PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: What doesn't kill you makes you stronger
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6
Tak jeszcze sprzed postu parę dni wcześniej - wiesz, tylko ile człowiek może znosić porażek? w sumie pozazdrościć ludziom, którzy są takimi propellerami, którzy prą do przodu nie patrząc na innych.
Chyba najgorsze jest to, że nie wiemy, co czyha za zakrętem i nie wiemy, czy nasze działania będą miały jakikolwiek sens...

Ale. Obojętnie co bym myślał - bardzo fajnie, że pojawił się ktoś, kto pokazuje, że jednak można inaczej. Brawo!
Sorki, że się wtrącę Stap.
stap!inesekend napisał(a):w sumie pozazdrościć ludziom, którzy są takimi propellerami, którzy prą do przodu nie patrząc na innych.
Takim raczej nie ma czego zazdrościć, są co najmniej tak samo zagubieni i samotni.

stap!inesekend napisał(a):Chyba najgorsze jest to, że nie wiemy, co czyha za zakrętem i nie wiemy, czy nasze działania będą miały jakikolwiek sens...
Mnie sie wydaje, ze to dopiero z jakiegoś stabilnego poczucia sensu powinno wypływać działanie. Jeśli nie widać sensu w tym co się robi to może być lepiej powstrzymać się od działania. Można próbować działać, udzielając pewnego kredytu zaufania tej idei (może być ktoś), która nas do działania popycha, ale trzeba zachować dużą ostrożność i w miarę możliwości upewniać się, że innych ta sama droga nie wyprowadziła na manowce.
dziewczyna z naprzeciwka napisał(a):
Cytat:Wierzę ,że może być jeszcze lepiej i aż mnie to ciekawi jak bardzo można się zmienić
Może być aż tak dobrze, że zapomnisz, jak było źle. I wrócisz do punktu wyjścia :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: Jeśli to Twoje pierwsze takie "przebudzenie", to uważaj, żeby do tego nie doszło, bo z każdym kolejnym jest trudniej.

Nie to nie jest jakieś przebudzenie chwilowe (takie coś to właśnie miewałem kiedyś gdy nie pracowałem nad sobą) tylko systematyczna i stopniowa zmiana która trwa już od dawna. Trwa bo widzę ze stale się zmieniam i tez mam jeszcze dużo do zmiany ale tak jak pisałem to już zupełnie inny level.
Po prostu widzę ,że ograniczenia to tak naprawdę sami sobie w głowie tworzymy a nie jest tak ze nie da sie zmieniać i pozbywać np takich problemów.


Ja wam to w bardzo okrojony sposób opisałem bo może nie bardzo potrafię to przekazać, może nie mam takich zdolności.

Aby sie zmienić trzeba zmienić sposób myślenia całkowicie, to jak postrzegamy świat każdego dnia.
A praktykować to można właśnie od takich najprostszych rzeczy jak dbanie o dobry nastrój, nie zamartwianie się, wyrzucanie z głowy tych negatywnych myśli, bycie dla siebie dobrym.





Cytat:Tak jeszcze sprzed postu parę dni wcześniej - wiesz, tylko ile człowiek może znosić porażek? w sumie pozazdrościć ludziom, którzy są takimi propellerami, którzy prą do przodu nie patrząc na innych.
Chyba najgorsze jest to, że nie wiemy, co czyha za zakrętem i nie wiemy, czy nasze działania będą miały jakikolwiek sens...

Zacytuje tylko kawałek z filmików które wrzuciłem,

ból jest tymczasowy może trwać godzinę, dzień albo rok ale w końcu ustąpi i coś innego zajmie jego miejsce .Natomiast jeżeli się poddam będzie trwał wiecznie.
Ja w życiu miałem sporo bólu, latami miałem myśli samobójcze i takie doły że nic poza tym nie widziałem.
Nie wracam z rozżaleniem do tego, nie myślę o jakiś straconych latach czy złym dzieciństwie bo nie o to chodzi w życiu.

Cytat:Chyba najgorsze jest to, że nie wiemy, co czyha za zakrętem i nie wiemy, czy nasze działania będą miały jakikolwiek sens...

