02 Paź 2017, Pon 12:40, PID: 712437 
	
	
	
		Czasem mam tak, że zamierzam spotkac się z kimś sam na sam. Myślę sobie - jesteśmy ze sobą blisko, piszemy codziennie. Chcę się spotkać, czuć tę bliskość, pozwierzać się z tego i owego. Jadę więc na umówione miejsce prawie mdlejąc i czując jak serce ze strachu rozsadza mi klatke piersiową. Spotykamy się... i nic nie jest tak jak powinno. Czuję się wystraszona, jak w potrzasku, czuć niezręczność na kilometr, tematy się nie kleją, mówię głupoty bo mózg się wyłącza, ten ktoś coraz dziwniej sie czuje, sam łapie ten nastrój niezręczności, jednym słowem wszystko się sypie.
Co w takim przypadku można zrobić? Da się uratować jakoś to spotkanie? Zminimalizować stres? Czy pozostaje uciekać jak najdalej?
"
 "
 "
	
	
	
	
	
Co w takim przypadku można zrobić? Da się uratować jakoś to spotkanie? Zminimalizować stres? Czy pozostaje uciekać jak najdalej?
"
 "
 "
	
 PhS
 



 Wrzucić na telefon i zawsze można szybko spojrzeć
 Ale jednak warto sobie 2 browarki przed samym spotkaniem już wypić, a na samym spotkaniu podtrzymać. Właśnie lepiej przed żeby w ogóle nie dopuścić do nakręcania się, bo po fakcie to już trzeba się trochę podpić żeby ustąpiło