PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Jak informować rodzinę o wyjściu?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4
No, normalne to chyba nie jest :Stan - Różne - Zaskoczony:

Ja na szczęście już zależny od rodziców w sumie nie jestem, więc albo nic nie mówię, albo mówię prawdę po prostu, np. idę pić z kolegą, nie wiem o której wrócę elo xD
Kiedyś by to nie przeszło, ale teraz jak się sam utrzymuję + po setkach kłótni jakie z nimi przeszedłem w związku z ich nadopiekuńczością, już mi prawie całkiem odpuścili i w końcu traktują mnie jak dorosłą osobę :f
Ja to musze doczekac pierwszej pensji. A dalej mieszkasz z nimi?
Musisz dokladac sie do czynszu? Bo slyszalem ze wiele osob musi mam nadzieje ze ja nie bede musial.
Jeśli to do mnie pytanie, to nie, nie mieszkam już z rodzicami. Tzn. wynajmuję mieszkanie we Wrocku i wracam raz na 2 miesiące to domu rodzinnego jak mam parę dni wolnego, zwykle planuję wyjazd do domu tak, żeby był w tym samym czasie, kiedy mój brat będzie tam wracał :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
(11 Lis 2018, Nie 17:07)Nowy555 napisał(a): [ -> ]Ja to musze doczekac pierwszej pensji. A dalej mieszkasz z nimi?
Musisz dokladac sie do czynszu? Bo slyszalem ze wiele osob musi mam nadzieje ze ja nie bede musial.

Dlaczego nie chcesz dokładac się do czynszu, skoro mieszkasz w tym domu?
No dobrze, ale mnie chodziło bardziej o to, jak radzić sobie z reakcjami domowników i swoimi emocjami, gdy mimo wszystko dopytują znowu przy następnej okazji, pomimo zdawkowych odpowiedzi, jak radzić sobie, gdy ich wychowywanie nie jest w pełni skuteczne, jak nie psuć sobie tym nastroju, jak niwelować uczucie osaczenia, bycia kontrolowanym? Jak przechodzić do porządku dziennego nad możliwymi sprzeczkami, komentarzami?

Bo że wymyślicie jakąś inną strategię niż "czekaj, może się przyzwyczają", to właściwie postach Ketiny i yogi już nie wierzę  :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

Ja też nie chciałem się dokładać (mimo to zwyczajnie od pewnego czasu muszę -ale nie jest to przymus sądowy czy psychologiczny, tylko czysto ekonomiczny) - jeśli jedyne, co masz w życiu,to pieniądze, trudno chcieć je wydawać na życie w miejscu, które źle na ciebie wpływa, i dokładać się do życia starym, którzy zrobili z ciebie społeczną kalekę. Niech teraz płacą "alimenty"
(11 Lis 2018, Nie 14:52)zwykladziewczyna napisał(a): [ -> ]Ja nie mogę wychodzić z domu. Nawet po pracy, gdy nie ma mnie po 60 min od zakończenia pracy, są telefony, gdzie jestem. Kilka lat temu mama mi zakazała i ponieważ to jej dom, to muszę się stosować do jej zasad. Z koleżankami nie mogę się spotykać, a o osobach płci męskiej nie wspomnę. Człowiek czasem chce wyjść, ale nawet tego nie może.
Probowales cos z tym zrobic? Bo brzmi dla mnie jak jakas patologia.

Ja kiedys za kazdym razem mowilam, ze widze sie z kolezanka i za kazdym razem byly pytania: co za typ, ile ma lat i czy mnie odwiezie.

Odwozili, a ja nauczylam sie mowic prawde bo juz nie czuje sie jak dziecko. Nie tak dawno wybieglam z domu ok. 1 w nocy mowiac, ze jade gdzies ze znajomym, innym razem mialam z kims spotkac sie na chwile a wrocilam kolejnego dnia kolo poludnia. Przez caly czas mialam padniety telefon i nie bylo to moze tak do konca madre bo bylam z ledwo znanymi mi ludzmi ale moja rodzinka i tak ma wazniejsze problemy niz przejmowac sie mna  :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
(11 Lis 2018, Nie 17:22)Placebo napisał(a): [ -> ]Nie mozecie powiedziec, ze do sklepu bo cos chcecie sobie
(11 Lis 2018, Nie 14:52)zwykladziewczyna napisał(a): [ -> ]Ja nie mogę wychodzić z domu. Nawet po pracy, gdy nie ma mnie po 60 min od zakończenia pracy, są telefony, gdzie jestem. Kilka lat temu mama mi zakazała i ponieważ to jej dom, to muszę się stosować do jej zasad. Z koleżankami nie mogę się spotykać, a o osobach płci męskiej nie wspomnę. Człowiek czasem chce wyjść, ale nawet tego nie może.
Probowales cos z tym zrobic? Bo brzmi dla mnie jak jakas patologia.