Tak to jest najgorsze ale i tak życie trwa i coś z tym trzeba robić.
Wiesz moim problemem była zawsze praca.Podjąłem sie dużego wyzwania i chciałem spełnić marzenie... ale to wymagało bardzo ciężkiej pracy latami... długo tez biedowałem i nie wierzyłem w siebie.Do tego nikt mnie nie wspierał i miałem podcinane skrzydła z kazdej strony, i musiałem sam przez to przejść.
Gdyby ktoś mi powiedział w jakim miejscu bede dzisiaj to tez bym w to nie uwierzył.Spełniłem marzenie i osiągnąłem coś wielkiego, pokonałem sam własne ograniczenia.To trwało latami i stopniowo, musiałem mierzyć się z rożnymi sytuacjami ale wysiłek sie opłacił.

Myślę ze dzisiaj te osoby które np. kiedyś sie ze mnie podśpiewywały albo patrzyły z politowanie dzisiaj patrzą z zazdrością.

Ale to nie ważne bo ja to robiłem dla siebie a nie dla innych.

Zapewniam was ze nikt z was nie jest w stanie ocenić jak daleko możecie zajść z tego punktu w którym teraz jesteście.To jest naturalne... ja też nie wyobrażałem sobie tego ze mogę się tak zmienić, osiągnąć co osiągnąłem, zarabiać tyle ile zarabiam.



A teraz moje marzenia sięgają jeszcze dalej bo jest we mnie wiara ze człowiek może się zmieniać i osiągać swoje cele, nawet największe o których nie ośmiela się myśleć.


https://www.youtube.com/watch?v=g-jwWYX7Jlo
Naturalnie, że tak uważasz, obecnie nie możesz inaczej, tak samo jak człowiek pogrążony w marazmie nie potrafi myśleć po Twojemu.
Jedna kwestia. Utrzymanie dobrego stanu (wolności od pesymizmu, depresji, bierności, czy "fobii") wymaga podejmowania różnych systematycznych działań, i wystarczy, że uniemożliwione zostanie ich podejmowanie, by wszystko zaczęło się sypać. Załóżmy, że komuś potrzebny jest regularny sport, by zachować dobre samopoczucie i wiarę w siebie. Wystarczy kontuzja i dłuższa niemożność ćwiczenia, już gospodarka hormonalna mózgu się zmienia i myśli również. Ktoś potrzebuje 2 godzin medytacji dziennie, a tu bach, praca zaczyna wymagać robienia sporych nadgodzin i choćby nie wiem jak chciał, nie da rady wszystkiego ogarnąć, załóżmy, że jeszcze ma rodzinę, to już w ogóle krzyż na drogę. Albo ktoś zaczyna być prześladowany przez stalkera, który włamuje mu się do domu i powiedzmy że tak się składa, że ofiarą stalkingu jest kobietą, już widzę, jak żyje spokojnie jak dotąd, bez stresu i oglądania się za siebie. Oj, wiele bym mogła wymieniać, ale nie liczę, że mnie zrozumiesz, bo jak pisałam powyżej, w tym momencie nie jesteś w stanie tego zrozumieć, i dobrze dla Ciebie.
Ale dlaczego twierdzisz ,że nie rozumiem.
Właśnie rozumiem co przechodzicie bo sam tak miałem.Co innego gdybym sam tego nie przechodził i tylko musiał sobie wyobrażać wasze problemy.
Poza tym ja miałem bardzo silne problemy a nie lekką fobie czy depresje.
Twierdzę, że nie rozumiesz, bo cały czas upierasz się, że wszystko jest zależne od nas samych, a prawda jest taka, że świat zewnętrzny ma bardzo duży wpływ na nasze życie. I nie wierzę, że pisałbyś cokolwiek w stylu w jakim piszesz gdybyś znajdował się aktualnie w trudnej sytuacji życiowej.
dziewczyna z naprzeciwka napisał(a):Twierdzę, że nie rozumiesz, bo cały czas upierasz się, że wszystko jest zależne od nas samych, a prawda jest taka, że świat zewnętrzny ma bardzo duży wpływ na nasze życie. I nie wierzę, że pisałbyś cokolwiek w stylu w jakim piszesz gdybyś znajdował się aktualnie w trudnej sytuacji życiowej.

