08 Lut 2015, Nie 13:41, PID: 432932 
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 08 Lut 2015, Nie 13:42 przez Zasió.)
	
	
	
		Tak tak, gdy patrzy się na statystyki forum, to ponoć wielu tutaj gości, ale tak naprawdę każda z taki stron ma może dwudziestu, w porywach!, aktywnych użytkowników.
Czyżby wcale nie było to popularne zaburzenie? Moze dlatego polska spychologia ma je w dup*e - jest równie nieopłacalne w leczeniu jak rzadkie, skomplikowane choroby, których nie tylko nie będzie umiał rozgryźć żaden lekarz w Polsce, ale i NFZ nie zrefunduje milionowego leczenia jednemu pechowcowi na 35 mln obywateli?
Muszę przyznać, że kiedy znalazłem to forum, największą nadzieję miałem np na polecenie jakiegoś dobrego specjalisty. Ale akurat takie wątki na forach właściwie nie istnieją! Nikt nie pisze tym, że się leczy i gdzie sie leczy.
Spotkania podobnych sobie popaprańców? Tylko w paru aglomeracjach, w mojej dziurze co najwyżej aktywni są "nieśmiali", przy czym ich nieśmiałość w większości jest na tle fobii/dystymii/zaburzonej samooceny niczym, albo jest na tyle płytka, że nawet specjalnie z nią nie walczą.
Polowa spychologow wymienia pośród tego, czym się zajmuje (a rozrzut mają jak ruska katiusza - wiadomo, by przyszedł każdy... to jakby konował pisał, że para się neurologią, chirurgią, okulistyką i gastrologią) nerwice, lęki, niska samoocenę i podobne pierdy, ale wygląda na to, że to bujda...
Jak to z nami jest?
	
	
	
	
Czyżby wcale nie było to popularne zaburzenie? Moze dlatego polska spychologia ma je w dup*e - jest równie nieopłacalne w leczeniu jak rzadkie, skomplikowane choroby, których nie tylko nie będzie umiał rozgryźć żaden lekarz w Polsce, ale i NFZ nie zrefunduje milionowego leczenia jednemu pechowcowi na 35 mln obywateli?
Muszę przyznać, że kiedy znalazłem to forum, największą nadzieję miałem np na polecenie jakiegoś dobrego specjalisty. Ale akurat takie wątki na forach właściwie nie istnieją! Nikt nie pisze tym, że się leczy i gdzie sie leczy.
Spotkania podobnych sobie popaprańców? Tylko w paru aglomeracjach, w mojej dziurze co najwyżej aktywni są "nieśmiali", przy czym ich nieśmiałość w większości jest na tle fobii/dystymii/zaburzonej samooceny niczym, albo jest na tyle płytka, że nawet specjalnie z nią nie walczą.
Polowa spychologow wymienia pośród tego, czym się zajmuje (a rozrzut mają jak ruska katiusza - wiadomo, by przyszedł każdy... to jakby konował pisał, że para się neurologią, chirurgią, okulistyką i gastrologią) nerwice, lęki, niska samoocenę i podobne pierdy, ale wygląda na to, że to bujda...
Jak to z nami jest?
 PhS
 Ja bym powiedział, że jest to w porywach 1% ;-)
	
  Rzecz jednak w tym, że dotyczy to społęcznych zaburzeń lękowych w ogóle, a granica między nieśmiałością a fobią społeczną jest dosyć płynna. Można też założyć, że osób z mocną fobią jest tym mniej, im sama fobia silniejsza - co jest dosyć logiczne. 
 jak ja? Bo cała reszta może sobie jakoś radzi... 
 iwe co jeszcze? Przecież, bez względu na zerową wartość takowych, nikt mi jasnej diagnozy od siebie nigdy nie wystawił.
	
 



