30 Lip 2012, Pon 18:35, PID: 310859 
	
	
	
		Witam. Mój problem polega na tym, że gdy wchodzę do kościoła to myślę tylko o tym, że ludzie się na mnie patrzą. Wiem, że niektórzy są już tak nauczeni, że odwracają się i spoglądają jak ktoś siada do ławki. Tylko że jak uklęknę, to chciałabym się w spokoju pomodlić, a robię się spięta gdy czuje wzrok osób siedzących w tej samej ławce (nie wiem może mi się wydaje). Później w trakcie mszy nie jestem całkowicie spokojna, lecz mam się na baczności. Czasami ukradkiem zerkam na drugi rząd, bo wydaje mi się że ktoś mnie obserwuje. A jak ktoś już z przodu się odwróci to zaraz to wyczuwam i nie potrafię tego ignorować bądź udawać że tego nie ma. Także gdy usiądę sobie w ławce obok kogoś obcego to jestem czujna na każdy jego ruch tak jak gdyby to była jakaś megaszybka reakcja nad którą nie potrafię zapanować. Wiem, że może nie patrzy się na mnie tylko ma wzrok tak skierowany ale to mi nie pomaga. Czy ktoś doświadcza może podobnej masakry?
	
	
	
	
	
 PhS
 Hard-core będzie na pasterce. Hehehe, trzeba wziąć swój krzyż i zaprzeć się samego siebie 
	
	
 piszę całkiem poważnie, u mnie całkiem nie dawno zwykłe spojrzenie (nie każdego oczywiście) wywoływało  lęk, a nawet drgawki głowy, takie szybkie poruszanie na boki trwające z 1-2sek, myślę za zauważalne, więc nikogo wyobraźnia nie ponosi, chyba to coś znacznie gorszego niż wyobraźnia 
 Strasznie zły jestem ze nie znajduje w kosciele tego czego chcę, mam problemy z modlitwą, wszystko jest w napięciu, stresie, przyjmowanie Komuni Św. jest dla mnie problemem, i rzadko udaje mi się wprowadzić w odpowiedni nastrój czy poczuć spokój