27 Gru 2012, Czw 12:48, PID: 331885
Majorka moja rodzina mnie nie rozumie. Uwaza ze jestem niesmialy i ze to minie z wiekiem ale mija juz 3 lata. Doskonale cie nie rozumiem bo nie ma osoby ktora by rozumiala choc w jednej setnej to co czuje. Tzn to Moje cierpienie
PhS
jestem przywiązana do rodziny, matka robi dobre ciastka, ciasta, rodzinna jestem, ale nie ma jakiejś bliskości, miłości tak jak to powinno być, w rodzinie musi być miłość, wierność, przywiązanie a ja jakoś nie widzę, żeby ktoś był wierny. Nie wiem czemu, ale oni są tak niezależni, że nie potrzebują nikogo, niepotrzebnie się poświęcałam a ja muszę mieć rodzinę, taką jaką chcę, wierną, ale najpierw musiałabym znaleźć odpowiedniego partnera, wiernego. Jak ktoś mnie dobrze traktuje mogę przebywać w takim towarzystwie, ale jak źle to już nie mogę, ta moja wrażliwość. Przez moją przeszłość i moje przejścia nigdy nie pozwolę się tak traktować, nigdy. Dlaczego oni dziwią się, że nikogo nie mam, ano właśnie dlatego, że wolę być sama niż w złym towarzystwie. Nie podobała mi się atmosfera tego domu, ale to indywidualiści, każdy myśli o sobie i swojej karierze, właśnie tak jest, przecież oni nic nie osiągnęli, tylko fizycznie robią, żadna kariera naukowa. Najlepiej wykształceni są lekarze i nauczyciele, nie wierzę w to, że tacy ludzie mogą być szczęśliwi żyjąc bez miłości, bez żadnego szaleństwa, wyprani z wszelkich uczuć, oni się poddali bo zauważyli, że są nielubiani przez innych, karierowiczów nikt nie lubi, ale ja nie wiem jak to możliwe, oni nawet w niedzielę harują, kiedy oni mają czas dla siebie? Nie, w ogóle nie mają czasu dla siebie, żeby zadbać o siebie, mówię o zwykłym dbaniu o siebie, ze mnie zrobili tanią siłę roboczą, mam ubranie robotnicze i specjalne rękawice. Z tego też powodu dziwnie się czuję jak nie mam pracy, jakbym nie miała co ze sobą zrobić. Co ja zrobię jak nie będzie pracy. Muszę organizować sobie inne zajęcia, w ogóle to nie jest rodzina tylko jakiś obóz koncentracyjny, więzienie, nigdzie nie mogę się wynieść, bo nie mam swojego mieszkania. Jakbym czekała na to aż będę mieć mieszkanie to bym była starą babcią a przecież nie o to chodzi, aby zniszczyć sobie całe życie. Zastanawiam się czy jakbym miała inną rodzinę, może gorzej by sobie radzili, może mniej sukcesów by mieli to by się tak nie wywyższali, naprawdę trochę pokory jeszcze nikomu nie zaszkodziło.
Szwagrów znam od małego więc też z nimi mam w porządku relacje. 
, unikam, bo nienawidzę tego, że wszyscy zgrywają tak idealnych i nieskazitelnych, nienawidzę tych pytań i ocen. Już wolę, by się na mnie wszyscy poobrażali i dali święty spokój.

o szopenie co najwyżej w konkretnej sprawie czyli bardzo żadko. Mój kolega zadzwonił kiedyś do drugiego który był za granicą na taką gadkę o niczym to ten mu odpowiedział "słuchaj: pracuję, odpoczywam, nic specjalnego, nie ma o czym gadać. Przyjadę to sobie porozmawiamy". Zgadzam się z nim w zupełności.
