11 Lip 2017, Wto 19:44, PID: 706770
Był czas, kiedy zmuszałam się do spotkań towarzyskich w pubach, gdzie było tłoczno i grała muzyka, ale to się chyba nie liczy jako impreza. Brałam też udział w kilku domówkach, ale sztywniałam ze strachu kiedy przychodził moment tańców. Mam ogromną traumę z dzieciństwa i nawet jeśli w miarę panuję nad sytuacją, to jednak imprezy mnie generalnie przerażają.
Może podczas wakacji spróbuję "terapeutycznie" wstąpić do jakiegoś baru i zobaczę, jak na to zareaguje moje ciało.
Odnośnie imprez - rozumiem, że wielu młodych ludzi ma potrzebę wyskakania się w jakimś klubie i upicia do granic przytomności, ale miło by było, gdyby imprezowicze potrafili uszanować czyjąś niechęć do takich popijaw. Do tej pory trafiałam niestety na "reformatorów" spod znaku "wypij jeszcze kielicha, to zatańczysz i nie będziesz tak smęcić".
Może podczas wakacji spróbuję "terapeutycznie" wstąpić do jakiegoś baru i zobaczę, jak na to zareaguje moje ciało.
Odnośnie imprez - rozumiem, że wielu młodych ludzi ma potrzebę wyskakania się w jakimś klubie i upicia do granic przytomności, ale miło by było, gdyby imprezowicze potrafili uszanować czyjąś niechęć do takich popijaw. Do tej pory trafiałam niestety na "reformatorów" spod znaku "wypij jeszcze kielicha, to zatańczysz i nie będziesz tak smęcić".
PhS
Taki przed sylwestrowy spontan czasu mało wiec czekam na PW do jutra max 17 00




W tygodniu to praca, zmęczenie, obowiązki, załatwianie spraw itp. Dopiero w weekendy czuję, że żyję. Koniecznie piątek/sobota coś trzeba porobić, najlepiej domówki albo wypad na dyskotekę. A że ostatnio za każdym razem jak trochę wypije "włącza mi się" hipomania, która jest strasznie przyjemna to juz całkiem każdy mój weekend jest świetny i daje mi dużo satysfakcji z mojej przemiany w ULTRA-ekstrawertyka
Nie mam siły przebicia. Wszystko to jak krew w piach.Trafiałam na grupki obcych ludzi i zawsze byłam na samym końcu w rankingach
Starałam się, ale to nic nie dawało, kompletnie nic
Bardzo bym chciała mieć swoją grupkę znajomych i znaleźć się w sytuacji, w której nie musiałabym już starać się o czyjąś sympatię. Zawsze chciałam poczuć jak to jest być niezbędnym elementem jakiegoś wydarzenia. Zazdrościłam innym tego, że mają wokół siebie osoby, dla których są 'kimś'.

No i fakt,że to jest nad rzeką a nie w jakimś barze/klubie troche pomaga. 