Ja kiedys za kazdym razem mowilam, ze widze sie z kolezanka i za kazdym razem byly pytania: co za typ, ile ma lat i czy mnie odwiezie.

Odwozili, a ja nauczylam sie mowic prawde bo juz nie czuje sie jak dziecko. Nie tak dawno wybieglam z domu ok. 1 w nocy mowiac, ze jade gdzies ze znajomym, innym razem mialam z kims spotkac sie na chwile a wrocilam kolejnego dnia kolo poludnia. Przez caly czas mialam padniety telefon i nie bylo to moze tak do konca madre bo bylam z ledwo znanymi mi ludzmi ale moja rodzinka i tak ma wazniejsze problemy niz przejmowac sie mna  :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Ja próbowałam rozmawiać, ale rozmowa nic nie daje. Są teksty, że i tak oszukuję swoją matkę i takie tam. 
Ja się dorzucam do czynszu, że być fair, żeby nie mieli się do czego doczepić, że dużo chcę, a nic od siebie nie daję.
No ale placek, ciągle sklepu na kilka godzin? Co, wczoraj byłem po opony do Stara, a juto po szlifierkę kątową?
I jeszcze nigdy nic nie kupujemy?
To i tak widać, że ściema, a to też rodzi pytania (kłamiesz, pewnie byłeś gdzie indziej, ciekawe gdzie, nie mówisz mi, razem mieszkamy, ludzie sobie mówią, co robią).
Mialam usunac tamten uciety fragment xd

Mozna tez normalnie powiedziec gdzie sie idzie... Ja dlugo musialam w domu przypominac, ze nie mam juz 13 lat ale w koncu dotarlo :Stan - Uśmiecha się:
Idę i wrócę jak przyjdę.
(11 Lis 2018, Nie 17:14)zwykladziewczyna napisał(a): [ -> ]
(11 Lis 2018, Nie 17:07)Nowy555 napisał(a): [ -> ]Ja to musze doczekac pierwszej pensji. A dalej mieszkasz z nimi?
Musisz dokladac sie do czynszu? Bo slyszalem ze wiele osob musi mam nadzieje ze ja nie bede musial.

Dlaczego nie chcesz dokładac się do czynszu, skoro mieszkasz w tym domu?

Bo mało zarabiam i nic by mi nie zostalo wtedy.
(11 Lis 2018, Nie 17:16)Zas napisał(a): [ -> ]jak radzić sobie z reakcjami domowników i swoimi emocjami, gdy mimo wszystko dopytują znowu przy następnej okazji, pomimo zdawkowych odpowiedzi, jak radzić sobie, gdy ich wychowywanie nie jest w pełni skuteczne, jak nie psuć sobie tym nastroju, jak niwelować uczucie osaczenia, bycia kontrolowanym? Jak przechodzić do porządku dziennego nad możliwymi sprzeczkami, komentarzami?
Odpowiedź na to pytanie, jak radzić sobie z emocjami i z tym jak aktualnie wygląda rzeczywistość, to jest temat rzeka...na trzy cztery to się nie uda, ale to jest ważne też żeby mieć te świadomość.

Nikt Ci nie da odpowiedzi, która w ciągu dziesięciu minut, albo tygodnia, zmieni te sytuacje. Może pokazać kierunek.

W takich sytuacjach musisz, uważam, patrzeć na cel, mieć świadomość, że zmiana sytuacji wiąże się z tym, że będzie bywało różnie, i że to jest OK. Że to się nawarstwialo przez lata, ale ze masz prawo do asertywności,bo Ci się należy. Że to Ty masz rację bez względu na reakcję. Nie oczekuj od nich, że się na trzy cztery zmienia. Zrozum, że bez względu na ich pytania masz prawo bronić swojej autonomii. Jeśli rozwiniesz w sobie to poczucie, to już będzie lepiej. Nie wiem, powtarzaj sobie to w kółko, myśl o tym dużo.

