14 Maj 2008, Śro 11:03, PID: 22535 
	
	
	Kika29 napisał(a):Wlasnie przed chwila moj narzeczony zadzwonil do mnie i powiedzial: "kochanie, 1 lipca, 11.45 mamy termin...." a ja na to "czego termin?! ", "no jak to czego, termin naszego slubu ! "
Matko swieta, tego to ja na pewno nie przezyje. Ja wiem ze ja sie powinnam cieszyc ale tak mnie boli brzuch z wrazenia, mam ochote spakowac walizki i uciec na koniec swiataNo i to jest wlasnie chore myslenie laski z FS
No wlasnie! Ja chce wyjsc za maz, tylko bez tych wszystkich gosci, wesela, siedzenia na sali w centrum zainteresowania i przede wszystkim czemu ceremonia slubu trwa tak dlugo?!!!
((W zeszlym roku bylam swiadkowa na slubie (maskra) - slub koscielny, 100 gosci, impreza cala noc. Bylo bardzo fajnie, tylko ze to nie dla mnie...mnie marzylby sie taki scenariusz: szybki slub w Urzedzie Stanu Cywilnego, 5minutowe zyczenia od gosci, jakas lampka szampana...a godzine pozniej jestesmy juz w samolocie lecacym np. do Egiptu w ramach podrozy poslubnej. Tylko niestety nasze rodziny obrazilyby sie na nas smiertelnie
 Czy jest tu wogole ktos kto juz ma zone/meza? I moglby podzielic sie ze mna swoimi doswiadczeniami?
	
 PhS
 No i to jest wlasnie chore myslenie laski z FS 
 

  
:  
	
 Nie zgodzilam sie na ta date slubu bo..(tu wpiszcie milion bardzo waznych powodow..taaa), i generalnie przelozylam termin slubu na blizej nieokreslona przyszlosc. 
 Tylko ze moja babcia kiedys skwitowala podobny pomysl tak: "A co to, rodzina to psy zeby ich nie zapraszac?! " Ehhh...
	
	
 )