31 Maj 2014, Sob 18:12, PID: 394534 
	
	
	
		Mam pewien problem który tak naprawdę sam sobie stwarzam. Pewne mądre słowa mówią "Granice są w nas"   coś w tym jest. 
No to zacznę od początku. Mam 16 lat i mieszkam na obrzeżach miasta. Za oknem jest piękna pogoda i świeci słońce. Ale ja z domu w ogóle nie wychodzę.. Jedynym pretekstem jest wyprowadzenie psa na dwór. Dwójka moich przyjaciół ze szkoły mieszka z kilometr dalej. W centrum miasta. Spotykam się znimi poza szkołą raz na ruski rok. Żeby się z nimi spotkać muszę przejść kawał miasta. Tam jest tyle ludzi... To mnie bardzo zniechęca. Często widzę przez okno uśmiechnięte grupy nastolatków. Chodzą sobie grupkami, czują się bezpiecznie i wydaje mi się że korzystają z życia... Nie siedzą przed komputerem czy tv całymi dniami tak jak ja. Jest mi smutno gdy siedze całymi dniami sam w domu. Rodzice wyganiają mnie z niego na siłe. Z jednej strony chciałbym spotykać się z przyjaciółmi, cieszyć się tym że mam dopiero te 16 lat, nie muszę pracować na swoje utrzymanie i mogę szaleć. Mam wrażenie że marnuje swoją młodość. I właśnie ciekawi mnie czy wy też tak macie? Jak sobie z tym radzicie?
	
	
	
	
No to zacznę od początku. Mam 16 lat i mieszkam na obrzeżach miasta. Za oknem jest piękna pogoda i świeci słońce. Ale ja z domu w ogóle nie wychodzę.. Jedynym pretekstem jest wyprowadzenie psa na dwór. Dwójka moich przyjaciół ze szkoły mieszka z kilometr dalej. W centrum miasta. Spotykam się znimi poza szkołą raz na ruski rok. Żeby się z nimi spotkać muszę przejść kawał miasta. Tam jest tyle ludzi... To mnie bardzo zniechęca. Często widzę przez okno uśmiechnięte grupy nastolatków. Chodzą sobie grupkami, czują się bezpiecznie i wydaje mi się że korzystają z życia... Nie siedzą przed komputerem czy tv całymi dniami tak jak ja. Jest mi smutno gdy siedze całymi dniami sam w domu. Rodzice wyganiają mnie z niego na siłe. Z jednej strony chciałbym spotykać się z przyjaciółmi, cieszyć się tym że mam dopiero te 16 lat, nie muszę pracować na swoje utrzymanie i mogę szaleć. Mam wrażenie że marnuje swoją młodość. I właśnie ciekawi mnie czy wy też tak macie? Jak sobie z tym radzicie?
 PhS

 Na szczescie nie szczescie bylem na rowerze to dalem dyla.
	
  Teraz oboje pracują za granicą więc nie chcę dokładać im zmartwień gdy są tak daleko odemnie. Staram się jakoś sam sobie z tym radzić, ale efektów nie ma... Raz jest gorzej, a raz lepiej. Najgorsze jest mijanie się ludźmi. Gdy mijam kogoś  stresuje się i nogi mi się plączą. Ludzie wtedy patrzą na mnie jak na wariata. Trudno mi nad tym zapanować.