10 Mar 2010, Śro 9:38, PID: 198483 
	
	
	
		ja zawsze chodzę do fryzjera poprzez swój lęk. tłumie go w sobie i jest mi z tym zle. zazwyczaj nic nie mówie jak mnie strzyże, a jak już się odezwę to mam wrażenie że powiedziałem coś złego.
	
	
	
	
	
| 
	 
		
		
		 10 Mar 2010, Śro 9:38, PID: 198483 
	
	 
	
		ja zawsze chodzę do fryzjera poprzez swój lęk. tłumie go w sobie i jest mi z tym zle. zazwyczaj nic nie mówie jak mnie strzyże, a jak już się odezwę to mam wrażenie że powiedziałem coś złego.
	 
	
	
	
	
		
		
		 10 Mar 2010, Śro 12:36, PID: 198490 
	
	 
	
		Ja jestem sama fryzjerką dla siebie   
	
	
	
	
  Ostatnio byłam u fryzjera 5 lat temu   A teraz zapuszczam włosy i chciałabym gdzieś za rok pójść wycieniować. Wcześniej nie myślałam o tym, żeby rozmawiać, młoda byłam, młodo wyglądałam, więc o czym gadać. A teraz to bym pewnie zdawkowo odpowiadała. Ale ludzie często u fryzjera całą historię swojego życia odtwarzają.
	
		
		
		 13 Mar 2010, Sob 20:32, PID: 198818 
	
	 
	
		Ja chodzę już chyba kilka lat do pewnej pani fryzjerki, która jest już starsza i bardzo miła. Przyzwyczaiłam się do niej, a u kogoś innego czułabym się niepewnie dlatego nie chodzę.
	 
	
	
	
	
		
		
		 15 Mar 2010, Pon 2:41, PID: 198927 
	
	 
	
		ścinam sobie włosy sama. pomijając nieumiejętność rozmów o niczym z obcymi ludźmi, nienawidzę sytuacji w których ktoś za mną stoi.
	 
	
	
	
	
		
		
		 21 Kwi 2010, Śro 20:14, PID: 202399 
	
	 
	
		Niemal przez całe życie chodziłem się obcinać do tej samej pani. Dopiero zbyt duży wzrost ceny strzyżenia, zmusił mnie do zmiany lokalu. Sami chyba przyznacie, że dwadzieścia zł za proste obcięcie włosów przy pomocy maszynki i nożyczek, to trochę za drogo  
	
	
	
	
 
	
		
		
		 04 Sty 2012, Śro 0:11, PID: 287051 
	
	 
	
		Być może nie jest to zbyt powszechny problem, możliwe nawet, że dotyczy on wyłącznie mnie. Chodzi o to, że strasznie, ale to strasznie trudno jest mi zmusić siebie do odwiedzenia fryzjera  
	
	
	
	
  W mojej hierarchii sytuacji powodujących lęk lub chęć uniknięcia, wizyta u fryzjera znajduje się na 2 miejscu zaraz po wystąpieniu publicznym przed dużą grupą ludzi   czyli jest to dość duży kaliber   Nie wiem z czym jest to związane bo przecież nic wielkiego nie dzieje się podczas strzyżenia. Może chodzi tu o obawę dotyczącą zmiany wyglądu i co za tym idzie lęk przed nie akceptacją zmian przez otoczenie. Zawsze gdy siedzę na fotelu w salonie przypomina mi się reklama z fryzjerem z parkinsonem   który ostro zabawia się maszynka   i modle się, żeby mnie coś takiego nie spotkało. Z włosami przecież nie ma żartów, jak ktoś coś sknoci to trzeba czekać długie tygodnie zanim odrosną.Drugi aspekt to konwenanse. Nie wiem dlaczego, ale przyjęło się, że z fryzjerem trzeba dyskutować o pogodzie, życiu i innych pierdołach. Może większość kobiet przychodzi sobie do fryzjera na pogaduchy i teraz weszło to fryzjerowi w krew- nie wiem. Wiem tylko, że ja nie mam ochoty prawie wcale się odzywać, a odnoszę wrażenie, że fryzjer oczekuje konwersacji. Od jakichś 4 miesięcy nie byłem na strzyżeniu i czuje, że to już czas ale jakoś nie mogę się do tego zmusić. O ile jeszcze jakiś czas temu fryka ala Ashton Kutcher wydawała mi się dość spoko, to teraz po przejściu w fazę Ostina Powersa nie jest już najlepsza ![]() Nie chce wyglądać jak drechol więc samodzielne strzyżenie maszynką odpada :9 Czy ktoś z was też ma takie obawy odnośnie wizyt u fryzjera ?? Niby banalna sprawa, ale cholernie mnie to męczy od kilku tygodni więc postanowiłem sklecić taki post ! 
		
