06 Mar 2009, Pią 18:17, PID: 130294
wejscie na to forum bylo waznym wydarzeniem w moim dennym zyciu. Od tego zaczeły sie we mnie twrzyc dziwne pzremyslenia.Wiecie co? Pomimo tego, ze chciałabym uczestniczyc w zyciu spoleczenstwa, pomimo to, ze chciałabym umiec sobie radzic, to doszłam do wniosku, ze tak sie przyzwyczaiłam do tego wyobcowania, ze chyba niepotrafiłabym znalesc czasu dla innych ludzi
Niby czasu jest sporo, ok. smutno mi, czuje sie z tym podle, ale kazdy dzien mam juz zaplanowany, wykształciłam w sobie pewne przyzwyczajenia.. nie potrafiłabym juz tego wszystkiego ogarnac
Niby czasu jest sporo, ok. smutno mi, czuje sie z tym podle, ale kazdy dzien mam juz zaplanowany, wykształciłam w sobie pewne przyzwyczajenia.. nie potrafiłabym juz tego wszystkiego ogarnac
PhS
ja mam każdy dzien zaplanowany, a życie towarzyskie burzy ten mój plan
Czasem wręcz jak wspominam przeszłość, to jaka byłam kiedyś, jak chciało mi się obcować z ludźmi, owszem lubiłam spędzanie czasu samemu ale mimo wszystko ciągnęło mnie do nich, to w kontekście tego co jest dzisiaj czasem aż nie mogę uwierzyć, że wtedy w ogóle miałam na to ochotę. Nie wiem jak to nazwać, czy to jest skończone dziwactwo czy ja się od ludzi aż tak odzwyczaiłam. Męczą mnie straszliwie, nie wiem kim już ja jestem, że tak reaguje. Dzisiaj jechałam autobusem z jedną dziewczyną z którą mam w-f, już zanim wsiadłyśmy rozpoczęła się rozmowa, gdzie zauważyłam, że ona jest z tych co lubią sobie pogadać. W momencie kiedy wsiadałam do autobusu pomyślałam "heh czeka mnie teraz 15min uśmiechania się i zmuszania do rozmowy, wolałabym pogapić się przez okno"... <- trzy kropki to chyba właściwy komentarz. Często tak mam, że uciekam, unikam osób, które wiem, że bedą chciały pogadać. Jeezuu ja potrafiłam iść slalomem, czyli co rusz to przechodzić na drugą stronę ulicy, kiedy tylko wiedziałam, że ktoś znajomy się zbliża >_> i to nie z żadnych względów fobicznych, a broń Boże, mi sie po prostu nie chce z nimi rozmawiać V_V Jestem już skończonym dziwadłem... zagaduje mnie współlokatorka a ja tylko myśle "niech się to skończy" i z niecierpliwością myśle kiedy wreszcie będe mogła znaleść w swoim pokoju, w tej pieczarze bez światła xPP I coś co zrobiłam najdziwniejszego, przynajmniej ostatnio. Po egzaminie wracałam z dwiema koleżankami i one mnie zaczęły zapraszać do siebie. Ja odmawiałam, bardzo długo odmawiałam dodajmy, bo one też były uparte, wręcz w którymś momencie zaczęły mnie na siłe ciągnąć żebym poszła
Ale jakoś im uciekłam. Jak szłam do domu to czułam się dziwacznie, zastanawiałam sie co ja właściwie robie, dlaczego? To były osoby, które lubie, są jak najbardziej w porządku, idealne warunki, żeby się "pozachowywać jak normalny człowiek", więc czemu nie poszłam, posiedzieć z nimi, pogadać, pośmiać się... jedyny powód jaki znajdywałam to ten, że mi się nie chce, nie chce mi się spędzać czasu z ludźmi, że już na samą myśl czuje zmęczenie.
Od tej pory starałam sie olewac "znajomych".
