02 Sty 2012, Pon 19:13, PID: 286841
@anikk
tam później to trochę bardziej pisałem do Sosena, który chciałby by wysłać na swoje ludzi, ale żeby jedli tynk ze ścian. Takie coś wydaje mi się nawet dobre ale dla normalnych ludzi, dla których może to być pierwszy kroczek w dorosłym życiu i zaraz potem będzie może powoli ale stawiał następne i szedł do przodu. Ja mówiąc za siebie z perspektywy dość otępiałego fobika, żywienie się glonami i zamknięcie się w 4 ścianach oznaczałoby katastrofę i kompletny marazm na kolejne lata życia. Wmawiałbym sobie pewnie, że już jestem na "swoim" to zaraz ruszę dalej, ale tak naprawdę pogrążyłbym się w fobii permanentnie i to bez nadziei na wyjście. W tym momencie na takim jakim jestem mentalnie to skoczenie na głęboką wodę skończyłoby się utonięciem.
tam później to trochę bardziej pisałem do Sosena, który chciałby by wysłać na swoje ludzi, ale żeby jedli tynk ze ścian. Takie coś wydaje mi się nawet dobre ale dla normalnych ludzi, dla których może to być pierwszy kroczek w dorosłym życiu i zaraz potem będzie może powoli ale stawiał następne i szedł do przodu. Ja mówiąc za siebie z perspektywy dość otępiałego fobika, żywienie się glonami i zamknięcie się w 4 ścianach oznaczałoby katastrofę i kompletny marazm na kolejne lata życia. Wmawiałbym sobie pewnie, że już jestem na "swoim" to zaraz ruszę dalej, ale tak naprawdę pogrążyłbym się w fobii permanentnie i to bez nadziei na wyjście. W tym momencie na takim jakim jestem mentalnie to skoczenie na głęboką wodę skończyłoby się utonięciem.
PhS
. Będzie to dość długa historia, mam jednak nadzieję, że będziecie potrafili mi pomóc. Postaram się nie wdawać w zbędne szczegóły, żeby nie przedłużać.
), z mamą się doagadywaliśmy, ale po jakimś czasie wszystko się zaczęło partolić. Z mamą zepsuł się kontakt (z najróżniejszych przyczyn, począwszy od składek na jedzenie - tudzież jej braku z jej strony, skończywszy na strasznym upupianiu i robieniu z nas dzieci na każdym kroku, wtrącaniu się w nasze sprawy, niezwykle roszczeniowej postawie - mamy prawie 28 lat). W tym, że zepsuła się nasza relacja, jest też nasza wina, nie przeczę... W pewnej chwili stwierdziłam, że nie umiem z mamą już rozmawiać. Dodatkowo tuż przed naszym ślubem w lipcu zeszłego roku W. stracił pracę. Dodatkowo bardzo mocno odbiło się na nas to, że nie mamy tu żadnych przyjaciół, nie możemy realizować pasji, żyjemy od wyjazdu do wyjazdu (Poznań, Trójmiasto, Wrocław, Opole - mamy znajomych w różnych miejscach, ale nie tu...). Mężowi nie udało się znaleźć pracy... Poczuliśmy w pewnej chwili, że jesteśmy tu bardzo nieszczęśliwi.





Niestety musiałem wracać... Sma nei wiem czy dobrze zrobiłem.
