05 Cze 2012, Wto 11:35, PID: 303847 
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 05 Cze 2012, Wto 14:51 przez Forever_alone.)
	
	
	
		Potwornie boję się rozmawiać z osobami na uczelni. Czasami udaję mi się do kogoś coś tam powiedzieć, ale ogólnie gdy widzę, jaki oni mają stosunek do mnie (nie jestem osobą lubianą, przez moje różne zachowania związane z fobią właśnie) to ogarnia mnie paniczny lęk, boję się, że powiem coś nieodpowiedniego, albo, że zaczną mnie atakować jakimiś uwagami odnośnie mojego charakteru (choć nie wiedzą opisują przeważnie sytuację w których panował nade mną strach). Chodzenie na uczelnie dla mnie przeważnie wiąże się z jakimiś niemiłymi sytuacjami. Ale poza szkołą udaje mi się czasem z kimś normalnie porozmawiać, jak ktoś zagada. Problem jest w tym, że jak uda mi się osiągnąć jakiś sukces poza szkołą to najczęściej mój dobry humor psuje się jak wracam z uczelni.. Zazwyczaj dopada mnie, może nie depresja, ale na pewno jestem podłamana i tracę motywację do dalszych prób rozmowy z ludźmi. Nawet poza uczelnią. I moje małe zwycięstwa zostają przysłonięte przez kolejne niepowodzenia..  Przez to co dzieje się gł. w szkole nie potrafię ośmielić się ma jakieś większe próby np. rozmowy z innymi.. Tkwię przez to praktycznie w tym samym miejscu. Czy Wy może też tak macie/mieliście? Jeżeli tak, to jak sobie z tym radzicie? Jak można by było sobie z tym poradzić? Co o tym myślicie?
	
	
	
	
	
 PhS
	
 Ale jednak te parę godzin trzeba z nimi dziennie spedzać. Wydaję mi się, że najważniejsze jest to, żeby się nie denerwować, bo zdenerwowany człowiek zawsze głupie rzeczy gada/robi.
	
	
 Ja je uwielbiam.. Zawsze ciągnę się z tyłu, przeważnie nikt nie zwraca na mnie wtedy uwagi 
 Będzie ciekawie...
	
 Chyba zwariuje do reszty przez te wakacje 
 kadry - mogą byc jak liceum. Ja na takie trafiłem. Ale gdybym wylądował chocby tam, gdzie moi "znajomi z liceum" - pewnie miałbym z fobią, mówiąc niekulturalnie aczkolwiek trafnie - przesrane...
	