		
		 04 Sty 2012, Śro 0:18, PID: 287052 
	
	 
	
		yy tez mialem obawy zwiazane z fryzjerem jesli chodzi o pogawedke, ale zauwazylem ze duzo ludzi milczy, wiec jakos przestalem sie tym specjalnie przejmowac  
	
	
	
	
czasem pozostaje poczucie dyskomfortu, ale to tyle.. 
		
		
		 04 Sty 2012, Śro 0:49, PID: 287056 
	
	 
	
		Wizyta u fryzjera faktycznie niesie ze sobą sporą dawkę stresu. Ja akurat mam to szczęście, że od lat chodzę do tej samej fryzjerki i się niejako przyzwyczaiłem.  
	
	
	
	
Początki były dość trudne i zawsze długo odwlekałem moment pójścia na obcięcie. Teraz chodzę wtedy kiedy muszę i staram się nawiązać choć minimalną dyskusję bo podobnie jak wy czuję, że tak należy. Dłuższe milczenie jest krępujące. Ale stres towarzyszy mi zawsze. Rzadko siedzę tak blisko innej osoby. 
		
		
		 04 Sty 2012, Śro 2:55, PID: 287083 
	
	 
	
		Ja tam problemów z fryzjerem od strony fobii nigdy nie miałem, ale od kilku lat nie chodzę bo po prostu nienawidzę chodzić ze ściętymi kłakami za koszulką  
	
	
	
	
  Zakupiłem sobie maszynkę z możliwością strzyżenia do 5 cm i od tego czasu sam się strzygę. Dużym plusem jest dla mnie też oszczędność pieniędzy  
	
		
		
		 04 Sty 2012, Śro 12:21, PID: 287089 
	
	 
	
		Sor za powtórzenie tematu  
	
	
	
	
 
	
		
		
		 04 Sty 2012, Śro 12:30, PID: 287090 
	
	 
	
		Fryzjer też człowiek ,więc boję się i jego/jej. Generalnie z tych samych powodów co każdego ,innego człowieka ,z którym muszę nawiązać jakąś sytuację społeczną.
	 
	
	
	
	
		
		
		 04 Sty 2012, Śro 23:37, PID: 287211 
	
	 
	
		Moja fryzjerka jest roztrzepana i z każdym znajdzie wspólny jezyk. Nawet z takimi mrukami jak ja  
	
	
	
	
  Teraz jak pójde to wystarczy, ze zagadne na temat Sylwestra i bede słuchal jej monologu w niemym zachwycie aż do konca wizyty
	
		
		
		 05 Sty 2012, Czw 11:34, PID: 287246 
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 05 Sty 2012, Czw 23:25 przez ostnica.)
	
	 
	
		Hihi, myślałam, że jestem nienormalna z tego typu lękiem ale czytam Was i uff... nie jestem jedyna 
	
	
	
	
  jeśli dobrze (źle?) pójdzie, idę dziś do domu znajomej znajomej na cięcie i już jestem przerażona:] Nie dość, że jej terytorium, to jako znajome znajomej jesteśmy z jednego środowiska i teoretycznie powinno być o czym gadać, a tu pustka... Wiem, bo byłam tam już dwa razy, trzeci raz ten sam stres, uuuuaaaa, czego się nie robi, żeby nie wyglądać jak hobbit... albo Gandalf (the Gray, ten w wersji nieuczesanej).Edit: no nie wyszlo - jeszcze z tydzien bede straszyc ludzi:] 
		
		
		 05 Sty 2012, Czw 13:10, PID: 287272 
	
	 
	
		Ja miałem się wybrać dziś  
	
	
	
	
  ale chyba poczekam i pójdę po weekendzie  
	
		
		
		 05 Sty 2012, Czw 20:35, PID: 287340 
	
	 
	
		Ja się już wybieram z pół roku   
	
	
	
	
  Najchętniej bym w ogóle nie chodził i nie ścinał   (jak kiedyś)  ale to z drugiej strony to też powoduje pewien dyskomfort ... bo człowiek chcąc nie chcąc zaczyna  wyróżniać się z tłumu    (pół bidy jeszcze jak ktoś ma gębę jak zawodowy morderca i do tego dobrze wygląda z zarostem ... gorzej jak ma się mordę zupełnie "niegroźną" i do tego fobię pod czaszką   )
	
		
		
		 11 Sty 2012, Śro 16:49, PID: 288476 
	
	 
	
		Ja ostatni raz byłem 3 lata temu. Brat mnie kosi maszynką i jest lepiej niż u fryzjera   
	
	
	
	
 
	
		
		
		 22 Sty 2012, Nie 23:28, PID: 290092 
	
	 
	
		Ostatnia wizyta? Jakieś półtora roku temu. Pomijając niechęć do rozmowy, największą przeszkodą jest dla mnie patrzenie na siebie w lustrze w obecności innych osób. Strasznie się wtedy spinam i moja mina wygląda nieszczególnie...
	 