Ja przy niczym sie nie upieram i nie mam zamiaru nikomu pomagać.
Wyraziłem tylko swoje zdanie i podzieliłem się swoją historią a to czy kogoś to jakoś zainspiruje czy wzmocni to inna sprawa, fajnie jakby chociaż jedna osoba na tym skorzystała.
Nie da się nikomu pomóc.
Ty aktualnie emanujesz tą "dobrą energią" i wyrażasz ją, nie piszesz by kogoś zmotywować czy pomóc i nie jesteś w stanie tego zrobić, ale w ogóle nie o to chodzi, robisz to bo tak czujesz teraz i nie możesz inaczej.
I tak samo ludzie w dołku wyrażają to co czują, też nie mogą inaczej, nie mogą przemówić Twoim językiem.
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia itd
Ale że w życiu raz na wozie, raz pod wozem, to każdy w swoim czasie przeżywa dobre jak i złe chwile. "Zmienność jest jedyną stałą w życiu" :Stan - Uśmiecha się:
Soulja super, że piszesz takie rzeczy. Mi bardzo dodają siły, ale ja już wiem, że można się dowolnie zmienić. Wielkie dzięki.

Ciekawe czy ludzie, którzy tu tak narzekają zrobili cokolwiek żeby poprawić swoje życie. Książki o psychologii, terapia, filmiki motywacyjne, dieta, suplementy, książki o konwersacjach z ludźmi, własny projekt żeby podnieść pewność siebie i zająć czymś swoją głowę, higiena snu, aktywność fizyczna, pozytywne filmy i muzyka, medytacja? Wyjście do ludzi?
Do tego trzeba mieć motywację. Albo po prostu życiową zasadę (standardy życiowe) polegającą na tym, że nie będzie się marnować życia. Może uwierzyć, że za zmarnowane życie pójdzie się do piekła, albo odrodzi jako robak. Jeżeli nie macie motywacji to może trzeba coś zrobić i czegoś doświadczyć co was zmotywuje.
Jeżeli niczego nie zrobicie to wasz stan się nie zmieni, tzn. zmieni, ale na gorsze.
Jest tyle negatywnych treści w waszych postach na tym forum. To jest podstawa żeby nie myśleć o takich rzeczach i nie pisać tego.

Mam wrażenie, że nadajecie sobie i swojemu życiu wartość przez to, że jesteście tacy umęczeni i nieszczęśliwi. Martyrologia.
forgetall napisał(a):Mam wrażenie, że nadajecie sobie i swojemu życiu wartość przez to, że jesteście tacy umęczeni i nieszczęśliwi. Martyrologia.
Coś w tym jest. Oczywiście, w bardzo pokręcony sposób.
Dokładnie, myślę ze jak ktoś ma motywacje aby sie tego pozbyć to spróbuje wielu rzeczy i pomysłów.
Tak jak ja wspomniałem sam korzystam z homeopatii i widzę ze mi dużo ona pomaga.Trzeba tylko odpowiedzieć sobie na pytanie czy chcesz tak jak teraz spędzić już całe życie czy wolisz np spędzić je na pracowaniu nad sobą i tym aby coś zmienić. A praca zawsze przyniesie efekty, nie od razu ale wytrwała i systematyczna zostanie nagrodzona.
To tak jak z kulturystyką, widoczne efekty i satysfakcja przychodzi dopiero po długim czasie i trzeba wytrwać albo najlepiej zmienić filozofie podchodzenia do treningów.

Uważam ,że trzeba korzystać ze wszystkiego co tylko jest możliwe ale również pamiętać o tym ze to właśnie podejmowanie wyzwań i konfrontacja ostatecznie jest w tym najważniejsza.

Wiadomo ze każdy z nas jest w innej sytuacji i mierzy się z rożnymi problemami ale właśnie trzeba robić te małe kroczki i podejmować wyzwania które są w naszym zasięgu.

