04 Cze 2008, Śro 22:41, PID: 25939 
	
	
	
		Ciągle dostaję ataków głupawki, nawet po najbardziej żałosnym żarcie. Najczęściej wtedy, kiedy wcale nie jest mi do śmiechu. Też tak macie? Czy może mieć to jakiś związek z fobią? Słyszałam, że niektórzy dostają głupawki od stresu.
	
	
	
	
	
 PhS
 W głowie już milion myśli co oni pomyślą 
 Ale jakoś przetrwałem 
 
 i już uśmiech od ucha do ucha tylko najczęściej obecni ze mną ludzie nie wiedzą i nie rozumieją totalnie o co mi tak naprawdę chodzi   
	
 Hmm... a ja lubię się śmiać z siebie... ze swoich głupkowatych myśli... hmm...  Czasami zachowuję się jak błazen i nie przeszkadza mi to, ze zwracam na siebie uwagę ludzi... jeszcze bardziej jest wtedy do śmiechu... ale warunek jest taki, ze muszę być z kimś, kogo dobrze znam... i z kim czuję się bezpiecznie. A kiedy jestem sama to czasami zdarzy mi się uśmiechać do siebie (tylko uśmiechnąć), jak mam dobry humor... ale takie sytuacje należą do rzadkości... 
	
	
 Czy kochanego...nie wiem...może 
 
 , chociaż wcale mi do śmiechu nie było, wprost przeciwnie - raz jeden jedyny w życiu oberwałem wtedy od ojca, nie w dupsko, tylko prosto w twarz. Bardzo niefajnie. Albo jak kiedyś wróciłem do domu, a matka sobie ubzdurała, że jestem czymś naćpany, bo mam wielkie źrenice (byłem trzeźwy jak niemowlak) - na co ja oczywiście dostałem od śmiechu spazmów, więc chyba logiczne że nie uwierzyła w moje zapewnienia, że nic głupiego nie robiłem 
	
ops: