21 Wrz 2013, Sob 19:27, PID: 364678
Ola napisał(a):Czemu tak nie działa? Działa. Bo chłopak działa , poznaje dziewczyny, otwiera się, doświadcza, przyzwyczaja, oswaja lęki.No nie do końca. Wyobraziłem sobie taką rozmowę podczas:
-Dobra, Maniek, świetnie ci idzie uczenie się umiejętności wrodzonych, następne ćwiczenie - MASZ MI PRZETRZEPAĆ SAKWĘ.
-Nie mogę, Lucyna. Czuję, że naruszam w ten sposób twoją integralność, zostawiając na zawsze skazę w twoim ciele. Nawiązanie tak bliskich relacji międzyludzkich wywołuje u mnie lęk, że pomyślisz o mnie źle i przyrównasz ruchy frykcyjne do dźgania nożem, co się dość negatywnie kojarzy dźganemu między żebra. Z tego są zawsze same kłopoty, jakieś rachunki w restauracji, śluby i wesela, dziecko, nie ma co ryzykować, bo i tak na pewno wpadnie pod ciężarówkę zanim skończy 5 lat, więc po co to wszystko, a ze mną się pewnie rozwiedziesz i zabierzesz samochód z mieszkaniem i będę musiał wrócić do mamy, a wiesz, że ona sobie pomyśli co najmniej równie źle i co wtedy zrobię?
-To wszystko podpowiadają ci wyuczone negatywne wzorce we współpracy z miksem adrenaliny i kortyzolu. Poczekamy chwilę, aż nastąpi habituacja lęku, po czym wykonasz ćwiczenie - musisz wejść na pół minuty i nie wyciągać dąbczaka. Będzie to trudne, ale musisz usilnie pokonać swe wpajane przez lata odruchy by pokazać sobie, że istnieją jakiekolwiek opcje poza jedną. Możesz sobie pomóc, np. zatykając nos dłonią - mózg przerzuci uwagę z natłoku myśli na wstrzymanie oddychania.
-O matko o matko pomyślisz sobie, że wali od ciebie rybą.
-Na trzy. Raz, dwa...
-O
-?
-O. Skończyłem.
-Maniek...
-JUHUUU, PIERWSZY!
To ciekawe, bo zawsze panuje święte oburzenie, gdy ktoś rzuca recepty na fobię w stylu "to się otwórz, to gadaj", etc. No jakmyśmy na to nie wpadli, co nie? Przecież to nie tak łatwo i nie działa w ten sposób. A tu "to zamocz" nagle staje się sensowną opcją. Nie gram przyzwoitki, bo nie do tego wątku piję, tylko dość wątpliwy to sposób na oswajanie lęków. Raczej zaczyna się od małych kroków. Równie dobrze możnaby od razu startować do przemówienia na konferencji z setką gości. No wiem, że autorowi smutno i świerzbi, odosobniony w tym odczuciu nie jest, żadne to jednak lekarstwo. Co zresztą pokazują historie ludzi z tymi dolegliwościami, którzy się związali i bynajmniej problem nie zniknął, bo leży ciut gdzie indziej.
W takim celu naprawdę może sobie znaleźć panią do towarzystwa, która się zna na rzeczy, zrobi o co się poprosi, zagra nawet psycholożkę, by mu było miło, etc. Nawet czysto taktycznie (przepraszam za sformułowanie) patrząc - lepiej by mu poszło, gdyby nie wyskakiwał od razu z takimi zamiarami, tylko dochodził do celu (ponownie) powoli, bo wydaje mi się, że odzew w takim przypadku byłby większy. Zwłaszcza podrywem "na fobika" czy wzbudzaniem litości. Wspomniane w cytacie poznawanie i otwieranie to stopniowy proces, dopiero w trakcie którego się uczy otrzymywać i dawać przyjemność. Rzucanie się od razu na głęboką wodę może się okazać wyłącznie męką. Musi stać za tym praca i zwiększenie samoświadomości, a nie bezmyślne wykonywanie czynności, jakie by one nie były.
A wystarczyło napisać "bo mam chcicę" i wszystko byłoby okej. Heh.
PS: by nie było - podrywem "na fobika" poznałem świetną koleżankę . Ale to takie wyjątki chyba.
Cytat:Moje doświadczenie jest takie, że wszystko jest projekcją więc cokolwiek widzimy w innych mamy w sobie. Nie jestem więc w niczym lepszy od najgorszego sk****la jaki jest na tym świecie, bo te cechy które widzę w nim są we mnie. Np. mam w sobie te jakości które miał Hitler, Stalin czy największy zboczeniec jaki jest na ziemii, wszystko to jest częścią mnie, a nawet o wiele gorsze rzeczy niż widziałem w tych panach, oj, o wiele gorsze. Tyle.A solipsyzm wszelkiej maści jeszcze lepszy. "Ty, krzesło i kwiatek w doniczce nie istniejecie, więc czemu mi nie dasz?"