15 Maj 2014, Czw 18:28, PID: 392904 
	
	
	
		"Co do mangi, wyobraziłam sobie ilustrowaną wersję terapii aach "
 Fakt, to mogłoby być ciekawe... Zwłaszcza ilustracje lęków 
	
	
	
	
	
 Fakt, to mogłoby być ciekawe... Zwłaszcza ilustracje lęków 
	
 PhS
 



	
. Dobra, spróbuję się nie przejmować. Czyli mam rozumieć, że to nie jest nic strasznego? :-P
	
. Inna sprawa, że tak właściwie możliwe że je stosuję. Co do racjonalnych rzeczy to chyba dobrze jest sobie próbować je wytłumaczyć, zrozumieć, tak aby faktycznie być do nich przekonanym. Można np. postawić się w sytuacji osób trzecich i pomyśleć co one myślą w zetknięciu z takim "fobikiem".
	
  Rób terapię i zastanów się jak mógłby wyglądać Twój indywidualny program oswajania się z jedzeniem.  
. Może więc nie jest najgorzej...
 i wewnętrznie oraz zewnętrznie wciąż głupim dzieckiem, to totalnie mnie powala rozmawianie z muskiem albo "słodka" personifikacja negatywnych myśli. Przecież psychologia przewiduje chyba, że aby zwiększyć siłę przekonywania trzeba trafić do odbiorcy. A czytanie tego po prostu częściej mnie męczy. Ta narracja jest za często ni to pompatyczna, ni to naiwna, a czasem prymitywna jak bajka dla pięciolatka. Chyba, źe to jest prawdziwa tajemnica działania - np. stosujesz się do rzuconego na początku "Przeczytaj kilkukrotnie materiał o zjeździe negatywnych myśli." i za drugim czytaniem (jak w Kościele, nie?) dostajesz już białej gorączki, więc mówisz sobie - no k...a, od jutra z tą fobią koniec, byle tego nie czytać trzeci raz!"
" które mają sens, i parę rzeczowych informacji. Można się złapać na jakieś głaskanie po główce, znalazłem wśród tych kwestii kilka takich, ktore były sugestywne, a które wcześniej udało mi się usłyszeć może raz podczas moich żałosnych w ogromnej mierze terapii. Problem w tym, ze streścić można by je było na jednej kartce, zamiast na dzieisęciu. I cholera, wtedy to może te powtórki miałyby sens?
, to teraz będzie wspaniale; świat jest piękny, pełen troskliwych misiów, a domki są z piernika". No ale sam zauważasz, że sprowadzasz sprawę do absurdu, a spotkałem się już z reakcjami, że terapia (w ogóle), to jakaś forma zamachu na wolność, bo jest nakazem, wmuszeniem pozytywnego, przekoloryzowanego myślenia. I tak zupełnie na serio. Wtedy to wypada chyba tylko spytać czy mówimy o tym samym źródle.