PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Od czego zaczynałem pokonywanie nieśmiałości
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7
Chciałbym zadać pytanie autorowi wątku czy jego fobia zaczęła się w wieku kilku lat albo wcześniej czy może na późniejszych etapach życia.
Jest to dla mnie dosyć istotne, bo ja na przykład nigdy nie byłem śmiały, kontaktowy i już w przedszkolu odstawałem swoim zachowaniem od reszty ( z tym, że to były zachowania lękowe, a nie cechy autystyczne). A mam teorię, że im wcześniej problem się zaczął, tym trudniej będzie go wyleczyć.

Cytat:tego typu ślady po bodźcach musiałyby być zapewne dość niedookreślone, skoro mózg zapisał je ma etapie życia, gdy pamięć nie działa poprawnie.

Na pewno jakieś formy pamięci działają nawet na wczesnych etapach życia, tylko pytanie jakie i jak. Wydaje mi się, że mimo wszystko można nauczyć się lęku przed określonymi sytuacjami już na najwcześniejszych etapach życia. Na obecną chwilę nasuwa mi się wiele pytań, na które sam nie umiem odpowiedzieć i tutaj muszę wejść głębiej w temat, bo wychodzi mi, że jednak za mało na razie wiem.

Cytat:Po za tym, mózg na bieżąco weryfikuje, co się dzieje już za pomocą 'wyższych procesów poznawczych' (sprzężenia zwrotne pomiędzy układami), więc tutaj robi się miejsce dla oddziaływania przekonań.

Teoretycznie ma to sens. Z tym, że nie dotyczy na pewno przy lęku powstałego na skutek traumy, gdzie terapia poznawczo-behawioralna zawodzi, więc to sprzężenie czasem jednak nie działa.

Tak wyjaśniając, ja nie chcę podchodzić pesymistycznie do tematu, tylko wyjaśnić dlaczego czasem pewne metody nie działają i co zrobić żeby działały. :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
metody działają zawsze.
nie działają ludzie.
EOT.

(tak, ironia i trolling - ale nikt ci nie odpowie, twoje pytanie jest mało naukowe, opiera się na mitach, a nie rzetelnej podręcznikowej wiedzy, poza tym podważa sens terapii)
Jakich znowu mitach? To opiera się na podręcznikowej wiedzy, a autor książki, która mnie zainspirowała do rozważenia pewnych
spraw próbuje właśnie wyjaśnić skuteczność działania psychoterapii w odniesieniu do tego jak działa mózg. Autor jest psychoterapeutą i nie podważa skuteczności terapii, wręcz przeciwnie. W książce są odwołania do publikacji naukowych, a na końcu bibliografia na kilka stron.
Które pytanie jest mało naukowe, to czemu pewne rzeczy nie działają? Na nie nie oczekuję odpowiedzi. Chciałem się raczej podzielić pewnymi wnioskami i je przedyskutować i w sumie coś pozytywnego z tego wniknęło bo nasunęły mi się nowe problemy do
przemyślenia.
a co to za ksiaąka?
Książka ma tytuł: Neuronauka w psychoterapii, autor: L.J. Cozolino. Jak kogoś to interesuje, to może przeczytać.
Cytat:Parę osób tutaj krytykowało i wypisywało, że FS nie da się pokonać, z czym w ogóle się nie zgodzę. Sam zacząłem działać, rozpisywałem swój plan działania, zagadywałem do ludzi, robiłem coś w tym kierunku, żeby się nie odizolować od ludzi, żeby być codziennie wśród ludzi i udało mi się.

Ja np. twierdzę, że FS nie można wyleczyć, ale w żadnym wypadku ciebie nie krytykowałem

Cytat:Ale odkąd zacząłem coś robić w tym kierunku, zacząłem powoli zmieniać, to stawałem się coraz to pewniejszy siebie.
Jakoś nie czuć, w twoich wypowiedziach, tej pewności siebie.
Najważniejsza rzeczą jest być takim jakim się jest i tyle
Ja powiedziałbym że fobię społeczną można wyleczyć, ale nie można wyleczyć neurotyzmu i o to wszystko się rozbija.
Mnie wydaje się że wyleczyć fobii na pewno nie da się u kogoś kto nie wierzy że da się z tego wyleczyć, no bo jak? :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