Ty się za bardzo na ten moment boisz i nie mówię tego złośliwie, bo ja znam ten strach.

Próbuj najlepiej jak umiesz. Ale próbuj.

Nawet jeśli oznacza to czytanie o asertywności.
Ja kłamie. Nie ważne co gdzie i jak. Zawsze mówię że będę jak wrócę, a jak dociekaja szczegółów to mowie prawde. Czyli że :Ikony bluzgi grzybek: ich  to powinno obchodzic.

Użytkownik 22397

A ja myślę, że najlepiej jest mówić prawdę. Z początku będą dociekać, ale wtedy wystarczy grzecznie wytłumaczyć, że jest się przecież dorosłym i pora zacząć żyć. Myślę, że zrozumieją. Z początku będzie dziwnie, ale to szybko minie.
Swoją drogą, to mam 35 lat, ale jak jestem u ojca, to sam z siebie mówię że wychodzę i mniej więcej gdzie i kiedy wrócę. To zwyczajnie jest w dobrym tonie.
@yoga.cat ładnie napisane i w teorii pewnie masz rację, szkoda, że praktyce nie tak łatwo zachować tę pewność siebie, skoncentrowanie na celu i mieć wy+:Ikony bluzgi kochać 2: na to, co się dzieje, zwłaszcza, gdy potencjalne wyjścia to też będą raczej porażki, a nie optymistyczne, radosne doświadczenia i socjalizacyjne sukcesy... O potencjalne porażki trudno aż tak walczyć :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Oczywiście, że nie jest to łatwe, właśnie to napisałam. Ale warto robić to chociażby dla zasady, bo to są wszystko zapętlajace się mechanizmy i błędne koła. Nie musisz ćwiczyć asertywności po to, żeby kiedy wyjdziesz stało się coś niesamowitego. Tylko po to, że jesteś dorosły i masz prawo wyjść.
(11 Lis 2018, Nie 15:07)Zas napisał(a): [ -> ]Dobra, może za bardzo odniosłem to do siebie. To co, jakieś rady dla 25 latka?
Mogę się podzielić swoim doświadczeniem z wieku 23?24 lat? Jakoś tak.
Odbyłem rozmowę ze swoim rodzicielem na temat swoich potrzeb. Nie opierała się ona jednak na tym, że zamanifestowałem "od dziś wychodzę gdzie chcę i kiedy chcę i nie pytać mnie o nic!". Nie, nic z tych rzeczy. Rozmowę zacząłem od tego, że spróbowałem opowiedzieć coś o "prawdziwym mnie", o tym, że jestem skrzywiony psychicznie i emocjonalnie, że stan kontroli, ciągłej weryfikacji, sprawdzania mnie paraliżuje i pogłębia moje problemy. Spytałem, czy jestem godny zaufania, czy dotychczasowe moje zachowanie nie świadczy o tym, że jestem wiarygodny i jednak mam trochę oleju w głowie i można mi wierzyć, że nie trzeba rano będzie mnie odbierać z komisariatu albo kostnicy (Chociaż teraz gdy mam już prawie 30 dychy na ten olej w głowie i kostnice bym nie stawiał, ale wtedy nie byłem jeszcze takim alkohohlikiem, jak teraz) . Zaproponowałem, że będę dawał 2 razy znać, maksumalnie o 20, że planuje być później i o 23 jeśli planuję być jeszcze później lub dopiero następnego dnia. Tyle, żadnych więcej informacji jeśli nie chcę. Zgodzono się na to i myślę, ze tylko dlatego, że cały czas podkreślałem i starałem się tłumaczyć to co jest we mnie, jak myślę, jaki jestem z+:Ikony bluzgi kochać 2:, jaki się czuję i gdzie widzę rozwiązanie. Generalnie też cała rozmowa była prowadzona przeze mnie na spokojnie, bez próby szukania winnego, co przerodziłoby się w  bezsensowną kłótnie niedającą mi żadnej korzyści.