Co do tej motywacji to wiadomo ze jak nie ma wiary, i jest depresja i negatywne myślenie to człowiek nie ma energii aby zmieniać swoje życie.
Trzeba wtedy mieć tego świadomość ,ze jest się chorym i najpierw skupić się na oczyszczeniu organizmy z tych negatywów.

To co wymieniłeś jest właśnie bardzo przydatne, czyli jakieś poztywyne historie, zająć się czymś przyjemnym, aktywność fizyczna, może zmiana diety.

Ja np. zrobiłem sobie porządek z zębami, wybieliłem je bo były zaniedbane, kupiłem sobie fajne ciuchy, zrobiłem fajną fryzure, schudłem.
Takie zmiany od razu wpływają na psychikę pozytywnie a do tego jeszcze możesz od ludzi dostać pozytywną reakcje i wzbudzać jeszcze wieksze zainteresowanie u płci przeciwnej.
Ale nie robiłem tego dla kogoś tylko dla siebie aby sam z soba poczuć się jeszcze lepiej.

Lubie sobie takie pytanie zadawać co mogę jeszcze zrobić aby było jeszcze lepiej? jak przyjdzie pomysł to staram sie to robić chociaż wiadomo ,że czasem wymaga to przełamania.

dlatego pomyślcie nad tym jaki możecie teraz uczynić mały krok ku temu aby było u was lepiej i ten mały postarajcie sie zrobić, to może być cokolwiek nawet przestanie w koncu użalać się i pisać jakie to wszystko trudne i jak masz cieżko.To już jest jeden wielki krok tak naprawdę.
Haha, a co rozumiesz przez dobre ciuchy? :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
forgetall napisał(a):Ciekawe czy ludzie, którzy tu tak narzekają zrobili cokolwiek żeby poprawić swoje życie.
Tego też nie rozumiem, jest tu przecież bardzo dużo osób, które nie mają depresji, więc dlaczego nie próbują rozwiązywać swoich problemów? No, jak na moje to dlatego że nie chcą, i mają do tego prawo.

forgetall napisał(a):To jest podstawa żeby nie myśleć o takich rzeczach i nie pisać tego.
Pisać jak najbardziej, tylko nie czytać ;-)

soulja napisał(a):Ja np. zrobiłem sobie porządek z zębami, wybieliłem je bo były zaniedbane, kupiłem sobie fajne ciuchy, zrobiłem fajną fryzure, schudłem.
A gdybyś był ofiarą ataku kwasem, miałoby dla Ciebie znaczenie, czy Twoje zęby są wybielone czy nie?
A gdybyś był kobietą po mastektomii, miałbyś motywację do odchudzania?
A gdybyś stracił dziecko, cieszyłyby Cię fajne ciuchy?

...

Czasem po prostu jest już za późno na życie i żadna ilość filmików motywujących ani najlepsza fryzura tego nie zmieni.
dziewczyna z naprzeciwka napisał(a):A gdybyś był ofiarą ataku kwasem, miałoby dla Ciebie znaczenie, czy Twoje zęby są wybielone czy nie?
A gdybyś był kobietą po mastektomii, miałbyś motywację do odchudzania?
A gdybyś stracił dziecko, cieszyłyby Cię fajne ciuchy?