@Zwycięzca
Fajnie że ci się udało, w głównej mierze to na tym raczej polega: zmiana myśli, przekonań, wierzeń, schematów, zachowań, nawyków itd.
I próbowaniu od małych do większych i trudniejszych rzeczy :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
no i dlatego fobia gorsza od raka. raka można wyleczyć także u kogoś, kto nie wierzy, prawda?
Czy gorsza? na pewno cie nie zabije, zastanów się co byś wolał? :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Wydaje mi się że jakby zrobić jakieś badania to większość osób wyleczonych na raka wierzyło że można go wyleczyć.
Bo Ci którzy nie wierzyli prawdopodobnie poddawali się, czyli przestali się leczyć co skutkowało tym że nie mogli się wyleczyć i umarli.

Zresztą mózgu (myśli/emocji) nie można porównywać do choroby (fizycznej)
Masz kamienie na nerkach to zmianą nastawienia i myślami tego nie wyleczysz :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Szkoda czasu na takie wymyślanie :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
To ja wolę raka skóry, podobno w niemal 100% wyleczalny. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
USiebie napisał(a):To ja wolę raka skóry, podobno w niemal 100% wyleczalny. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

Jak się nie przedostanie do węzłów chłonnych to tak. Jak się przedostanie zabija najszybciej.

Btw. Chory umysł oznacza chore ciało. Myślisz o chorobie to chorujesz.
Rak z przerzutami przeważnie jest niefajny.
Zas napisał(a):no i dlatego fobia gorsza od raka. raka można wyleczyć także u kogoś, kto nie wierzy, prawda?
Chyba się nawet zgodzę.
Dziś sobie myślałem, ze fobia jest nawet gorsza od nie wiem, braku nóg, albo twarzy wyżartej kwasem.
Jakoś osoby z takimi mankamentami potrafią być szczęśliwi i przeżywać w pełni swoje życie, mają przyjaciół.
A taki typowy fobik nie ma nic oprócz swojego małego świata, w którym najczęściej jest sam jedyny. A jeśli nawet ktoś mu towarzyszy, to tylko przez chwilę, bo potem odejdzie.
niepotrzebny napisał(a):Dziś sobie myślałem, ze fobia jest nawet gorsza od nie wiem, braku nóg, albo twarzy wyżartej kwasem.
No bez jaj :Stan - Różne - Zaskoczony: Zastanów się nad tym dłużej niż 5 minut i spróbuj się wczuć w taką sytuację, czy rzeczywiście to jest mniej uciążliwe. No, wątpię :Stan - Niezadowolony - Obraża się:

Sama mam nieraz takie lęki, że mnie chce w kosmos wy+:Ikony bluzgi kochać 2:ć, ale sama świadomość, że mam zdrowe nogi, które pozwalają mi odejść gdziekolwiek, ruszyć się, móc w dużym stopniu decydować, o tym co zrobię, jest mega ważna. A twarz... jeżeli w miarę normalnie wyglądające osoby nie akceptują swojego wyglądu, to co dopiero mówić o takiej sytuacji...
Gollum napisał(a):
Cytat:Po za tym, mózg na bieżąco weryfikuje, co się dzieje już za pomocą 'wyższych procesów poznawczych' (sprzężenia zwrotne pomiędzy układami), więc tutaj robi się miejsce dla oddziaływania przekonań.

Teoretycznie ma to sens. Z tym, że nie dotyczy na pewno przy lęku powstałego na skutek traumy, gdzie terapia poznawczo-behawioralna zawodzi, więc to sprzężenie czasem jednak nie działa.
ymmm, jedno z drugiego nie wynika. A na zasadzie sprzężeń zwrotnych działa chyba każdy złożony układ w ludzkim ciele, no bo jak inaczej miały się regulować?

A wracając do lęku, to weźmy za przykład lęk, który najprawdopodobniej zakodowany jest w dużej mierze genetycznie, a mianowicie: lęk przed wężami/pająkami. Osoby ze skrajną postacią takiej fobii można poddawać różnym eksperymentom i modyfikować ich lęk np. poprzez stopniową ekspozycję czy wprowadzanie do sytuacji bodźców, które wywołują przyjemność. Efekt odnosi się dzięki temu, że mózg jest systemem, który przetwarzając informację ulega samoregulacji.

