23 Gru 2015, Śro 14:36, PID: 498340
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 23 Gru 2015, Śro 15:03 przez Divine.)
Podtrzymuję swoje zdanie. Nie ma potrzeby, aby mi tłumaczyć, czym jest fobia społeczna. Wyleczyć ją jednak można i to nie powinno ulegać jakiejkolwiek wątpliwości. Nieśmiałość ma tymczasem silną genetyczną konstytutywę, której praktycznie nie sposób przełamać. Jest zatem w przeciwieństwie do fobii wyrokiem dożywotnim. A dziewczynie,która się tu przewinęła powiedziałby po prostu, aby się leczyła, bo instrumenty służące leczeniu fobii istnieją. To najlepsze, co można powiedzieć.
PhS
po uszy, bo wtedy wzbudzałem jakieś współczucie i politowanie, a nawet zaciekawienie czemu on ma wszystkich w dup*e (bo się bał, heh), teraz jest tylko chłodna obojętność. Oczywiście funkcjonować mogę, potrafię załatwić większość życiowych spraw bez problemów, tylko czy dzięki temu mogę powiedzieć, że jestem już szczęśliwy? Nie sądzę.
Luctucor, zgodzę się z Tobą, że skryta osoba nie stanie się w pewnym momencie swojego życia zwierzęciem imprezowym. To tak nie działa. Ale taka osoba nie powinna czuć się gorsza z tego powodu: jest po prostu introwertyczna i nieśmiała - może się rozwijać, bardziej otwierać na świat, ale nie powinna oczekiwać od siebie, że w którymś momencie tego rozwoju stanie się duszą towarzystwa. Jeśli tego właśnie od siebie oczekuje, to rzeczywiście może to stać się przyczyną jej cierpienia (cierpienia wynikającego z braku akceptacji dla samej siebie i że nie potrafi się zmienić w kogoś innego niż jest). No dobrze, może niezbyt trafnie to ujęłam, mówiąc, że nieśmiałość jest powszechnie akceptowana. Ale ona jest czymś normalnym w przeciwieństwie do fobii. O fobii społecznej większość ludzi nawet nie słyszała. Osoby nieśmiałe są czasem postrzegane jako mało zabawowe, nieciekawe - to prawda. Przez to tylko utwierdzają się w przekonaniu, że są gorsze. Gdyby jednak zaakceptowały same siebie, swoją nieśmiałość, ludzie też inaczej zaczęłyby patrzeć na takie osoby. Nieśmiałość dla innych ludzi jest problemem jeśli my sami widzimy w niej problem. Po sobie widzę, że moje problemy wzięły się bardziej z braku samoakceptacji niż bezpośrednio z nieśmiałości. O wiele większe spustoszenie spowodowała w mojej codzienności fobia - nie wykluczam tego, że moja nieśmiałość w pewnym sensie ewoluowała w fobię. Nie umniejszam problemów nieśmiałych osób, ale pozostanę przy zdaniu, że to nie sama nieśmiałość sprawia ból, ale brak akceptacji dla tego, że jest się nieśmiałym i ogólnie dla samego siebie.


