy która miłość. Miłość romantyczna to trochę idealizowanie osoby, do której coś czujemy, postrzeganie jej w wyjątkowo pozytywny sposób. A często, gdy to uczucie się zmniejsza, to już dostrzega się realny jej obraz (osoby, nie miłości).

Są również miłość rodzinna czy rodzicielska. Ja, chociaż dzieci nie mam, i raczej nie chcę mieć; z kilku powodów - raz, że poprzez własną z+:Ikony bluzgi kochać 2:ść nie nadaje się na rodzica. Dwa, że świat jest zły i do niczego dobrego XXI wiek nie zmierza, jak zagłady ludzkości - za dużo nas jest. Trzy, że i tak nie mam z kim.... Swoją opiekuńczość za to nieraz okazywałem swoim psiakom - obecną sunię rodziców traktuję jak swoje dziecko - chociaż bywam u rodziców raz w miesiącu, to zawsze cieszy mnie jej bezwarunkowa radość, gdy przyjeżdżam. Gdyby trzeba było ją ratować z jakiejś opresji, to ryzykowałbym swoje zdrowie i życie...
Każda miłość w moim poczuciu to skłonność do poświęceń, kompromisów... w ludzkim, egoistycznym świecie, nie każdy to rozumie.
@Dziadumił mam wrażenie, że to, co właśnie napisałeś, to jest ta gorsza interpretacja rzeczywistości :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

<żart sytuacyjny, nie bierz do siebie>
Mnie się wydaje, że robot lepiej by ocenił rzeczywistość niż ateista- feminista bo zrobiłby to zupełnie bez uczuć, na chłodno, bo odczucia są gorsze niż ich brak.
Między innymi dlatego tak promują AI już nawet w zastępstwie polityków i naukowców, bo komp zrobi, pomyśli lepiej.
Miłość? Nie dali mi nigdy.
(25 Kwi 2022, Pon 17:53)Clint Ruin napisał(a): [ -> ]Weganie twierdzą, że mięsożercy wierzą w mięso rosnące na drzewach,
O co chodzi i czy ja chcę wiedzieć? Z brodaczem w chmurce się spotkałam, więc zakładam, że to o mięsie też się skądś wzięło.
Stron: 1 2 3