Na ile dana regulacja jest efektywna i w jakim stopniu można jej pomóc to już oddzielna kwestia.
Kamelia napisał(a):
niepotrzebny napisał(a):Dziś sobie myślałem, ze fobia jest nawet gorsza od nie wiem, braku nóg, albo twarzy wyżartej kwasem.
No bez jaj :Stan - Różne - Zaskoczony: Zastanów się nad tym dłużej niż 5 minut i spróbuj się wczuć w taką sytuację, czy rzeczywiście to jest mniej uciążliwe. No, wątpię :Stan - Niezadowolony - Obraża się:

Sama mam nieraz takie lęki, że mnie chce w kosmos wy+:Ikony bluzgi kochać 2:ć, ale sama świadomość, że mam zdrowe nogi, które pozwalają mi odejść gdziekolwiek, ruszyć się, móc w dużym stopniu decydować, o tym co zrobię, jest mega ważna. A twarz... jeżeli w miarę normalnie wyglądające osoby nie akceptują swojego wyglądu, to co dopiero mówić o takiej sytuacji...
Zastanawiałem się, zapewniam. I potwierdzam swoje zdanie. Fobia jest jak więzienie, z którego nie można uciec, więzienie wiecznej samotności i nieszczęścia. A wiele razy widziałem osoby w różny sposób upośledzone (brak kończyn, deformacja, śmiertelne choroby), które są szczęśliwe, bo mają wokół siebie kochającą rodzinę i przyjaciół.
Jak chodziłem do kościoła to przychodziła tam para upośledzonych osób, chyba małżeństwo. Ona jeździła na wózku, on ją woził (ledwo chodził), oboje mieli wykrzywione ciała, nie wiem jaka to była choroba, ale straszna. A mimo tego byli ze sobą szczęśliwi i każdy człowiek wokół był wobec nich mega życzliwy. Wszyscy chcieli pomóc, ponieważ takie upośledzenie jest widoczne. A fobia nie jest widoczna, nawet jeśli ktoś z zewnątrz zauważy, że ją mamy to co najwyżej pomyśli sobie, że jesteśmy nieudacznikami niewartymi nawet jednego spojrzenia.
BlankAvatar napisał(a):A wracając do lęku, to weźmy za przykład lęk, który najprawdopodobniej zakodowany jest w dużej mierze genetycznie
Myślę, że nie ma czegoś takiego jak lęk zakodowany genetycznie.
Uważam, że wszystkie nasze lęki siedzą w umyśle.
Gdyby istniała możliwość wyjęcia świadomości i zamknięcia jej np. w komputerze, to myślę, że dalej występowały by te same lęki.
(Lecz teraz być może w nowych odpowiednikach, ale motyw pozostaje bez zmian).

Ponieważ sam też piszesz:

BlankAvatar napisał(a):i modyfikować ich lęk np. poprzez stopniową ekspozycję czy wprowadzanie do sytuacji bodźców, które wywołują przyjemność.
Przyjemność, to też jest podprogram umysłu - część mentalności.

Generalnie chodzi mi o to, że lęki się nabywa samemu a nie dostaje od kogoś.
Cytat:A na zasadzie sprzężeń zwrotnych działa chyba każdy złożony układ w ludzkim ciele, no bo jak inaczej miały się regulować?

No, owszem działa, ale jak dochodzi do przeciążenia, to mechanizmy regulacyjne nie dają już rady i dochodzi do uszkodzenia. Trauma znaczy po łacinie właśnie uraz. I wtedy organizm bez pomocy z zewnątrz, a w każdym razie jakichś działań leczniczych już sam nie wyreguluje.

Cytat:A fobia nie jest widoczna, nawet jeśli ktoś z zewnątrz zauważy, że ją mamy to co najwyżej pomyśli sobie, że jesteśmy nieudacznikami niewartymi nawet jednego spojrzenia.

No, niestety, bardzo rzadko spotykałem się ze zrozumieniem dla mojego zachowania. Dla mnie to jest choroba, znacznie utrudniająca życie, na którą jak nic powinni przyznawać rentę, bo nie mam się nawet z czego leczyć. Co więcej nie tylko nie ma zrozumienia, ale powszechne jest jeszcze dokładanie takiemu osobnikowi przez otoczenie.

