19 Sty 2013, Sob 17:16, PID: 334749
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 19 Sty 2013, Sob 21:48 przez Zasió.)
Nikomu właściwie nie zarzuciłem niczego personalnie, pisałem raczej o ogólnym wrażeniu jakie we mnei narasta (choc z drugiej strony nie będę tez ukrywał, że opisujac tutaj czasem swoje położenie, - jak sie okazuje, niekórym osobom faktycznie nieobce - dostawałem - nie twierdzę, że akurat od tych, którzy sie wypowiedzieli w wątku - prostą radę "wyjdź do ludzi").
Na zbiegi oklicznosci jak widzę mozna liczyć, ale jeśli w chwili słabosci zdarzy się napisać "ty to jedanak miałeś szczęście", to zaraz się obrywa. i mam wrażenie, ze często nie za samą zazdrosć, ale fakt, ze oto osmielilismy się zasugerować, iz nie tylko swoja tytaniczną pracą ktoś wyeszdł z dołka. Bo jakże to można powiedzieć "zaraz, ty wyszedłeś do tych w szkole, a co ja mógłbym zrobić?"!... Tu zaczyna się często teoretyzowanie. A ucziciwie byłoby odpoweidzieć - "Nie wiem. Ja faktycznie miałem o wiele łatwiej.".
Nie kryje się z swoja złościa czy frustracją, nie zamierzam nikomu wmaiwać, że pisałem te posty zupełnei spokojny - choc zdaje sobei sprawę, że do tych uczuc nie mam prawa. Tak, czuje sie sfrustrowany czytajac krótkie "rusz się z domu", podobnie jak czytając wspaniałe teoretyczne założenia celów i przebiegu szeroko pojetych terapii. Tu oczywiscie powróci wątek CBT i tego, ze sam sobei jestem winien - ale wciaż nei zamierzam ukrywać, zę czuję się czasem sfrustrowany czytajac w internecie opisy z których bije wrażenie jakim to terapia jest wsparciem. A jest niewiele większym od gadania do lustra - ale o tym to już dyskutowalismy...
Mylisz się jednak, nie miałem na celu wywołania w kimkolwiek poczucia winy ani tym bardziej polepszenia swojego wizerunku. Funkcjonowałem tak bardzo długo, ale dosyć dawno dostrzegłem swój bląd, i uważam,że nawet jeśłi nie wygrałem z tym do konca, to starałem sie wiele zmienić. Do żadnej ze znanych mi na studiach osób nie odnosiłem sie w ten sposób, a jeśłi nawet kilka razy mi sie zdarzyło, wydaje mi się, że zawsze statałem się przeprosić i poprawić.
Nie myśl też sobie, że kogoś kokietuję, - choc faktycznie, prawdę nie jest łatwo zaakceptować i pewnie stąd to wrażenie. Doskonale wiesz, że napisałem prawdę. Nie umiem sie leczyc, nei umiem pogodzić jendego z drugim, terapii z ekspozycją itp. itd, i z tego powodu też jestem niezadowolony.... Mmimo wszystko, bo zarzyzykuje stwierdzenie, że chyba faktycznie maiłem nieco racji podejrzewając, że ci, co wyszli cokolwiek dalej niż pzoa internet, wcale nie są o wiele silniejsi ode mnie... Niewiele mi to pomaga, bo i tak przeraza mnei upływ czasu, przeraża mnie ze mogę go stracic jeszcze wiecej i wydaje mi sie, zę kazdy stracony miesiac oddala mnie od normalności...
Zresztą, własicwie to nie wiem ,czemu sie tłumaczę, staram się pisać cos innymi słowami i precyzować W poprzednich postach napisałem o wiele, wiele wiecej, chyba wszysto co chciałem - do wiekszosci rzezcy komlpetnie się nie odniosłeś,
Na zbiegi oklicznosci jak widzę mozna liczyć, ale jeśli w chwili słabosci zdarzy się napisać "ty to jedanak miałeś szczęście", to zaraz się obrywa. i mam wrażenie, ze często nie za samą zazdrosć, ale fakt, ze oto osmielilismy się zasugerować, iz nie tylko swoja tytaniczną pracą ktoś wyeszdł z dołka. Bo jakże to można powiedzieć "zaraz, ty wyszedłeś do tych w szkole, a co ja mógłbym zrobić?"!... Tu zaczyna się często teoretyzowanie. A ucziciwie byłoby odpoweidzieć - "Nie wiem. Ja faktycznie miałem o wiele łatwiej.".
Nie kryje się z swoja złościa czy frustracją, nie zamierzam nikomu wmaiwać, że pisałem te posty zupełnei spokojny - choc zdaje sobei sprawę, że do tych uczuc nie mam prawa. Tak, czuje sie sfrustrowany czytajac krótkie "rusz się z domu", podobnie jak czytając wspaniałe teoretyczne założenia celów i przebiegu szeroko pojetych terapii. Tu oczywiscie powróci wątek CBT i tego, ze sam sobei jestem winien - ale wciaż nei zamierzam ukrywać, zę czuję się czasem sfrustrowany czytajac w internecie opisy z których bije wrażenie jakim to terapia jest wsparciem. A jest niewiele większym od gadania do lustra - ale o tym to już dyskutowalismy...
Mylisz się jednak, nie miałem na celu wywołania w kimkolwiek poczucia winy ani tym bardziej polepszenia swojego wizerunku. Funkcjonowałem tak bardzo długo, ale dosyć dawno dostrzegłem swój bląd, i uważam,że nawet jeśłi nie wygrałem z tym do konca, to starałem sie wiele zmienić. Do żadnej ze znanych mi na studiach osób nie odnosiłem sie w ten sposób, a jeśłi nawet kilka razy mi sie zdarzyło, wydaje mi się, że zawsze statałem się przeprosić i poprawić.
Nie myśl też sobie, że kogoś kokietuję, - choc faktycznie, prawdę nie jest łatwo zaakceptować i pewnie stąd to wrażenie. Doskonale wiesz, że napisałem prawdę. Nie umiem sie leczyc, nei umiem pogodzić jendego z drugim, terapii z ekspozycją itp. itd, i z tego powodu też jestem niezadowolony.... Mmimo wszystko, bo zarzyzykuje stwierdzenie, że chyba faktycznie maiłem nieco racji podejrzewając, że ci, co wyszli cokolwiek dalej niż pzoa internet, wcale nie są o wiele silniejsi ode mnie... Niewiele mi to pomaga, bo i tak przeraza mnei upływ czasu, przeraża mnie ze mogę go stracic jeszcze wiecej i wydaje mi sie, zę kazdy stracony miesiac oddala mnie od normalności...
Zresztą, własicwie to nie wiem ,czemu sie tłumaczę, staram się pisać cos innymi słowami i precyzować W poprzednich postach napisałem o wiele, wiele wiecej, chyba wszysto co chciałem - do wiekszosci rzezcy komlpetnie się nie odniosłeś,