16 Mar 2014, Nie 22:06, PID: 384642 
	
	
	
		Witam
Jest tu ktoś kto ma objawy choroby sierocej (bujanie się)? Ja siebie przyłapuję czasami na bujaniu się. Co dziwne, w mojej rodzinie nigdy nie było alkoholu, moi rodzice nie byli zajęci pogonią za karierą, jednak mam wrażenie, że poświęcali mi zbyt mało czasu, uwagi. Do tego od dziecka mam fobie społeczną przez co nigdy nie miałem żadnych kolegów czy koleżanek, nawet w szkole nie potrafiłem się z nikim zaprzyjaźnić. Kiedyś zacząłem się bujać przy moich rodzicach, to moja mama wręcz zaczęła na mnie krzyczeć, że co ja robię, tak się bujają dzieci w sierocińcach itp. Teraz już rzadko się bujam ale najgorsze jest to, że robię to podświadomie. W głębokim zamyśleniu wpadam w "trans" i się bujam, raz zdarzyło mi się to nawet na wykładzie. Podobno najlepszym lekarstwem na "chorobę braku miłości" jest właśnie miłość. Jednak ja z moją fobią i całkowitym braku kontaktów z ludźmi w ciągu całego życia, nie mam szans nikogo poznać. A bardzo mi tego brakuje. Czy ktoś z Was też się z tym spotkał? Jak sobie z tym radzicie?
	
	
	
	

Jest tu ktoś kto ma objawy choroby sierocej (bujanie się)? Ja siebie przyłapuję czasami na bujaniu się. Co dziwne, w mojej rodzinie nigdy nie było alkoholu, moi rodzice nie byli zajęci pogonią za karierą, jednak mam wrażenie, że poświęcali mi zbyt mało czasu, uwagi. Do tego od dziecka mam fobie społeczną przez co nigdy nie miałem żadnych kolegów czy koleżanek, nawet w szkole nie potrafiłem się z nikim zaprzyjaźnić. Kiedyś zacząłem się bujać przy moich rodzicach, to moja mama wręcz zaczęła na mnie krzyczeć, że co ja robię, tak się bujają dzieci w sierocińcach itp. Teraz już rzadko się bujam ale najgorsze jest to, że robię to podświadomie. W głębokim zamyśleniu wpadam w "trans" i się bujam, raz zdarzyło mi się to nawet na wykładzie. Podobno najlepszym lekarstwem na "chorobę braku miłości" jest właśnie miłość. Jednak ja z moją fobią i całkowitym braku kontaktów z ludźmi w ciągu całego życia, nie mam szans nikogo poznać. A bardzo mi tego brakuje. Czy ktoś z Was też się z tym spotkał? Jak sobie z tym radzicie?
 PhS

	
 A moze to ż Żydem to od babki słyszałem? Z mojżeszowych to jeszcze "lata jak Żyd po pustym sklepie", co nie?
	
	
 ). Otóż gdy byłam zła/wściekła/bezradna, moje reakcje polegały na szybkiej i brutalnej walce, ranieniu przeciwnika a na końcu oczyszczeniu go energią przy okropnym bólu z jego strony. Jednak, gdy próbowałam zmienić swoje myśli, moje reakcje polegały na opanowanym działaniu. Przeciwnik był zatrzymywany lub przeze mnie opóźniany a rany przez niego zdobyte nie były ani poważne ani zadane z nienawiści. Na końcu gdy miałam go oczyścić z jego nienawiści i bezradności, nie zadawałam mu bólu. Skoncentruję się teraz na tym jak go oczyściłam. Przywołałam jego wspomnienia, osoby które skrzywdził, ich ból gdy był krzywdzone i jego ból gdy je krzywdził. Później pokazywałam mu sytuacje, które go zraniły. Przyczyny jego nienawiści i bezradności. Mój przeciwnik odczuwał wtedy ból, jednak nie zadany przeze mnie, lecz przez jego decyzje, które odcisnęły swoje piętno na jego wspomnieniach i myślach. Różnicą również było to, że nie uważałam go za wroga i ból podzieliłam na pół, abym mogła go zrozumieć i wesprzeć. Na samym końcu tego oczyszczenia, pokazałam mu pozytywne strony jego doświadczeń, to co uzyskał (uważam, że przy każdym doświadczeniu tracimy i dostajemy coś cennego) i co dał innym ludziom. Wszystko to po to, aby mógł dostrzec obie strony tego wszystkiego, te dobre i te złe. Chciałam abyśmy zauważyli ,że nawet krzywdząc kogoś, mój przeciwnik bardzo cierpiał. Mimo naszych ciężarów oboje wytrzymaliśmy ten ból i gorycz, w jaki sposób? Przywołałam wspomnienia i doświadczenia pozytywne. Doświadczenia dotyczące nie tylko mnie, lecz innych ludzi. Wszystkie dobre gesty objawiające się troską, obawą, współczuciem, empatią, opieką, szczerą rozmową, uśmiechem, śmiechem. Piękno natury, to ile nam daje i jak w nim czujemy się silniejsi. Sytuacje, które powodują iż rośnie nam serce, takie jak (niekoniecznie u ludzi) narodziny dziecka, satysfakcja po nauce czegoś bardzo ważnego dotyczącego naszego życia, spotkaniu lub usłyszeniu o kimś, kto zrobił coś dobrego dla drugiego "człowieka" (niekoniecznie chodzi o człowieka) itd. I tutaj kuracja się zaczęła. Otóż zaczęłam szczegółowo myśleć o tych dobrych rzeczach, o tym, że wszystko ma swoją dobrą stronę, nawet te najgorsze sytuacje. Moim przeciwnikiem, równie dobrze mogłaby być część mnie, która nie potrafi pogodzić się z przeszłością jak i prześladowcą choć nie moim, który zranił wielu wokół siebie włącznie z nim samym (prześladowcą nie może być osoba, która mnie kiedyś mocno skrzywdziła, ponieważ wtedy "oczyszczenie nie byłoby szczere. Prześladowcą jest kobieta, choć w moim doświadczeniu był to ojciec - mężczyzna. Zresztą na samym początku mojej historyjki te osoby albo się nie pojawiają albo umierają. Wtedy również mogę w jakimś stopniu dostrzec własne odczucia wobec nich). Tak więc dzięki temu zrobiłam sobie wstęp, do zrozumienia wszystkich ludzi, włącznie z sobą. Najpierw koncentrowałam się na tych pozytywach a później na tym co je łączy. Zawsze dochodziłam do wniosku, że łączy je miłość. Tak więc myślałam o miłości, wczułam się w nią. Dzięki temu rozluźniałam się coraz bardziej i uśmiechałam od ucha do ucha 
 ). 
	
. Od kilku miesięcy jestem na psychotropach i troszkę mi lżej. Czasem jeszcze się łapie na tym, że się bujnę kilka razy, ale to już nie to co kiedyś. Heh też mam faze na punkcie huśtania się na huśtawkach itp. Latem potrafiłem kilkadziesiąt minut dziennie bujać się na hamaku :-)