Cytat:Myślę, że nie ma czegoś takiego jak lęk zakodowany genetycznie.

Niektóre lęki odziedziczyliśmy po przodkach, bo miały znaczenie ewolucyjne żeby przetrwać. Pająki i węże były niebezpieczne i ci, którzy się ich bali przeżywali, ci którzy nie, mieli mniejsze szanse.

Cytat:Osoby ze skrajną postacią takiej fobii można poddawać różnym eksperymentom i modyfikować ich lęk np. poprzez stopniową ekspozycję czy wprowadzanie do sytuacji bodźców, które wywołują przyjemność.

Tak, ale w przypadku fobii społecznej to jest po prostu niezwykle trudne. O ile pająków, a już na pewno węży nie spotyka się codziennie, to ludzi niestety tak, a ludzie są różni. Na jedno pozytywne wzmocnienie, przypadnie kilka negatywnych, o co nie trudno jak się pewnych rzeczy nie umie.
Na pająka mamy po prostu nie reagować lękiem, na człowieka nie reagowanie nie wystarcza trzeba jakoś rozmawiać, coś sobą prezentować, od tego
zależy ocena, która stanowi często sporą komponentę tego lęku. Tak więc można się teoretycznie terapeutyzować, a potem wyjść na ulicę, mieć pecha i spotkać kogoś kto zaprzepaści efekty takiej terapii. Może dlatego trzeba uczyć się przesadnie optymistycznego interpretowania sytuacji, a fobia społeczna leczy się trudniej niż inne fobie, warunki, w których mogłaby zajść taka samoregulacja stworzyć bardzo trudno.
"Ona jeździła na wózku, on ją woził (ledwo chodził), oboje mieli wykrzywione ciała, nie wiem jaka to była choroba, ale straszna. A mimo tego byli ze sobą szczęśliwi i każdy człowiek wokół był wobec nich mega życzliwy. Wszyscy chcieli pomóc, ponieważ takie upośledzenie jest widoczne. A fobia nie jest widoczna, nawet jeśli ktoś z zewnątrz zauważy, że ją mamy to co najwyżej pomyśli sobie, że jesteśmy nieudacznikami niewartymi nawet jednego spojrzenia"

Ale pomsyl ile jest osób które są przez takie choroby nieszczęsliwe? które mają przez swoja chorobe też fobie społeczną?
A jezeli np. maja jakies deformacje to ludzie zwracaja na nich bardziej uwage, albo wręcz reagują obrzydzeniem. My niby normalni nieraz postrzegami siebie jako brzydkich i :Różne - Koopa: wartych, a oni jak mogą myśleć?

Ogólnie i my możemy być szczęśliwi i radośni po mimo lęku :Stan - Uśmiecha się: (no może nie podczas lęku?)

Poza tym zauważ fakt że (zwykli) ludzie nie wiedzą o istnieniu czegoś takiego jak fobia społeczna i nie można ich winic za ich oceny, najwyżej powiedzą ci że jesteś nieśmiały i "dodają otuchy" stwierdzeniem "bądź bardziej pewny siebie" :Stan - Uśmiecha się:
Cytat:Poza tym zauważ fakt że (zwykli) ludzie nie wiedzą o istnieniu czegoś takiego jak fobia społeczna

No, właśnie nie wiedzą, tylko czy to cokolwiek by zmieniło gdyby wiedzieli? Jakaś część i tak nie uwierzy, że coś takiego istnieje.
Grzegorz303 napisał(a):Poza tym zauważ fakt że (zwykli) ludzie nie wiedzą o istnieniu czegoś takiego jak fobia społeczna i nie można ich winic za ich oceny, najwyżej powiedzą ci że jesteś nieśmiały i "dodają otuchy" stwierdzeniem "bądź bardziej pewny siebie" :Stan - Uśmiecha się:
No niestety, fobia jest nierozerwalnie związana z przeciwieństwami, z jednej strony chciałoby się, aby każdy dał nam spokój, a z drugiej chciałoby się mieć wielu znajomych i być duszą towarzystwa.