A co do opcji gdy ktoś jest nastolatkiem 15-16 lat, to chyba najprostsza i najskuteczniejsza jest metoda moich ówczesnych rówieśników. Kłamać, kłamać, kłamać, bo rodzice są jak nietoperze.
https://www.sensity.pl/dorosle-dzieci-na...e-zyciowo/
Cos takiego znalazlem i tu jest blad
Ja to trzaskam drzwiami i mówię "idę do szynku, wrócę po zmroku"... i tak nikt się nie przejmuje :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
(17 Lis 2018, Sob 19:43)Phobos napisał(a): [ -> ]Ja to trzaskam drzwiami i mówię "idę do szynku, wrócę po zmroku"... i tak nikt się nie przejmuje :Stan - Niezadowolony - Smuci się:

To fajnie masz. Wielu z nas tak niema. Docen to :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Ja fszystko doceniam w życiu wbrew pozorom.
https://youtu.be/9DemYano1kQ
Nijak informować, trzeba zakomunikować swojemu otoczeniu jeżeli człowiek jest dorosły bierze odpowiedzialność za siebie, poza tym ''chcącemu nie dzieję się krzywda''.
Dostałam propozycję od kolegi spędzenia u niego sylwestra, zgodziłam się, ale jednak muszę mu odmówić. Nie mogę powiedzieć rodzinie, że wychodzę na sylwestra, takie słowa nigdy nie przejdą mi przez gardło. Przecież matka się w życiu na coś takiego nie zgodzi, a już mam dość z nią kłótni.
(30 Gru 2018, Nie 22:40)zwykladziewczyna napisał(a): [ -> ]Dostałam propozycję od kolegi spędzenia u niego sylwestra, zgodziłam się, ale jednak muszę mu odmówić. Nie mogę powiedzieć rodzinie, że wychodzę na sylwestra, takie słowa nigdy nie przejdą mi przez gardło. Przecież matka się w życiu na coś takiego nie zgodzi, a już mam dość z nią kłótni.
Przepraszam, że się wtrącę, ale skoro to napisałaś, chciałabym się do tego odnieść, jeśli pozwolisz.

Nie rób sobie tego, nie odkładaj życia na później. Skoro dostałaś taką propozycję, to życie do Ciebie wyciągnęło rękę.
Wiem, jak trudno jest przebić się przez despotyzm rodzica, ale jeśli Ty tego dla siebie nie zrobisz, to kto zrobi? Czy aby na pewno odmawiając i nie mając awantury fundujesz sobie święty spokój? Bo ja myślę, że jednak cierpienie.
@zwykladziewczyna, @yoga.cat, mam trochę odmienną, ale i trochę podobną sytuację.

Mógłbym spędzić sylwestra w przyjaznym fobiczno-introwertycznym gronie i ludzi bym się chyba nie bał.

Zniechęcają mnie trudności logistyczne. W jedną stronę do przesiadki jeszcze by mnie tata podwiózł, potem bym busem dojechał. Ale powrót byłby wyzwaniem.
Po pierwsze, szybko się męczę ludźmi, więc w środku nocy mógłbym zechcieć wracać. Może by jakiś pociąg był. Ale z pobliskiego miasteczka musiałbym już iść na piechotę. A byłbym bardzo zmęczony.

Nie wiem też, czy wytrzymałbym to wszystko, bo ja zwykle jednak o północy śpię i byłby to szok dla mojego systemu nerwowego.

Te okoliczności mnie demotywują i sprawiają jednocześnie, że mi się odechciewa tego spotkania. Tym bardziej, że ja nie za bardzo umiem świętować. Alkoholu nie piję. Co mam zrobić: "prega i benzo party"? :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: I tak za dnia jestem nabombiony na lekach, to po co jeszcze w nocy się dobijać.

Gdybym mieszkał w owym większym mieście, gdzie jest to spotkanko, to bez problemu mógłbym nawet wyjść, o której bym chciał, i wrócić pieszo.
Znów przypomina mi się mój własny wątek "Samotność na prowincji". Bardzo aktualne.

Więc w efekcie zracjonalizowałem sobie, że nie chcę tego sylwestra.

@zwykladziewczyna, jeśli jednak Ty naprawdę chcesz spędzić sylwestra z tym kolegą i jedynym problemem są rodzice (a nie Twoja własna motywacja), to walcz. Odwagi! :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Stron: 1 2 3 4