10 Lut 2014, Pon 16:40, PID: 380434 
	
	
	
		Witam, jestem tu nowa. Nazywam się Magda i mam 18 lat. Od wielu lat cierpię na fobię społeczną.. wykańcza mnie już ona psychicznie.. Często się zastanawiam czy coś, co mi się w życiu psuje, nie jest przeze mnie, a dokładniej przez tą cholerną fobię.. 
Ani razu nie zjadłam nic przy swoim żadnym chłopaku.. Zawsze wymyślam, że nie jestem głodna, potrafię tak nawet 3 dni, zależnie od tego ile spędzam czasu z partnerem. Próbowałam to pokonać nie raz, ale nie umiem.. Faceci mają mnie za dziwaczkę, bo co ta za dziewczyna, którą zaprasza się do restauracji czy głupiego KFC, on je, a ja siedzę.. Nie chodzi tylko o jedzenie. Nie wejdę np do pomieszczenia, gdzie jest już dużo ludzi. Przed randką się cała trzęsę, boję się. Jak poznam nowych ludzi, zazwyczaj siedzę cicho. Nie wygłaszam nic na głos przy większej ilości ludzi, bo panikuję. Jak coś robię, cokolwiek, to od razu przestaje, kiedy tylko ktoś na mnie spojrzy. Do niedawna miałam problem największy - nie potrafiłam spojrzeć chłopakowi w oczy. Udało mi się to pokonać dopiero jakoś z 1,5 roku temu.. Moja wielka życiowa miłość uważała mnie za jakiegoś odludka.. bo co to za związek z kobietą, która nie patrzy Ci w oczy, boi się z Tobą rozmawiać i nie wyjdziesz z nią nigdzie do znajomych, czy gdzieś zjeść. Ciężko jest mi z tym żyć. Nikomu się nie przyznaję do tej fobii. Co mam robić? Boję się, że przez to nigdy nie będę mogła przeżyć miłości, nie doczekam się męża i dzieci.. A Wy jak macie, czego boicie się przed swoimi partnerami? Według mnie to nie jest tak że się wstydzę, ciężko wytłumaczyć ten lęk..
Pozdrawiam i czekam na odpowiedź.
	
	
	
	
	
Ani razu nie zjadłam nic przy swoim żadnym chłopaku.. Zawsze wymyślam, że nie jestem głodna, potrafię tak nawet 3 dni, zależnie od tego ile spędzam czasu z partnerem. Próbowałam to pokonać nie raz, ale nie umiem.. Faceci mają mnie za dziwaczkę, bo co ta za dziewczyna, którą zaprasza się do restauracji czy głupiego KFC, on je, a ja siedzę.. Nie chodzi tylko o jedzenie. Nie wejdę np do pomieszczenia, gdzie jest już dużo ludzi. Przed randką się cała trzęsę, boję się. Jak poznam nowych ludzi, zazwyczaj siedzę cicho. Nie wygłaszam nic na głos przy większej ilości ludzi, bo panikuję. Jak coś robię, cokolwiek, to od razu przestaje, kiedy tylko ktoś na mnie spojrzy. Do niedawna miałam problem największy - nie potrafiłam spojrzeć chłopakowi w oczy. Udało mi się to pokonać dopiero jakoś z 1,5 roku temu.. Moja wielka życiowa miłość uważała mnie za jakiegoś odludka.. bo co to za związek z kobietą, która nie patrzy Ci w oczy, boi się z Tobą rozmawiać i nie wyjdziesz z nią nigdzie do znajomych, czy gdzieś zjeść. Ciężko jest mi z tym żyć. Nikomu się nie przyznaję do tej fobii. Co mam robić? Boję się, że przez to nigdy nie będę mogła przeżyć miłości, nie doczekam się męża i dzieci.. A Wy jak macie, czego boicie się przed swoimi partnerami? Według mnie to nie jest tak że się wstydzę, ciężko wytłumaczyć ten lęk..
Pozdrawiam i czekam na odpowiedź.
	
 PhS
 Strasznie przeżywałam prez 3 lata swoją miłość, kiedy nadarzyła się okazja na wspaniałe życie, tak się to rozsypało. To nie jest zwykłe rozstanie.. okazało się że nie jest on tym kim myślałam że jest. To jakiś potwór! Chyba ma problemy z głową, i to poważne. Nie mam mamy od dawna radzę sobie sama, mam dość wszystkiego nic mnie nie cieszy.. Miałam myśli samobójcze.. Co chwilę zmiana nastroju, rzucam się do bliskich - nawet do mamy, którą strasznie źle potraktowałam, bo ją teraz odwiedziłam, ta fobia i depresja.. wykończy mnie to wszystko już..
	
 Nie wiem już co mam robić, co raz częściej z dnia na dzień tracę wiarę, że kiedykolwiek będę szczęśliwa. Nie - to nie ta 3 letnia miłość, po tej się wyleczylam po części, poznając kogoś i ten ktoś mnie tak zranił jak nikt inny. Nie wiem za dużo przeszłam w życiu, a najgorsze że nie mam wsparcia, żadnego i od nikogo 
 