Ale ludzie doskonale wiedzą, że istnieje coś takiego jak fobia społeczna, tyle że w slangu mówi się na to "bycie nieśmiała :Ikony bluzgi kotek:ą ; P", ewentualnie
"a ten chłopiec taki nieśmiały zawsze, opowiedz nam coś".
Ostatnio słyszałem (nie o sobie) opinie "taka cichutka, nikomu nie zawadza, przeszła życie jakby jej wcale nie było" i wyobraziłem sobie, że ktoś to mówi o mnie i zrobiło mi się mega smutno i strasznie.
niepotrzebny napisał(a):...a z drugiej chciałoby się mieć wielu znajomych i być duszą towarzystwa.

oj chyba nie do końca, nie brak mi specjalnie znajomych (osobiście paroma dobrymi tylko bym nie pogardził), nigdy z tego powodu nie ubolewałem, duszą towarzystwa nigdy nie chciałem być i myślę masa osób myśli tu podobnie. Nie w tym problem.
Gollum napisał(a):No, owszem działa, ale jak dochodzi do przeciążenia, to mechanizmy regulacyjne nie dają już rady i dochodzi do uszkodzenia. Trauma znaczy po łacinie właśnie uraz. I wtedy organizm bez pomocy z zewnątrz, a w każdym razie jakichś działań leczniczych już sam nie wyreguluje.
zapewniam Cię, że regulacja systemów związanych z lękiem jeszcze u Ciebie działa, w przeciwnym razie dawno umarłbyś ze strachu :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:



Gollum napisał(a):Tak, ale w przypadku fobii społecznej to jest po prostu niezwykle trudne. O ile pająków, a już na pewno węży nie spotyka się codziennie, to ludzi niestety tak, a ludzie są różni. Na jedno pozytywne wzmocnienie, przypadnie kilka negatywnych, o co nie trudno jak się pewnych rzeczy nie umie.
Na pająka mamy po prostu nie reagować lękiem, na człowieka nie reagowanie nie wystarcza trzeba jakoś rozmawiać, coś sobą prezentować, od tego zależy ocena, która stanowi często sporą komponentę tego lęku. Tak więc można się teoretycznie terapeutyzować, a potem wyjść na ulicę, mieć pecha i spotkać kogoś kto zaprzepaści efekty takiej terapii. Może dlatego trzeba uczyć się przesadnie optymistycznego interpretowania sytuacji, a fobia społeczna leczy się trudniej niż inne fobie, warunki, w których mogłaby zajść taka samoregulacja stworzyć bardzo trudno.
W fobii jest trudne bo "bodziec" jest złożony. Gdybyś wmówił sobie, że każdy pająk jest inny i może zaprzepaścić efekty leczenia, i że przy pająkach trzeba wykonywać perfekcyjne salta z telemarkiem, to pewnie byłoby trudniej pozbyć się arachnofobii.
Grzegorz303 napisał(a):"Ona jeździła na wózku, on ją woził (ledwo chodził), oboje mieli wykrzywione ciała, nie wiem jaka to była choroba, ale straszna. A mimo tego byli ze sobą szczęśliwi i każdy człowiek wokół był wobec nich mega życzliwy. Wszyscy chcieli pomóc, ponieważ takie upośledzenie jest widoczne. A fobia nie jest widoczna, nawet jeśli ktoś z zewnątrz zauważy, że ją mamy to co najwyżej pomyśli sobie, że jesteśmy nieudacznikami niewartymi nawet jednego spojrzenia"

Ale pomsyl ile jest osób które są przez takie choroby nieszczęsliwe? które mają przez swoja chorobe też fobie społeczną?
A jezeli np. maja jakies deformacje to ludzie zwracaja na nich bardziej uwage, albo wręcz reagują obrzydzeniem. My niby normalni nieraz postrzegami siebie jako brzydkich i :Różne - Koopa: wartych, a oni jak mogą myśleć?

Ogólnie i my możemy być szczęśliwi i radośni po mimo lęku :Stan - Uśmiecha się: (no może nie podczas lęku?)
Muszę przyznać, że kolega mądrze prawi :Stan - Różne - Zaskoczony:k:

BlankAvatar napisał(a):Gdybyś wmówił sobie, że każdy pająk jest inny i może zaprzepaścić efekty leczenia, i że przy pająkach trzeba wykonywać perfekcyjne salta z telemarkiem, to pewnie byłoby trudniej pozbyć się arachnofobii.
A nie jest? :Stan - Różne - Zaskoczony:
Stron: 1 2 3 4 5 6 7