	
	
	
	
		
		
		 23 Sty 2012, Pon 0:14, PID: 290103 
	
	 
	
		...
	 
	
	
	
	
		
		
		 23 Sty 2012, Pon 0:23, PID: 290108 
	
	 
	
		Ojej, musiało być strasznie. 
	
	
	
	
Mnie ostatnio krzywo obcięła fryzjerka, do której chodzę właściwie od dziecka. Suka. Teraz poczekam kolejne kilka miesięcy, żeby znowu wyglądać jak bezdomny i wybiorę się do niej po raz kolejny. I nie, nie boję się tego. Mój lęk zawsze jest większy im dalej od domu, a zakład fryzjerski - tak się składa - jest całkiem niedaleko. 
		
		
		 23 Sty 2012, Pon 1:56, PID: 290136 
	
	 
	
		Byłem niedawno i opitoliłem się ,że na 3 miechy starczy.
	 
	
	
	
	
		
		
		 23 Sty 2012, Pon 2:14, PID: 290140 
	
	 
	
		Hah, stosuje ta sama zasadę, ściąć się w miarę krotko i na parę miesięcy mieć spokój  
	
	
	
	
 
	
		
		
		 23 Sty 2012, Pon 2:33, PID: 290145 
	
	 
	SVR napisał(a):Mnie ostatnio krzywo obcięła fryzjerka, do której chodzę właściwie od dziecka. Suka.Hehe. Nie mam farbowanych włosów wymagających maskowania odrostów, ani jakiegoś szalonego miszmaszu na głowie, które musiałabym ciągle utrzymywać w ryzach, tak więc rzadko chodzę do fryzjera. Ale jak już pójdę, to zawsze wybieram salon z młodym wiekowo zespołem, który wydaje mi się ma świeższe spojrzenie i zbliżone do mojego poczucie estetyki. Wizyta gdzieś "U Bożeny" i wizja ścięcia na moherowy beret odstrasza mnie na tyle, że choćby było najbliżej i najtaniej, i tak ominę takie miejsce szerokim łukiem  
	
		
		
		 23 Sty 2012, Pon 13:45, PID: 290162 
	
	 
	
		Jutro idę do fryzjera  
	
	
	
	
  Już się zacząłem nakręcać, że dziwnie wyglądam, że się będzie we mnie wpatrywać bo mam jakieś dziwne miny lub coś w tym stylu i jeszcze te   praktykantki, które zawsze stoją obok i się gapiąPółgodzinny koszmar  
	
		
		
		 23 Sty 2012, Pon 17:16, PID: 290177 
	
	 
	
		...
	 
	
	
	
	
		
		
		 25 Sty 2012, Śro 15:59, PID: 290326 
	
	 
	
		Też tak miałam. Poczekalnia pełna ludzi, w pomieszczeniu gdzie obcinają włosy kilka krzeseł i wielkie lustra, w których wszyscy się na siebie patrzą. Ciągle miałam wrażenie, że wszyscy akurat patrzą na mnie i rozmawiają na mój temat. Kuliłam się, opuszczałam głowę w dół, a fryzjerzy tracili cierpliwość, gdy co chwilę musieli powtarzać "głowa do góry", "trzymaj głowę prosto", a nie mogłam się przełamać, bo miałam wrażenie, że wszyscy są we mnie wpatrzeni.  
	
	
	
	
  Na koniec fryzjer spytał, czy dobrze mnie obciął czy może ma coś jeszcze poprawić. Nawet nie popatrzyłam w lustro, powiedziałam, że tak, zapłaciłam mu i szybko stamtąd wyszłam. W domu opłakiwałam moją fryzurę, nie dość, że krzywo obcięte, to jeszcze za dużo... No cóż, sama sobie jestem winna. Teraz na szczęście znalazłam salon, do którego chodzi mało ludzi i nie mam takiego problemu.
	 | 
| 
				
	 |