26 Mar 2019, Wto 2:35, PID: 786885 
	
	
	
		Chcę się zabić, bo nie zgadzam się z tym, jak wygląda moje życie i nie potrafię tego zmienić.
Wiem, że na forum jesteście wyrozumiali, ale bardziej chodzi mi o to, jak postrzegają to ludzie z zewnątrz, bo to przecież wokół nich kręci się życie. Niby mogą mi powiedzieć "weź się w garść i nie użalaj się nad sobą, każdy ma ciężko", jednak to tylko głupie słowa, nikt nie zna moich myśli, mojej codzienności, czy charakteru i nikt nie wie, że na co dzień użeram się z fobią społeczną, która hamuje mnie we wszystkim, a moja świadomość siebie i rozległy sposób myślenia sprawiają, że nie mogę tego znieść. Nie uważam się za osobę słabą psychicznie i nie jest to użalanie się nad sobą, tylko wniosek po wielu miesiącach intensywnego rozmyślania nad sobą i swoim położeniem.
W końcu kto z nas nie chciałby być po tej drugiej stronie spełnionych, cieszących się życiem ludzi, zamiast ciągłego bycia niewidzialnym, bojącym się własnego cienia fobikiem, bez znajomych, bez pracy, bez przyszłości, bez działania i bez wiary, że cokolwiek się uda. Nic tylko kula w łeb.
	
	
	
	
Wiem, że na forum jesteście wyrozumiali, ale bardziej chodzi mi o to, jak postrzegają to ludzie z zewnątrz, bo to przecież wokół nich kręci się życie. Niby mogą mi powiedzieć "weź się w garść i nie użalaj się nad sobą, każdy ma ciężko", jednak to tylko głupie słowa, nikt nie zna moich myśli, mojej codzienności, czy charakteru i nikt nie wie, że na co dzień użeram się z fobią społeczną, która hamuje mnie we wszystkim, a moja świadomość siebie i rozległy sposób myślenia sprawiają, że nie mogę tego znieść. Nie uważam się za osobę słabą psychicznie i nie jest to użalanie się nad sobą, tylko wniosek po wielu miesiącach intensywnego rozmyślania nad sobą i swoim położeniem.
W końcu kto z nas nie chciałby być po tej drugiej stronie spełnionych, cieszących się życiem ludzi, zamiast ciągłego bycia niewidzialnym, bojącym się własnego cienia fobikiem, bez znajomych, bez pracy, bez przyszłości, bez działania i bez wiary, że cokolwiek się uda. Nic tylko kula w łeb.
 PhS
 sam ten fakt powinien motywować,ale nie jest łatwo "wziąć się w garść" po latach życia w ten sposób. 
 
 ,a teraz moje własne problemy ,potrzeby odeszły na drugi plan i muszę nieustannie martwić się o zdrowie rodziny i myśleć jak im pomóc. Pewnie to kolejny powód dla którego jeszcze ledwo ledwo,ale wciąż dycham.
	
 Próbuję to wyeliminować, lecz zbyt długo traktowałam to jako "who cares, zawsze w razie czego jest to niewyjście" i jakoś to szło. Aktualnie biorę się za siebie od strony fachowej. Nie jestem w stanie sama wyrobić ze sobą i z tym co się ze mną dzieje - przeraża mnie to. Mam parę wyuczonych schematów postępowania w razie czego. Przykładowo noszę przy sobie plan bezpieczeństwa z tej strony 
	
			
 





 wróciła do byłego, który ją bił i została podbita wiele razy. Poszła do lasu była mocno pijana ale wzięła ze sobą zeszyt, długopis i nóż. Już cięła się kiedyś.
 niespodziewanie