17 Wrz 2012, Pon 11:23, PID: 316785
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 17 Wrz 2012, Pon 12:27 przez uno88.)
Moim zdaniem lęk bierze się z tego ,że ta porażka jest taka straszna, bolesna i rozległa w skutkach. Również z tego na ile wierzysz w jej wystąpienie. To takie dwie fundamentalne przyczyny. Sam boję się wysokości. gdy na siłę pokonuję ten lęk to praktycznie widzę co się stanie ,gdy spadnę. Cały ból połamanych kości ,uszkodzonych organów wewnętrznych ,długiej i bolesnej rehabilitacji lub trwałego kalectwa staje mi przed oczami. Jednak ,gdybym nie wierzył w to ,że mogę spaść w imię zasady: "mnie to nie dotyczy, nie tracę równowagi siadając na oparciu ławki to czemu miałbym ją stracić siedząc na balustradzie balkonu?" to nie czułbym samego lęku. Jednak jak sam doświadczyłeś ,odmowa ze strony kobiet jest prawdopodobna ,czyli niewiara w porażkę nie jest racjonalna. Natomiast racjonalne jest zmniejszenie bólu po porażce. Nie będziesz obolały ,ani połamany. Masz pełne prawo mieć to w dup*e. Całe cierpienie będzie tylko psychiczne i ograniczone do tego co masz w głowie. Poczytaj o zniekształceniach poznawczych. Osoby odczuwające niewielkie cierpienie po porażce nie będą się raczej obawiali. Jedynie skupią się na zminimalizowaniu prawdopodobieństwa porażki (popracowanie nad wyglądem, mową ciała itd. jeśli mamy na myśli kobiety) bo nie są masochistami. Osoby niewierzące w możliwość wystąpienia porażki w momencie jej rzeczywistego wystąpienia będą zmuszone do zrewidowania własnych poglądów. Ponadto jeśli w coś nie wierzysz to nie zrobisz nic ,aby tego uniknąć. Co z kolei może się przyczynić do porażki właśnie. Tylko głupcy nie boją się wtedy ,gdy niebezpieczeństwo jest realne ,a konsekwencje na prawdę szkodliwe. Jak w przypadku ludzi ,którzy wyjeżdżają na drogę w śnieżną zimę na letnich oponach lub jeżdżą bez ważnego przeglądu technicznego.