Czasem po prostu jest już za późno na życie i żadna ilość filmików motywujących ani najlepsza fryzura tego nie zmieni.
nie sądzę, żeby ten opis pasował do większości użytkowników. a czemu niektórzy się nie leczą? myślę, że większość zwyczajnie nie wierzy, że można
Taa... fajne cichy, ćwiczenia... przecież to działa na chwilkę. Owszem, gdy te cichy potem ktoś dostrzegł... ale w przypadku fobika to niemożliwe. Więc to poprawianie nastroju jest o tyle kłopotliwe, że nigdy sie nie kończy. A wyzwania? Ok, tylko co jeśli nie ma juz kroczków pośrednich, jest tylko możliwy krok, który nas na danym etapie przerasta, albo małe kroczki, których już wiele ray próbowaliśmy bez efektu?
można zastanowić się dlaczego dane kroczki nie pomagają; jeśli wykluczysz czynniki związane z Twoim działaniem, które przeszkadzają (np. złe nawyki poznawcze czy źle przeprowadzane samo-uspokajanie), to w dalszej kolejności możesz zastanowić się, co zmienić w samej sytuacji np. czy na pewno nie da się jej rozdzielić na mniejsze kroki, zastąpić inną i w jakiś sposób podobną, ale łatwiejszą; odgrywać scenki z kimś; nagrywać siebie podczas grania solo/ lub z kimś; ćwiczyć zachowanie w sytuacji w wyobraźni
w wyobraźni to ja jestem taki kozak, że klękajcie narody... Oczywiście w wyobraźni zawsze wpada się w pułapkę "wiem co powie i jak zareaguje druga strona", ale nawet pomijając tę kwestie i ograniczając sie do samych wejść w daną sytuację...

A tak ogólnie, to zastanawiam się jednak bardziej nad tym dobrym nastrojem i jego budowaniem. z moich doświadczeń wynika, że nie sposób tylko samemu zbudować tka za+:Ikony bluzgi kochać 2: dobrego nastroju, by jechać na nim dalej. wiem, ze ten nastrój, gdy go miałem, to nie była tylko moja zasługa. właściwie, on chyba w mniejszym stopniu opierał się na tym, co mogłem robić zupełnie sam ze sobą i swoim myśleniem...

pewnych sytuacji zastąpić nie sposób, nie ma nic prostszego, co moglibyśmy jeszcze zrobić ze swoim życiem, albo jest to w gruncie rzeczy inna, też trudna sytuacja.

dobra, i tak do niczego nie dojdziemy, wiec nie psuję dalej wątku, pisałem już o tym w temacie wiszącym pewnie gdzieś po tym na liście...
a co to za sytuacja, której nie można rozbić na kawałki/zastąpić inną/przetrenować z kimś/przetrenować w wyobraźni?
BlankAvatar napisał(a):nie sądzę, żeby ten opis pasował do większości użytkowników.
Wcześniej podawałam bardziej zwyczajne sytuacje, ale soulja się nie odniósł, właściwie zaczął się wycofywać (-nie upieram się, nie chcę nikomu pomagać, każdy ma swoje zdanie). Ale nieważne, bo tak jak pisałam wyżej, każdy z nas tu zgromadzonych pisze to co pisze, bo nie może inaczej.

Cytat:a czemu niektórzy się nie leczą? myślę, że większość zwyczajnie nie wierzy, że można
Takie do d*py czasy mamy, że się trzeba leczyć z tego kim się jest.
"Umarła nam kultura samobójstwa", usłyszałam niedawno.
mam nadzieje ze kiedys dojdziesz do wniosku ze nie jestes swoja fobia spoleczna
stap!inesekend napisał(a):Haha, a co rozumiesz przez dobre ciuchy? :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:

Takie które ci sie podobają i czujesz sie w nich dobrze.To jest tylko przykład z mojego życia dla Ciebie może być to coś innego, nie ciuchy... sam musisz odnaleźć co mogłoby to być.

Cytat:A gdybyś był ofiarą ataku kwasem, miałoby dla Ciebie znaczenie, czy Twoje zęby są wybielone czy nie?
A gdybyś był kobietą po mastektomii, miałbyś motywację do odchudzania?
A gdybyś stracił dziecko, cieszyłyby Cię fajne ciuchy?

Podałem proste przykłady aby być bardziej konkretnym ale oczywiście jak ktoś jest na NIE to zawsze znajdzie kontrargumenty bo ostatecznie przecież zawsze można być całkowicie sparaliżowanym itd.... typowe myślenie jak może być jeszcze gorzej a nie lepiej.

Kojarzysz takiego gościa Nick Vujicic? Jakos daje pozytywny przykład.



Cytat:Tego też nie rozumiem, jest tu przecież bardzo dużo osób, które nie mają depresji, więc dlaczego nie próbują rozwiązywać swoich problemów? No, jak na moje to dlatego że nie chcą, i mają do tego prawo.

