29 Lis 2015, Nie 10:38, PID: 491446 
	
	
	
		Ogólnie to ja mam taką...ee... chorobę/stan(?), że cały czas chce mi się płakać. Nawet z byle powodu.
Chociaż podejrzewam, że jest to także kwestia wrażliwości.
	
	
	
	
Chociaż podejrzewam, że jest to także kwestia wrażliwości.
 PhS
			
 


. Sam nie nazwałbym tego płaczem, ale się wzruszam dość często, głównie nad swoją nieporadnością i bólem egzystencji, która ciągnie się dla mnie jak wegetacja. Co jest śmieszne sytuacje, które powinny mnie wzruszać jak np. śmierć lub czyjeś cierpienie nie powodują u mnie smutku, nie w takim stopniu, a gdy widzę kogoś płaczącego lub cierpiącego, to nie wiedzieć czemu wywołuje to u mnie śmiech. Ot, taki ze mnie mały socjopata 
.