12 Sty 2010, Wto 6:46, PID: 193062
Witam,
nie do końca wiem jak nazwać swój przypadek w 2 słowach więc postaram się zobrazować. Gdy ktoś powiadamia mnie wśród innych osób bądź kogokolwiek obok o tym, że stało się nieszczęścię, w szczególności wypadek, śmierć to mimowolnie na mej twarzy pojawia się uśmiech.
To samo spotyka mnie, gdy przychodzi mi podzielić się tą smutną wiadomością z innymi, biegam oczami po smutnych minach gdy sam staram się zdusić uśmiech z mej twarzy. Nie będąc w pełni świadomy swego problemu ktoś zwrócił mi uwagę, abym zachował swe emocje dla siebie i nie okazywał ich z taką ekspresją. Na domiar złego odruch ten mam iście zewnętrzny, nie czuję żadnej wewn. radości z czyjegoś nieszczęścia, podchodzę z dystansem życia bez większych emocji.
Czy ktoś z Was doświadczył czegoś takiego?
nie do końca wiem jak nazwać swój przypadek w 2 słowach więc postaram się zobrazować. Gdy ktoś powiadamia mnie wśród innych osób bądź kogokolwiek obok o tym, że stało się nieszczęścię, w szczególności wypadek, śmierć to mimowolnie na mej twarzy pojawia się uśmiech.
To samo spotyka mnie, gdy przychodzi mi podzielić się tą smutną wiadomością z innymi, biegam oczami po smutnych minach gdy sam staram się zdusić uśmiech z mej twarzy. Nie będąc w pełni świadomy swego problemu ktoś zwrócił mi uwagę, abym zachował swe emocje dla siebie i nie okazywał ich z taką ekspresją. Na domiar złego odruch ten mam iście zewnętrzny, nie czuję żadnej wewn. radości z czyjegoś nieszczęścia, podchodzę z dystansem życia bez większych emocji.
Czy ktoś z Was doświadczył czegoś takiego?
PhS
Ja kiedyś tak miałam, że jak widziałam, że cos się dzieje, nie mogłam opanować uśmiechu. To był taki nerwowy odruch
Może uda mi się znaleźć jego książkę z cytatem, to wtedy tu wkleję.



jak ktos sie cieszy z cudzego nieszczescia...
Ale nie życzę nikomu źle, bynajmniej.