USiebie napisał(a):@KA_☕☕☕_WA
Ok, niech będzie. Ale w sumie nie ma powodu sięgać aż do średniowiecza. Wystarczy że się cofniemy do czasów kiedy antykoncepcja nie była tak łatwo dostępna.
Zauważ jakie ludzie mają podejście do seksu przedmałżeńskiego, również od zawsze piętnowanego przez kościół, a jakie do przygodnego. Do tego pierwszego nikt się dzisiaj nie przywali, a do drugiego już tak. Czemu w tym pierwszym ludzie nie widzą dzisiaj praktycznie nic złego, a w drugim nadal tak? Bo widzisz, to nie tylko kwestia religii, właśnie te praktyczne zastosowanie o którym wcześniej pisałem ma na to duży wpływ. Seks w typowej partnerskiej relacji podszytej uczuciem od zawsze był potencjalnie mniej szkodliwy, dlatego ludzie nie patrzą na to tak krzywo, nawet jak kobieta zajdzie w ciążę, to najprawdopodobniej dziecko będzie miało obojga rodziców. Przy przygodnym seksie już tak ładnie nie jest, matka często zostaje sama z dzieckiem. No i teraz cofnijmy się do czasów kiedy kobiety były zależne finansowo (nie względem męża bo wtedy nie powinna uprawiać przygodnego seksu). Nie dość że taka kobieta zostawała sama, to była ciężarem finansowym dla rodziny, jedna gęba więcej i bez szans na zamążpójście, bo kto by chciał chować obcego dzieciaka. Widzisz już czemu cnota u kobiet była w cenie? Wcale nie trzeba było być katolikiem, żeby widzieć w frywolności kobiet coś złego. Facet sobie mógł na wpadkę pozwolić, bo rodzina bo dup*e przez to nie dostawała, pewnie często nawet o tym nie wiedziała, bo wiadomo brzuch mu nie urośnie itd. Temu od zawsze, aż do dziś kładzie się większy nacisk na to żeby kobiety były bardziej powściągliwe w tych sprawach. Nie przeceniałbym tutaj roli religijnych zakazów i teologicznego pitolenia.
Gdyby nie antykoncepcja współczesne kobiety najprawdopodobniej nie byłyby wcale chętne na przygodny seks (szczególnie te co dzisiaj są chętne by o to dbały bo przecie im się do macierzyństwa przeważnie wcale nie śpieszy ) i nadal ewidentnie ceniły sobie wstrzemięźliwość.
Obecnie to się zmienia, kobieta może uprawiać seks dla przyjemności bez większego ryzyka. Ze względu na coraz mniejszą szansę na zajście w niechcianą ciążę, mniejszą szkodliwość takiego seksu, powoli przestanie to ludziom tak bardzo przeszkadzać i taka pani niedługo nie będzie gorszyć bardziej od zaliczających facetów.
W pierwszym akapicie w sumie potwierdziłeś to co poprzednio napisałam , czyli schemat utarty przez wieki: utrata dziewictwa=życie na ulicy, ewentualnie w skrajnym ubóstwie. Względy religijne podałam tu tylko jako element wchodzący w argument presji społecznej.
I tak antykoncepcja dużo zmienia jeśli chodzi o chęć odbycia stosunku - tu się z tobą zgadzam.
niesmialytyp napisał(a):KA_☕☕☕_WA napisał(a):A w ogóle wiecie ile teraz jest dziewic po 18 roku życia, które są atrakcyjne dla facetów? Zakładacie, że jest ich dużo, a potem kończycie właśnie bez drugiej połówki.
więcej jest takich niż ci się wydaje, o ile nie szuka się w rynsztoku.
A to ciekawe
Zawsze się mówi, że jest ich dużo, ale jak tak obserwuje reakcje moich kolegów na jakąś atrakcyjną kobietę, która jest dziewicą(lub istnieje całkiem duże prawdopodobieństwo), to muszę stwierdzić, że rzucają się na nią jak Reksio na szynkę(czyli musi być deficyt takich kobiet, bo wtedy mogliby sobie pozwolić na wybór).
Mój brat nawet stracił głowę dla takiej jednej, bo twierdzi, że już drugą taką bardzo trudno jest znaleźć(on jest praktycznie duszą towarzystwa i nie ma problemów z kontaktami damsko-męskimi).
iLLusory napisał(a):Taka osoba się nie zmieni. Ona taka jest i będzie. Koniec. To tak, jakby teraz some z siebie zaczęłyby mi wyrastać z głowy włosy blond, podczas, gdy zawsze ciemne rosły.
I @niesmiałytyp
Ja nie wiem, jak możecie tak faworyzować niektóre problemy. Przecież może taka kobieta nieustannie szukała przygód z facetami, bo miała zerowe poczucie wartości i chciała się w ten sposób podbudować, albo była nimfonamką, albo musiała się odreagować, bo ma kiepską sytuację społeczną/rodzinną. Niektórzy sięgają po używki, niektórzy stają się agresywni, a niektórzy tak jak fobicy zamykają się w sobie.
Czy taki fobik, nawet jakby wyzdrowiał, chciałby od kogoś usłyszeć, że w kogoś oczach jest zerem, bo nie jest możliwa zmiana?
Trzeba zadać sobie pytanie czy niektóre problemy są rzeczywiście bardziej etyczne/zasługujące na bardziej pozytywną uwagę...
Może to wynika właśnie z tej fobicznej nieufności do jakiś typów ludzi.