07 Sty 2012, Sob 16:52, PID: 287702
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 07 Sty 2012, Sob 16:54 przez Sosen.)
To prawda, że cierpienie uszlachetnia. Ale inaczej to trzeba rozumieć. Cierpienie takie, które się przeżywa, doświadcza go. A doświadczyć i przepracować można tylko w kontakcie z drugim człowiekiem. Wtedy stajemy się wartościowsi, bogatsi o bagaż doświadczeń, które nam nie ciążą, a mamy z nich naukę. Codzienne męczenie się samemu ze swoim problemem niestety nie uszlachetnia, a powoduje gnuśnienie...
PS. Przeraża mnie to, że ten temat tak odżył...
PS2. Nie. Nie przeraża. Powoduje u mnie bezsilność i smuci.
PS. Przeraża mnie to, że ten temat tak odżył...
PS2. Nie. Nie przeraża. Powoduje u mnie bezsilność i smuci.
PhS



Samo w sobie jest raczej bezsensowne, tak jak piszesz
, a nie skończyć ze sobą. tak robią nic nie warci tchórze, którzy nie umieją radzić sobie z sobą i swoimi problemami. sama, nie raz chciałam się zabić. ale po co, skoro można zostać pesymistą i śmiać się z tych żałosnych ludzi, na tym świecie?
mt002
) chroni przed depresją i przed wynikającym z niej samobójstwem. Jedyne tchórzostwo jakie występuje w tej sytuacji wg. mnie to wtedy ,gdy ktoś nie próbuje się ratować lekami, rozmowami itd. Jednak jeśli wszystko wg. tego kogoś zawiodło to z mojej strony krzyż na drogę i brak pretensji, trudno, nie udało się, będzie mi smutno 
