08 Paź 2016, Sob 12:57, PID: 583115
Pytanie trochę prowokacyjne, choć przyznaję, że sama nie lubię uogólnień. Ale mam wrażenie, że w wielu przypadkach czynnikiem pogłębiającym fobię i wręcz uniemożliwiającym jej pokonanie jest nadopiekuńczość ze strony matki. Nadgorliwa, zaborcza, wiecznie kontrolująca rodzicielka wyprodukuje niesamodzielną, niezaradną miękką faję z niskim poczuciem własnej wartości, zależną od pomocy i opieki rodziny.
Winna jest tu oczywiście patologiczna więź z matką i tradycyjny model wychowania, w którym to syna się wyręcza, hołubi i niańczy, nie pozwalając na przecięcie pępowiny. A że fobik jest nieśmiały, zamknięty w sobie, zahukany, wycofany z życia, spędzający czas głownie w domu to tej "opieki" ze strony mamusi potrzebuje w dwójnasób i błędne koło się zamyka.
Winna jest tu oczywiście patologiczna więź z matką i tradycyjny model wychowania, w którym to syna się wyręcza, hołubi i niańczy, nie pozwalając na przecięcie pępowiny. A że fobik jest nieśmiały, zamknięty w sobie, zahukany, wycofany z życia, spędzający czas głownie w domu to tej "opieki" ze strony mamusi potrzebuje w dwójnasób i błędne koło się zamyka.
PhS








po drodze - to jest inny temat jednak.
"Przepraszam, ale..."
się do mnie - a wiemy, że o mój ostatni wpis chodzi, wystarczy przeczytać twój komentarz bezpośrednio pod nim: "Pierwsza rzecz jaka mi się nasuwa po przeczytaniu Twojej historii to konieczność detoksu od ...matki." - rób to albo w moim wątku, albo jednak w bardziej subtelny sposób, i pisz konkretnie, o kogo chodzi, a nie bawisz sie w jakieś podchody, że niby z grzeczności...