Oczywiście mają takie prawo i ja nikomu go nie mam zamiaru zabierać, kazdy może przeżyć życie po swojemu.Mój post jest skierowany do takich osób które chca wyjść ze swoich problemów i zacząć cieszyć się życiem , do takich jak ja byłem w przeszłości.




Cytat:pewnych sytuacji zastąpić nie sposób, nie ma nic prostszego, co moglibyśmy jeszcze zrobić ze swoim życiem, albo jest to w gruncie rzeczy inna, też trudna sytuacja.

Zas nie wiem co masz na myśli ale to wszystko o czym piszę , czyli dobrym nastroju ma sprowadzać się do stopniowego podnoszenia swojej energii. Zaczynasz od najmniejszych rzeczy typu nie wiem , zjedzenie czegoś dobrego ale w taki sposób abyś odczuł tą przyjemnośc i tą chwile, potem zajmujesz sie czyś kolejnym co ma sprawić ze poczujesz sie lepiej i tak rozkrecasz siebie.
To że nie odczuwasz przyjemności zakładam ze masz tak jak ja miałem ze nic cie nie cieszy bo przyjemnie to by było wtedy jakbyś np miał przyjaciół albo dziewczynę albo nie wiem pieniądze.Po prostu myślami jesteś zbyt daleko.

Kiedyś usłyszałem dobre słowa. Jeżeli nie potrafisz być szczęśliwy tu i teraz sam ze sobą to nie zmieni tego ani dziewczyna, ani przyjaciele ani pieniądze i zawsze będziesz nieszczęśliwy.

Kiedy natomiast masz dobrą energie, dobry nastrój , potrafisz cieszyć sie życiem na miarę możliwości to w takiej energii jesteś wstanie wiecej zmienić, nie masz takiej desperacji itd.

Jezeli coś kogoś przerasta to dlatego ,że za dużo stara sie zmienić na raz zamiast skupić się na tych małych krokach albo rozłożeniu celu na mniejsze etapy.
x
psyche napisał(a):Mam wrażenie, że nadajecie sobie i swojemu życiu wartość przez to, że jesteście tacy umęczeni i nieszczęśliwi. Martyrologia.
No bo chodzi o to, że bycie męczennikiem robi większe wrażenie niż bycie przeciętniakiem...
psyche napisał(a):Mam wrażenie, że nadajecie sobie i swojemu życiu wartość przez to, że jesteście tacy umęczeni i nieszczęśliwi. Martyrologia.
No bo chodzi o to, że bycie męczennikiem robi większe wrażenie niż bycie przeciętniakiem...
stap!inesekend nie musisz być przeciętniakiem. ludzie, którzy nie doznawali szczęścia w przeszłości mogą stać się bardziej szczęśliwi od tych normalnych (przeciętnych). Bardziej się to docenia i dba o utrzymywanie szczęścia, bo wie się co się stanie jeśli nie będzie się o to dbało. Wiem to z własnego doświadczenia.
Podobnie jest z pieniędzmi, dziewczynami itp. Ludzie, którzy tego nie mieli mają inne podejście od tych, którzy to dostali od życia bez wysiłku.
Większość ludzi, którzy odnoszą jakiś sukces miało trudną przeszłość.

Myślę, że żeby się zmienić trzeba znienawidzić osobę, którą się było. Zupełnie zmienić system wartości. Ale ludzie mają problem z porzuceniem swojej tożsamości, bo tak naprawdę ją cenią. W przypadku fobii - depresji bycie pokrzywdzonym, wrażliwym i z głębokimi przemyśleniami.
Trzeba się pogodzić z tym, że wszystko co się dotychczas robiło było błędem i jest się frajerem i zerem. Tak to zadziałało u mnie.
Wszyscy są zaprogramowani przez środowisko i nie mają żadnej kontroli jeżeli nie spróbują tego zmienić. Nie mogłem pozwolić żeby o cały moim życiu decydowały przypadkowe osoby.

Poprzez zmianę własnej osoby, można poznać siebie. Będzie jakiś element, który się nie zmieni.
Stron: 1 2 3 4 5 6